Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Siemel TU-10, TR-20, TA-20


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 1/99
Wymiary: (TA-20) 390,120,360; (TU-10) 390,100,302; (TR-20) 390,83,302 mm
Moc: 60/8, 90/4
Cena (2/1999): (TA-20) 13.600; (TU-10) 9.230; (TR-20) 9.230 zł
Zestaw testowy 1: Sonneteer Byron, JM Lab Point Source 5.1, Zoller Design Metropolis Imagination
Zestaw testowy 2: Sonneteer Byron, zestawy samodzielnie skonstruowane z głośników Scan-Speak Revelator i 18W8545, Zoller Design Metropolis Imagination
Testowano w grupie wraz z: Ancient Audio Passiv/Triode Mono, Jeff Rowland Concentra, Marton Opusculum 1.1, Primare A30.1, Siemel TU10/TR20/TA20, Yamaha AX-1090

Trzy urządzenia jako przedmiot jednej recenzji to przypadek nietypowy, przynajmniej w naszych testach. Takie zestawienie jest jednak najbardziej naturalne w zaistniałej sytuacji. Siemel przyjął bowiem dość ciekawą koncepcję marketingową. Oferuje dwa przedwzmacniacze w tej samej cenie, ale wykonane w różnych technologiach i adresowane do osób o różnych upodobaniach brzmieniowych. Natomiast jako partner dla przedwzmacniaczy przewidziany jest tylko jeden wzmacniacz mocy.

Firma Siemel istnieje od 1986 roku. Projektantem urządzeń jest pan Guillaudeau, który wcześniej pracował też dla Audio Analyse i DRG. Oprócz urządzeń audio projektował on też elektronikę do wielu innych zastosowań, na przykład do sprzętu medycznego.

Wszystkie trzy omawiane tu urządzenia są dostępne w dwóch standardach wykończenia różniących się nieznacznie ceną. Do testu otrzymaliśmy wersje droższe, w złocistym kolorze. Osiągalne są też nieznacznie tańsze w kolorze czarnym lub szarym. Płyty czołowe wykonane zostały z aluminium. Zależnie od wersji nóżki i pokrętła mogą być albo z aluminium, albo z pozłacanego mosiądzu.

TR-20 to tranzystorowy przedwzmacniacz o typowym zestawie funkcji. Ma on 6 wejść liniowych i jeden komplet gniazd magnetofonowych. Jedno z wejść oznaczone jako "Direct" umieszczono na przedniej ściance. TR-20 zaopatrzono też w regulację równowagi kanałów. Mniej typowym elementem wyposażenia jest możliwość skokowej zmiany wzmocnienia, selektor "gain" pozwala ustawić wartości 10, 13 lub 16 dB. Przedwzmacniacz pracuje w klasie A, tor audio jest całkowicie oparty na elementach dyskretnych.

Lampowy TU-10 ma nieco skromniejsze możliwości funkcjonalne od swego tranzystorowego krewniaka. Nie ma selektora do zmiany wzmocnienia, nie ma zdublowanych wyjść, ma o dwa wejścia mniej i nie dysponuje regulacją balansu.

TU-10 i TR-20 nie maję wejść gramofonowych, Siemel ma w ofercie osobne przedwzmacniacze gramofonowe MC-20 i MM-20, stosownie do rodzaju wkładki gramofonowej.

Końcówka mocy TA-20 jest w swej koncepcji urządzeniem dość typowym. Pracuje w klasie AB, ma moc wyjściową 60W na 8 omach i 90W na 4 omach, czułość 1V i impedancję wejściową 22k omy. Przy tak dobranych parametrach elektrycznych wejścia skonfigurowanie prawidłowo działającego systemu nie powinno nastręczać istotnych kłopotów. Jedynie dla współpracy z pasywnymi przedwzmacniaczami nie są to wartości optymalne, choć jak najbardziej możliwe do przyjęcia. Tor audio jest wykonany na elementach dyskretnych. Wzmacniacz ma konfigurację podwójnego mono. Zastosowano zabezpieczenia przeciwzwarciowe, przeciw przegrzaniu oraz prądowi stałemu na wyjściu. TA-20 ma typowe wielofunkcyjne wyjścia głośnikowe, a dodatkowo również gniazda Speakon - sporadycznie spotykane w urządzeniach domowych, natomiast popularne w praktyce profesjonalnej. Przy przedniej ściance znajduje się okazały toroidalny transformator, a w zasilaczu pracuje 8 kondensatorów o pojemności 10.000 µF.

Opinia 1
TR 20 / TA 20

Kompletny zestaw Siemela to drugi od góry pod względem ceny wzmacniacz w teście. W czasie dokonywania odsłuchów jego cena była jedynie minimalnie niższa od Concentry. System wzmacniający w tej wersji konfiguracyjnej prezentował nieco inny charakter brzmienia niż Concentra, choć na swój sposób całkiem interesujący. Wzmacniacz prezentuje barwy bardziej nasycone, ale nie tak czytelne i czyste. Instrumenty są obecne i namacalne, bardziej muzykalne i plastyczne, niestety ani w dźwięku wokali ani skrzypiec nie ma tylu informacji o dźwięku. Średnica jest mniej analityczna. Ogólnie dźwięk wydaje się bardziej ugładzony i delikatny. Nie jest to efekt jaskrawy, przy pierwszym słuchaniu odniosłem wrażenie że przekaz jest bardzo klarowny i dobrze nasycony, alternatywna propozycja w stosunku do Concentry, dopiero później wydał mi się mniej efektowny i nieco przygaszony. Co by nie mówić, za cenę krystalicznej czystości zyskuje się plastyczność i namacalność co wcale nie pogarsza ogólnej kultury brzmienia. Obaj z Mikołajem odnieśliśmy też wrażenie nieznacznego rozjaśnienia dźwięku. Najwyższe składowe w moim przypadku nie zwracały większej uwagi, blachy perkusyjne określiłem mianem delikatnych, przy bezpośrednim porównaniu do LFD wydały mi się jednak mało wyrafinowane, dobrze nasycone, ale zbyt monotonne jak na tak wysoką cenę. LFD prezentuje barwy góry z większą ilością najwyższych składowych, bardziej analitycznie i dynamicznie. Mikołaj chwalił górny zakres za swobodę i powietrze, faktycznie uwagi krytyczne wynikają raczej ze skłonności do doszukiwania się najdrobniejszych usterek.

Niskie dźwięki mają już bardziej określony charakter, choć tu również opinie ulegały stopniowej metamorfozie. Ostatecznie dół wydał się obfity w swoich najniższych składowych, co dodatkowo wiązało się z nieznacznym rozmiękczeniem i ociepleniem tego zakresu. Efekt ten nie byłby pewnie tak widoczny gdyby nie bardzo silna konkurencja w tym aspekcie. Pomijając to, kontrabas czy gitara basowa były bardziej melodyjne i obecne, miały więcej masy. Żaden ze wzmacniaczy w teście nie potrafił osiągnąć tak dalece satysfakcjonującego kompromisu pomiędzy ilością a jakością niskich składowych. LFD czy Concentra moim zdaniem prezentują bas zbyt oszczędnie, tu momentami może być on wolniejszy i mniej zwarty, wybór zależny jest od własnych upodobań. Podobnie jest z innymi składnikami oceny. Concentra prezentowała dźwięk bardziej oszczędnie, ale niesłychanie dynamicznie. Siemel jest bardziej plastyczny, niestety brzmienie może się wydać nieco uspokojone, nie jest tak motoryczne i żeśkie. Są to efekty mało jaskrawe i nie powodują żadnego dyskomfortu, ale tym właśnie różnią się te modele. Mimo wszystko oddanie potęgi brzmienia dużej orkiestry symfonicznej nie powinno nikogo zawieść, tym bardziej że oparte jest na solidnym basie. Artykulacja dźwięków pojedynczych instrumentów jest zaznaczona zupełnie przyzwoicie. Podczas słuchania kontrabasu Danielssona zanotowałem sporo pochlebnych opinii na ten temat.

Korzystnie przedstawia się również kreacja przestrzeni nagrań. Mikołaj zwraca uwagę na bardzo dobre oddanie głębi. Obraz jest sugestywnie przestrzenny, czytelnie przedstawione zostały dłonie pianisty ("Deep in a Dream" D.Brubeck) wyraźnie znajdujące się w innym planie. Mimo wszystko pozostał jakiś niedosyt: obecność pudeł, namacalność instrumentów - można oczekiwać więcej przy tej cenie. Przy porównaniu z LFD okazało się że obraz wprawdzie jest czytelny i stabilny, ale nie tak przejrzysty i odseparowany. Siemel generuje więcej masy powietrza, a mniej mikro detali, przekaz zyskuje więcej klimatu a mniej przejrzystości.

Dla mnie jest to wzmacniacz łączący w sobie bardzo wiele kompromisów co wskazywało by na jego olbrzymią uniwersalność, z drugiej strony jednak nie ma żadnych cech ekscytujących, mogących wynieść go ponad normę. Ten drobny aczkolwiek istotny element brzmienia jako całości posiadała Concentra i jej przyznałbym pałeczkę pierwszeństwa w tym teście.

Przeprowadzałem testy porównawcze krzyżując różne końcówki mocy i różne przedwzmacniacze. Najbliższa prawdy wydała mi się kombinacja TR 20 z końcówka LFD. Dźwięk charakteryzował się dużym wyważeniem, wokale zyskały na przejrzystości i analityczności, z większą łatwością przychodziło śledzenie pojedynczych dźwięków, a przekaz wciąż charakteryzował się dużą klarownością i miał nie narzucający się, nie przerysowany charakter. Zastosowanie TR 20 do końcówki LFD spowodowało że dźwięk nie był taki ostry i analityczny jak w przypadku przedwzmacniacza LFD, miał więcej składowych odpowiedzialnych za nasycenie barw, większą gładkość i plastyczność brzmienia. Ogólnie dźwięk Siemeli zyskał większą analityczność i żywość we wszystkich zakresach, natomiast dźwięk LFD więcej obecności, intymności i melodyjności. (JD)

TU 10 / TA 20

Po dłuższej przerwie dystrybutor dostarczył nam dodatkowy komponent Siemela, a mianowicie lampowy przedwzmacniacz TU 10. W międzyczasie nieco zmieniły się warunki odsłuchowe. Kolumny zastały zamienione na Zoller Imagination, nie można też było bezpośrednio porównać jej z innymi wzmacniaczami, musiało wystarczyć porównanie z TR 20 i LFD.

Brzmienie tranzystorowych Siemeli w połączeniu z Imagination wydawało mi się czasami zbyt jasne i ostre. Lampowy przedwzmacniacz znakomicie to poprawił, wprowadził więcej harmonii i spójności w materiale dźwiękowym nie tracąc wiele z efektów dynamicznych. Zwolennicy szybkiego tranzystorowego brzmienia nie byli by jednak zadowolenie z takiej zamiany, dźwięk uległ bowiem nieznacznemu rozmiękczeniu i ociepleniu. Najniższe składowe stały się nieco bardziej obfite i powolniejsze. Reprodukcja średnicy zyskała większą gładkość i klarowność brzmienia. Głos R.Pidgeon został odfiltrowany z wszelkiego brudu, stał się bardziej gładki i czysty, łatwiej przychodziło śledzenie poczynań wokalistki na scenie, zarówno jeśli chodzi o zmiany samego dźwięku jak i ustawienia względem mikrofonu.

Przy prezentacji TU 10 źródła były pełniejsze i bardziej namacalne. Mimo że lokalizacja okazała się mniej ostra to śledzenie pojedynczych instrumentów przychodziło z większą łatwością. Moje ucho w przypadku lampy ulegało większej iluzji obcowania z naturalnym i obecnym dźwiękiem. Instrumenty były bardziej odseparowane, posiadały wokół siebie otoczkę powietrza, pewien oddech. Mniej oczywiste były natomiast efekty związane z akustyką wnętrz. Jednym zdaniem ująłbym to w ten sposób: tutaj jest więcej muzyki a mniej efektów jej towarzyszących.

Różnice są nie aż tak wielkie. O ewentualnym zakupie bardziej będą decydować osobiste preferencje niż konkretna zmiana jakości, osobiście zdecydował bym się chyba na wariant z lampami, Mikołaj woli tranzystory. (JD)

Opinia 2
Biorąc pod uwagę cenę, nie byliśmy zbyt zadowoleni z jakości basu - w gronie pozostałych drogich wzmacniaczy testowanych tym razem kombinacja TU 10 / TA 20 miała najmniej do powiedzenia pod względem kontroli i wyrazistości - zarówno w sensie czysto barwowym jak też i dynamicznym. Choć bas wcale nie był przesadnie obfity, zwłaszcza w ocenie Radka, to jednak pozostawał zbyt miękki, szczególnie wyraźnie objawiało się to w przypadku basowych impulsów.

W naszych obserwacjach pojawiła się jedna wyraźna niespójność - być może tym razem któryś z nas przechodził chwilowy spadek odsłuchowej formy. W ogóle nie odnotowałem zarzucanego przez Radka rozjaśnienia wysokich rejestrów, co najwyżej sporadycznie lekkie ślady przenikliwości, pokazujące się na tle dość gładkiego, a nawet ciepłego brzmienia. Doprawdy nie wiem jak zsumować nasze obserwacje na ten temat.

Średnica zaprezentowała się klasowo. Przyjemne, nieźle nasycone barwy mogły się podobać. W brzmieniu wokali odnaleźć można było zarówno ciepło jak i otwartość.

W porównaniu do czołówki tej grupy kombinacja TU 10 / TA 20 ustępowała tez nieco swą dynamiką. Oprócz wspomnianych już ograniczeń w niskich rejestrach dały się też zauważyć pewne braki w szybkości. Zarówno dynamiczne szarpnięcia na basie jak i perkusyjne impulsy z dużym nasyceniem składników wysokoczęstotliwościowych zabrzmiały trochę zbyt miękko. Najkorzystniejszym aspektem dynamiki była żywość dźwięków o mniej transjentowej naturze.

Wzmacniacz pokazał spore możliwości przestrzenne. Przede wszystkim scena była wypełniona dźwiękiem, sporo się na niej działo. Wrażenie były dobre - ale pod warunkiem zachowania nieco obniżonego krytycyzmu. Przy skupieniu i wytężeniu uwagi zabrakło mi jednak drobnych szczegółów nadających instrumentom dokładniejszych konturów i bardziej konkretnego, uchwytnego charakteru.

TR 20 / TA 20

Dźwięk tranzystorowego przedwzmacniacza w połączeniu z końcówką mocy TA 20 nie wzbudził już kontrowersji. Zaobserwowaliśmy lekkie rozjaśnienie, ale to efekt mało istotny - większe znaczenie dla końcowego balansu tonalnego tak czy tak będzie miał dobór kolumn i wystrój pomieszczenia. Ważniejsza jest dobra jakość poszczególnych rejestrów. Wysokie tony zabrzmiały całkiem konkretnie, z dobrym oddaniem metaliczności z dużą dozą otwartości. Podobnie średnica miała niezłą klarowność. W większości przypadków bas dobrze korespondował z charakterem wyższych rejestrów - ujawniał się zwarty i kontrolowany charakter tego zakresu. Przy bardzo obfitym i nisko schodzącym basie miałem jednak nieraz wrażenie, że dźwięk staje się nieco bardziej miękki - już nie tak kontrolowany jak to było w przypadku Jeffa Rowlanda.

Możliwości dynamiczne były całkiem wszechstronne. Nie chciałbym tu specjalnie zwracać uwagi na poszczególne aspekty - nie mam w notatkach żadnych uwag jednoznacznie krytycznych ale i nie napotkałem na takie punkty które chciałbym wyróżnić jako wybijające się na tle konkurencji. Jak przystało na kosztowny wzmacniacz Siemel dobrze radził sobie z wszelkim materiałem muzycznym. Ale można na pewno uzyskać nieco lepszą szybkość, żywość i uderzenie, znowu przykład daje najdroższy wzmacniacz testu.

Stereofonia nie zaskoczyła niczym niezwykłym. Źródła pozostały w tych miejscach, gdzie się ich spodziewam, zaznaczono prawidłowo głębię i bliskość przedniego planu, obraz pozostał czytelny i całkiem przejrzysty, ogólnie prezentował dobrą klasę. Pewne subtelne szczegóły jednak lepiej wypadły przy wykorzystaniu konkurencyjnych wzmacniaczy. Marton miał na przykład trochę dokładniej zlokalizowany bas, a LFD i Jeff Rowland nieco lepiej poradziły sobie z przejrzystością i sugestywnością akustycznej otoczki.

Tranzystorowy przedwzmacniacz korzystnie wpłynął na poprawę analityczności w porównaniu ze swym lampowym krewniakiem. Działo się więcej, zdarzenia naświetlone zostały bardziej konturowo. Nie była to jednak ta sama niewymuszona swoboda i precyzja jaką zaprezentowały najlepsze urządzenia w niniejszej serii testów.

Trudno by było w spójny sposób ocenić wszystkie trzy testowane komponenty Siemela. Pewnie jest to naturalne - gdyby oba przedwzmacniacze działały dokładnie tak samo nie było by sensu produkować ich równolegle. Abstrahując od różnic w charakterze - które się mogą podobać lub nie - TR 20 był naszym zdaniem lepszy od TU 10 pod względem jakościowym. TR 20 pokazał też swą przewagę nad naszym LS0 - co po prostu koresponduje z pokaźną różnicą w cenie. Ogólnie kombinacja TR 20 i TA 20 zaprezentowała klasowy dźwięk, choć i w tym przypadku jednak przy bezpośrednich porównaniach faworytem okazała się nieznacznie droższa Concentra. W bezpośrednim porównaniu z produktem Jeffa Rowlanda komplet Siemela wydaje się nam zbyt drogi. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl