Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Yves Bernard Andre - wywiad


Wywiad przeprowadzono w 1996 roku w Paryżu. Yves Bernard Andre jest szefem i założycielem francuskiej firmy YBA.
Rozmówcy: YBA - Yves Bernard Andre, MS - Marek Sawicki, GS - Grzegorz Swiniarski
GS: Chciałbym zacząć od przybliżenia Pańskiej dotychczasowej działalności. We Francji, w Stanach czy w Anglii jest ona dość dobrze znana, ale obawiam się, że w Polsce nie. A jak wiem, w swej długiej karierze pracował Pan nad wieloma produktami, takimi jak kolumny, elektronika, gramofony. Chciałbym też cofnąć się jeszcze jeden krok wcześniej i spytać jak zainteresował się Pan hi-fi zanim zaczął się tym zajmować zawodowo.
YBA: To było bardzo proste. W młodości grałem na oboju. Lubiłem muzykę klasyczną. Dużo chodziłem na koncerty, nadal to robię. Rocznie wydajemy z żoną na koncerty tyle ile niektórzy wydają na swój cały system audio. Jeździmy na koncerty do Salzburga, Lucerny do Szwajcerii i innych miejsc. Wyjazdy na koncerty pochłaniają nam pewnie ze 20.000 franków rocznie. Naprawdę lubię klasyczną muzykę i mam powiązania z ludźmi, którzy się nią zajmują. Znam wielu pianistów, skrzypków, Niemców, Francuzów.

Na początku projektowałem sprzęt potrzebny do tego by grać. I tak powstawała elektronika i zestawy głośnikowe. Miałem około 12 lat. Było to zajęcie wykonywane dla przyjemności. Wykorzystywałem kity, na przykład kity Sinclaira.

Pierwsze dochody z projektowania sprzętu miałem w 1971 roku, 25 lat temu. Równolegle studiowałem na bardzo znanej uczelni, Ecole Polytechnique. Na początku połowę czasu pracowałem w hi-fi, a połowę na Ecole Polytechnique jako pracownik naukowo-badawczy. Projektowałem dla wielu firm, niektórych znanych, niektórych nieznanych. Na przykład dla Goldmunda i dla innych.

GS: Jaki był pierwszy profesjonalnie wykonany przez Pana projekt?
YBA: Był to zestaw głośnikowy. Opatentowałem system działania na basie, było to w 1974. Kolumna ta nazywała się Audience, a potem Perspective.

Potem zdecydowałem się pracować na Ecole Polytechnique na pełnym etacie jako pracownik naukowo-badawczy oraz jako wykładowca. Pracowałem nad laserami i włóknami optycznymi.

GS: Rozumiem, że nadal pracuje Pan na Ecole Polytechnique.
YBA: Tak, w Laboratorium Optyki Stosowanej. Ale chciałem korzystać z przyjemności projektowania hi-fi. Jest to przyjemność, ale zarazem poważna rzecz ponieważ jest to też biznes. Ale chciałem mieć swobodę w projektowaniu. Nie chcę podążać za modą. Wydaje mi się, że niektóre z moich konstrukcji były kopiowane przez inne firmy.

GS: Niestety kopiowanie wydaje się być całkiem popularne.
YBA: Projektowałem dla jednej z firm amerykańskich, ale zawsze były problemy z wynagrodzeniem. Musiałem wkroczyć na drogę prawną. W końcu zdecydowaliśmy się z żoną założyć własną firmę w 1986. Od tego czasu sprawy szły całkiem dobrze. Nie zamierzamy być dużą firmą. Firmę tworzy około 14 osób. Mamy tą samą gamę produktów od około 10 lat. Chcę pokazać ludziom, że jeśli produkt jest dobry teraz, będzie też dobry jutro, jeśli jest naprawdę dobry. Muzyka jest ta sama, nie zmienia się. Staram się to udowodnić. Staram się uzyskać takie same brzmienie poczynając od Integre aż do serii Signature. Dla mnie jest to tylko usuwanie kurtyny pomiędzy słuchaczem a muzyką. Muszą być w tym odpowiednie barwy, lokalizacja, pewien realizm.

GS: Projektował Pan tak wiele produktów. Co właściwie uważa Pan za swoją główną specjalność?
YBA: Myślę, że to dotyczy stosunku do życia. To nazywam podejściem hi-endowym. Wymogiem minimalnym są podstawy techniczne, a takie posiadam. Potem potrzeba hi-endowego podejścia i otwartego umysłu. Trzeba poznać projekty z dawnych lat. Pod względem technicznym wiele rzeczy pojawiło się już w latach 40-tych i 50-tych. Projektowano wtedy proste rzeczy. To zgadza się z moją filozofią by zachować prostotę. Wierzę bardzo silnie w symetryczną konstrukcję. Kiedy włącza się lub wyłącza sprzęt nic złego się nie dzieje. Wszystko "pływa" (is floating). Nie ma połączenia do masy. Wielką wagę przykładam też do zniekształceń termicznych. Jest to jeden z kluczowych punktów. Nie troszczę się zbytnio o zniekształcenia. Oczywiście muszą one być niskie, ale to nie jest zbyt ważne. Nie troszczę się o pasmo przenoszenia. Natomiast jeśli chodzi o zniekształcenia termiczne i wibracje - to tak, do tego przywiązuję duże znaczenie. Ludzie mierzą sygnały sinusoidalne albo impulsy - co jest lepsze - ale to wszystko nic nie znaczy. Nie ma to nic wspólnego z muzyką, która się ciągle zmienia. Stabilność schematu nie jest wówczas nigdy stała, nieustannie się zmienia. Tranzystor jest w stanie osiągnąć wysoką temperaturę natychmiastowo. Przy zmianach temperatury zmienia się punkt pracy tranzystora. To jest kluczowa sprawa. Moim celem jest uzyskanie maksymalnej stabilności.

GS: Częściowo odpowiedział Pan na następne pytanie, które chciałem zadać. Jako wykładowca na politechnice ma Pan zapewne kontakty z ludźmi, którzy są bardzo sceptyczni wobec różnic między wzmacniaczami. Mówią oni, że przecież wzmacniacz przenosi do 100 kHz, ma małe THD i pytają co może się zdarzyć. Czy spotyka się Pan z podobnym podejściem i czy jest Pan w stanie przekonać ich do swoich poglądów?
YBA: Nie chcę ujawniać wszystkich informacji, ale wykonałem pewne pomiary. I widać na nich dużo różnic dotyczących zniekształceń termicznych. Są oczywiście sprawy kluczowe. Schemat musi być dobry. W miarę niskie zniekształcenia, w miarę dobre pasmo przenoszenia. Inną ważną sprawą jest damping factor, symetryczna konstrukcja, zniekształcenia termiczne, pamięć w materiałach. To oznacza, że nie używamy stali.

GS: Chodzi o pola magnetyczne?
YBA: Tak, dokładnie o to chodzi. Jestem z tym bardzo ostrożny. I ostatnią sprawą są wibracje. Jeśli położy się pod YBA warstwę materiału to dużo zmienia. Pod względem pomiarowym to jednak nic nie zmienia. Tym wszystkim trzeba się zająć. Używam tranzystorów bipolarnych.

GS: Jest wielu ludzi, którzy nie mają żadnej wiedzy technicznej, ale mają za to silnie ugruntowane przekonania co do pewnych komponentów. Na przykład przyjmują za pewnik, że transformatory toroidalne są lepsze od konwencjonalnych, albo że tranzystory MOSFET są lepsze od tranzystorów bipolarnych.
YBA: Można powiedzieć, że mają rację. Ale oni dotykają tylko zewnętrznej warstwy problemu. Większość ludzi mówi, że wzmacniacze lampowe brzmią dobrze. Mówią "mój wzmacniacz brzmi jak lampowy". Nie należy tak mówić. Zadaniem wzmacniacza jest odtwarzanie muzyki. Nie jest dobry dlatego, że brzmi jak lampa. Patrząc na FETy powierzchownie można powiedzieć, że są one słodsze, ale są ograniczone pod pewnymi względami. Na przykład pod względem wydolności prądowej. Jest prawdą, że FETy są dobre. Dlaczego? Ponieważ z uwagi na swoją konstrukcję są mniej wrażliwe na zniekształcenia termiczne.

GS: A jak wygląda sprawa z transformatorami?
YBA: Używamy transformatora podwójne C, który jest trzy razy droższy od transformatora toroidalnego. Nie dlatego jest użyty, że jest drogi. Ma to techniczne przyczyny. Wykonywałem porównania. Próbuję sprawdzić to co jestem w stanie, dokonać porównań i wyjaśnić sprawę. Dla mnie istotne są głównie trzy sprawy. Pierwsza to pojemność pomiędzy pierwotnym a wtórnym uzwojeniem. Działa ona jak filtr, zatrzymuje defekty napięcia w sieci już na samym wejściu. Po drugie jak patrzymy na charakterystykę transformatora, to powinien on dawać stałe napięcie niezależnie od pobieranego prądu. Ale zawsze jest limit. Transformator podwójne C ma łagodne opadanie, zniekształcenia są podobne jak w lampach. Transformator toroidalny ma bardzo szybkie opadanie. A więc druga sprawa polega na łagodniejszym wprowadzaniu zniekształceń w transformatorach podwójne C. Trzecia kwestia to akumulowanie energii. Mając więcej energii uzyskuje się większą dynamikę, prawdziwą dynamikę. Przede wszystkim chodzi mi o te trzy rzeczy.

Poza tym trzeba zgrać średnicę transformatora z ilością tranzystorów i kablem używanym w konstrukcji. Niektórzy mówią, że potrzeba grubego kabla inni, że cienkiego. Nie w tym leży problem - kabel może być cienki, może być gruby. Trzeba pamiętać, że energia przepływa przez wzmacniacz, przez transformator, który ma wiele set metrów cienkiego kabla i energia przepływa przez niego, potem przez tranzystor - a przyglądając się tranzystorowi zauważymy, że jest on bardzo cienkim "kablem" - a potem przez kabel. Przekrój kabla to zewnętrzny problem. Ale wszystkie te rzeczy są ze sobą wzajemnie powiązane.

GS: Wykorzystujecie Państwo bardzo dużo specjalnie wykonanych części. Jak więc ocenia Pan sprawę jakości podstawowych komponentów, patrząc na to z punktu widzenia zastosowań w sprzęcie audio wysokiej jakości?
YBA: Jest to tragedia i sytuacja się pogarsza. Firmy stają się coraz bardziej międzynarodowe, mniejsze firmy zanikają. Duże firmy podążają za rynkiem, a rynek domaga się tanich komponentów. Nie troszczą się o jakość. Znalezienie dobrych części będzie coraz większym problemem.

Od początku projektowałem komponenty. Dzięki temu mogę zachować stałą jakość na przestrzeni wielu lat i dla wszystkich egzemplarzy. Dlatego mam własne rezystory, własne przełączniki, własne gniazdka RCA, własny transformator i własny kabel. Każda część ma też swój kierunek. Ludzie pracujący przy produkcji muszą mieć stale w pamięci, że każdy szczegół jest ważny. Jakość produkcji jest bardzo powtarzalna, nie ma żadnych egzemplarzy demonstracyjnych.

GS: Jak zauważyłem w fabryce jest dość specjalna organizacja pracy, konkretny człowiek jest odpowiedzialny za konkretny produkt.
YBA: Jest to bardziej interesujące dla pracownika. Wykonuje on wzmacniacz od samego początku do końca. To samo dla CD. Jest to bardziej wciągające, mniej drażniące, mniej nudne. Ludzie są też bardziej odpowiedzialni i starają się wykonać produkt jak najlepiej. Mogą też być bardziej dumni ze swej pracy w naszej firmie. To też jest bardzo ważne. Hi-endowe podejście musi być w każdym punkcie. Hi-end nie polega na tym, że coś jest drogie. Polega na tych wielu drobnych szczegółach, które dają jakość życia.

GS: Chciałbym zmienić temat. Ostatnio dokonał Pan zmian w swoich odtwarzaczach CD. Czy mógłby Pan wyjaśnić to zagadnienie nieco bardziej szczegółowo.
YBA: Jak mówiłem jestem miłośnikiem muzyki i byłem też miłośnikiem analogu. Mam około 6.000 LP. Mam samodzielnie zbudowany gramofon. Kiedy słuchałem CD to było to w porządku przez pierwsze 10-15 minut. Potem to było jakby ktoś piłował drzewo. Przy porównaniach wszystko było w porządku. Była barwa, była lokalizacja. Ale przy odsłuchu coś było źle.

Nagle zaświtał mi pewien pomysł. Czytałem w prasie naukowej artykuł, w którym twierdzono, że dodanie szumu może poprawić detekcję sygnału. Jest to interesujący paradoks - dodając szum uzyskuje się więcej informacji. Pomyślałem, że to może dotyczyć CD. Korzystne jest równoległe projektowanie audio i praca w Ecole Polytechnique, pomaga zachować otwartość umysłu.

Zastanawiałem się czy może dałoby się dodać odpowiedni szum, szum stochastyczny, odpowiednio uformowany szum. Celem tego szumu jest wydobycie większej ilości informacji. Szum jest analogowy, ale pracuje z sygnałem cyfrowym. Można poprawić CD i w ten sam sposób również video. Dam pewien przykład by to sobie lepiej wyobrazić. Weźmy jajko umieszczone w kratce dla jajek. Dostarczamy sygnał sinusoidalny. Ale jest on zbyt słaby do przemieszczenia jajka do sąsiedniej kratki. Patrząc na to można powiedzieć, że nie mamy żadnej informacji. W tym punkcie dodajemy stochastyczny szum, który nie jest sygnałem. Ale energia szumu jest wystarczająca by jajko jednak zmieniło swe położenie i przeszło do następnej kratki. I jajko będzie w swym ruchu podążało za głównym sygnałem, a nie za szumem. I pojawi się sygnał. Taka jest koncepcja mojej konstrukcji. To jest pierwsza zaleta.

GS: Rozumiem, że odbywa się to w układzie optycznym?
YBA: Tak. Używam lasera niebieskiego, który ma podwójną częstotliwość i mieszam światło główne i dodatkowe, aby uzyskać więcej informacji. Algorytmy mają mniej pracy. Dlaczego? Jedna trzecia powierzchni płyty nie zawiera wcale muzyki, służy do śledzenia ścieżki, korekcji itd. Dioda cały czas pracuje, ciągle się porusza, cały czas wykonywane jest ogniskowanie.

Załóżmy, że dioda jest na brzegu sygnału. Nie ma jedynki ani zera, ale jest wartość 0,9. Algorytm działa i ustala, że nie jest to zero, ale jest to jedynka. Dodajmy - mówiąc w uproszczeniu - 0,1 szumu, co daje w sumie 1. Kiedy sygnał równa się 1 to wraz z szumem daje to 1,1. Dzięki temu algorytm pracuje mniej. Opatentowałem to na świecie. Jest to bardzo proste, ale nikt na to wcześniej nie wpadł.

GS: Podejrzewam, że sama idea zrodziła się w telekomunikacji.
YBA: Tak, dokładnie tak było. Kiedy to wypróbowałem, od razu pojawiła się muzyka, analogowa, wciągająca. Byłem tym zdumiony.

Zaproponowaliśmy coś co jest kompatybilne ze wszystkimi płytami na rynku. To nie jest tak jak z HDCD, kiedy jest dwadzieścia kilka płyt. To można wykorzystać z każdym kompaktem.

MS: Wspomniał Pan, że projektuje Pan układy w sposób symetryczny. Czy oznacza to że są to układy zrównoważone?
YBA: Jest to sprawa bardziej fundamentalna. Na przykład kiedy w trakcie użytkowania Integre odłączy się kabel z zasilaniem, a potem włączy się go z powrotem, nic się nie stanie. Napięcie pojawia się (w tym momencie pan Andre zademonstrował zjawisko i wykonał gest równomiernego oddalania się złączonych dłoni) i niknie (tu gest równomiernego zbliżania dłoni aż do ich złączenia). Dla mnie jest to bardziej ważne niż konektory XLR. W przypadku kabla symetria jest istotna, tak aby nie było sygnału w ekranie. Gniazdka są mniej ważne. Używam RCA ponieważ kontakt jest lepszy. XLR jest gorszy, wtyk męski jest OK, ale żeński jest katastrofalny.

MS: Unika Pan elementów pasywnych w torze sygnału?
YBA: W YBA 1 i YBA 2 nie ma żadnych rezystorów emiterowych i od wejścia do wyjścia nie ma żadnych rezystorów ani kondensatorów, tylko tranzystory. W stopniu wyjściowym nie ma sprzężenia, nie ma tam rezystora.

MS: Co Pam sądzi wzmacniaczach tranzystorowych SE, wydają się one być nowym trendem na rynku?
YBA: Nie wierzę w to. Jest to interesujące rozwiązanie dla przedwzmacniaczy. We wzmacniaczu powoduje to problemy termiczne. Dla lamp może to być w porządku, bo mają one mniej problemów termicznych. Dla tranzystorów nie wierzę w to.

MS: A co ze zniekształceniami "crossover"?
YBA: Nie ma właściwie tych zniekształceń, nawet w klasie AB. To nie jest prawdziwy problem. Każdy mówi o tych zniekształceniach, a kiedy się temu przyjrzymy to tych zniekształceń nie ma. Jak tylko zastosuje się niewielki prąd spoczynkowy, to te zniekształcenia nikną. To nie jest prawdziwy problem. Problemy to kwestie termiczne czy zasilanie.

W klasie A zasilanie działa cały czas i to faktycznie jest zaleta. Dlatego też i w moich konstrukcjach staram się by zasilanie działało cały czas. Kondensatory pracują cały czas i jest to ważne, gdyż w elektrolitycznych kondensatorach nie poruszają się elektrony ale jony. Druga sprawa polega na tym, że diody w mostku prostowniczym wzmacniacza klasy A działają w obszarze liniowym, a w klasie AB nie, pracują na krzywej. Ale jeśli skonstruuje się zasilanie tak by pracowało cały czas, ten problem jest rozwiązany. I wówczas można spokojnie wykorzystywać stopnie klasy AB, które są bardziej niezawodne i rozwiązuje kwestię zniekształceń termicznych. W moich konstrukcjach dźwięk jest gładki, choć mamy do czynienia z bipolarnymi tranzystorami, które są zimne.

GS: W świetle tego co Pan powiedział, wiele innych konstrukcji wygląda jakby były projektowane pod kątem marketingu.
YBA: Tak. Staram się zidentyfikować faktyczne problemy. Trzeba zatroszczyć się o drobne szczegóły. Zniekształcenie "crossover" nie jest problemem, to wiadomo. Klasa A wydaje się być lepsza, nie z powodu samej pracy w klasie A ale ze względu na zasilacz.

GS: Czy jest jakaś inna ważne kwestia, o którą nie spytaliśmy, a którą Pan uważa za istotną?
YBA: Jest tak wiele rzeczy, że nie można się koncentrować na pojedynczej kwestii. Ludzie lubią się koncentrować na wybranym zagadnieniu i potem twierdzą, że to jest kluczowa kwestia. Nie mogę tak powiedzieć. Jest wiele spraw.

Nie lubię na przykład rozdzielać przetwornika od transportu. Przesyłamy sygnały o częstotliwościach MHz i powstaje jitter. Jest dla mnie szalone rozdzielanie konwertera od transportu. Nie wierzę w masę. Wielkość i ciężar nie usprawiedliwiają ceny. Jakość konstrukcji i szczegóły stanowią o jakości produktu. Jak klejnot - jest mały a zarazem drogi.

GS: Odchodząc od kwestii technicznych. Czy nie wydaje się Panu, że specjalistyczne audio zmierza w złym kierunku. W większym stopniu rozwija się marketing, a w mniej dba się o rzeczywisty rozwój produktów.
YBA: Absolutnie. Mówiłem o tym na początku. Jeśli mam jakieś niekorzystne doświadczenie z produktem, to akceptuję ten fakt. Pomaga mi to się rozwijać. Postęp nie jest zbyt duży i to od wielu lat. Oczywiście trzeba mieć dobry produkt. Trzeba go właściwie zainstalować. Osobiście uważam, że na poziomie technicznym wszystko jest w porządku. Czasami trzeba odpowiednio zainstalować system, a nie zabierać się za wymianę wzmacniacza. Trzeba znaleźć drobne szczegóły, które poprawią system. To co mówię jest niebezpieczne, ale tak uważam.

GS: Jako czasopismo jesteśmy chyba w mniejszości. Nie chcemy stwarzać wrażenia, że postęp jest szybki, że aktualne modele są wiele lepsze niż te sprzed dwóch lat.
YBA: W rzeczywistości różnice nie są duże. To jest to co mówiłem wcześniej, produkt dobry teraz musi być dobry jutro. Oczywiście pewne poprawki są dokonywane. Na przykład Integre jest w produkcji od 10 lat i teraz jest wersja alpha. Proponujemy użytkownikom upgrade do wersji alpha za niewielką opłatą i mają ostatnią wersją. Wykonaliśmy trochę drobnych poprawek dotyczących produkcji, dotyczą one małych detali. Te poprawki poprawiają przede wszystkim uniwersalność, jest to produkt łatwiejszy w użytkowaniu. Ale seria Signature jest bez zmian od wielu lat. Mamy na świecie wiele dobrych recenzji. Nawet jeśli produkt jest stary, jeśli został przekazany do recenzowania dwa lata temu, po dwóch latach pojawia się recenzja, a produkt jest na rynku. Tak jest na przykład w USA. Przekazaliśmy YBA 1 do recenzji dwa i pół roku temu i ciągle czekamy. Mamy czas, ale jak mówiłem, to co jest dobre teraz będzie dobre jutro. Jeśli jest zły wynik staram się to rozwiązać. Staram się zrozumieć co się stało. Czy to jest związne z moim urządzeniem czy z brakiem kompatybilności. Nigdy nie jesteśmy idealni.

MS: Co Pan sądzi o wzroście rynku na wzmacniacze lampowe. Niektórzy kochają dźwięk lampowy a nienawidzą tranzystorowego.
YBA: Też nienawidzę dźwięku tranzystorowego (śmiech). Lampy są bardziej muzykalne. Ale lampy są ograniczone, nawet kiedy dają dobry dźwięk, są bardziej zawodne i się starzeją. Nie wiadomo czy za kilka lat znajdzie się takie same lampy. Różne rodzaje lamp dają różne brzmienia. Tu pojawiają się problemy z lampami. Myślę, że interesujące jest opracowanie konstrukcji tranzystorowych bo są proste, niezawodne. Ze wzmacniaczem tranzystorowym można przeżyć 20 lat nic z nim nie robiąc. Zwłaszcza gdy jest zimny. Używam też 1% rezystorów bo są one bardziej stabilne w czasie. Jeśli ktoś lubi wzmacniacze lampowe, to w porządku.

MS: Sądzę, że wzmacniacze lampowe są podkolorowane, ciepłe, wygładzone, miękkie nie są w pełni przejrzyste, taki jest mój gust. Wysokie impedancje wyjściowe to bez sensu.
YBA: Można to porównać do jedzenia. Wzmacniacz lampowy jest jak ciastko z kremem, zbyt dużą ilością kremu. Krem jest w porządku, ale to nie jest rzeczywistość. Ale jeśli ludzie to lubią, to czemu nie. Nie jest to moja estetyka. Kiedy idę na koncert słyszę, że to nie jest tak. Czasami gdy pomieszczenie jest pełne drewna, w szczególnych warunkach dźwięk może być ciepły. Ale to tylko jeden koncert. Nie wszystkie płyty powinny tak brzmieć.

MS: Idealny wzmacniacz nie brzmienia.
YBA: Tak. Jest to trudne do osiągnięcia, ale tak powinno być.

GS: Czy nadal osobiście sprawdza Pan każdy egzemplarz sprzętu YBA?
YBA: Robię to nadal. Gwarantuję to. Słucham każdego egzemplarza. Nic nie opuszcza fabryki zanim tego nie posłucham. Każdy egzemplarz musi też pracować przez dwa dni aby się ustabilizować.

GS: Na koniec jeszcze jedna zmiana tematu. Słyszałem, że wykonuje Pan też nagrania.
YBA: Tak. Nagrywałem dla Sony Classics, dla Denona.
Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl