Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Marantz PM-80 II


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 1/96
Wymiary: 420,165,334 mm
Moc: 100/8 - 25/8
Cena (02/1996): 1.721 guldenów
Zestaw testowy 1: Meridian 500/563, JMlab Point Source 5.1
Zestaw testowy 2: Meridian 500/563, Monitor Audio Studio 20SE

Produkty Marantza widuje się w sklepach dość rzadko, jednak marka ta ma w Polsce cały czas oficjalną dystrybucję.

PM-80 II jest pod wieloma względami typowym przedstawicielem japońskich wzmacniaczy wyższej klasy średniej. Duża obudowa, konwencjonalne wzornictwo, spora moc wyjściowa, dość kompletne wyposażenie. Ten pomysł na robienie sprzętu znamy już doskonale. Podobnie jak większość firm japońskich Marantz lubuje się w stosowaniu firmowego żargonu. PM-80II ma więc takie rozwiązania jak LDPS, CCNE i HDAM. Przystępuję do tłumaczenia skrótów. Linear Drive Power Supply (LDPS) to zasilacz o niskiej impedancji wyjściowej. CCNE to Current Conversion Noise Eliminator. Opis w firmowych prospektach mówi tylko o tym, że ten układ służy do eliminacji szumów powstających w mostkach prostowniczych. Czym właściwie jest Hyper Dynamic Amplifier Module nie udało mi się nigdzie doczytać. Wiadomo tylko, że jest to układ na elementach dyskretnych i ma on pomagać w czystym odtwarzaniu dźwięków transjentowych. Regulacja głośności wykonywana jest przy pomocy aktywnego układu z pętlą sprzężenia zwrotnego.

Natomiast wyróżnikiem PM-80 II jest możliwość pracy w dwóch trybach, albo w klasie AB, albo w klasie A. Moc w drugim wariancie spada aż czterokrotnie, ze 100 do 25 W. Ma to jednak dawać czystszy dźwięk.

Na przedniej ściance dominują dwie duże gałki. Większa z nich to bardzo przyjemnie i precyzyjnie działające pokrętło regulacji głośności. Druga to obrotowy selektor źródeł do odsłuchu. Resztę klawiszy i pokręteł zgrupowano przy dolnej krawędzi ścianki. Wzmacniacz ma dwa komplety gniazd głośnikowych, które można odłączać przyciskami na przedniej ściance. Jest też niewielkie pokrętło do regulacji balansu, przycisk mono, filtr subsonic i niewielki selektor źródeł do nagrywania. Regulatory barwy można pominąć wciskając przycisk "source direct". Wyposażenie uzupełnia gniazdo słuchawkowe i przycisk mute do ściszania sygnału. No i oczywiście jest też przełącznik klasy A/AB. O pracy w klasie A informuje świecąca dioda umieszczona obok przycisku.

Opinia 1
Obaj z Michałem preferujemy brzmienie wzmacniacza Marantz pracującego w klasie A, niż w AB. Marantz (w klasie A) miał zaszczyt wystąpić w teście po lampowcach: B&S i ArtLine. W trójce tej najbardziej do gustu przypadł mi właśnie Marantz - oferował transparentny, homogeniczny dźwięk, bez euforycznych dodatków lamp. Powodem braku wskrzeszenia mej miłości do lampowego brzmienia w tym teście jest używanie prywatnie przez ostatnich kilka miesięcy wzmacniacza YBA Integre. Jeżeli kiedykolwiek będę miał okazje napisać recenzję Integry, będzie ona zawierała tylko jedno zdanie: "bliska idealnej nieobecność urządzenia w torze audio". Tak jak B&S, Marantz potrzebował około 15 minut na osiągnięcie optymalnego brzmienia. Na początku dźwięk odbierałem jako twardy i rzadki.

Marantz (A) tworzy bardzo kulturalną scenę dźwiękową. Instrumenty, wokaliści okupują przestrzeń za zestawami. Plany są wielowarstwowe, przejrzyste. Do tego dochodzi znakomita lokalizacja. Krawędzie źródeł pozornych nie są zbyt wyostrzone. Marantz ładnie też odtwarzał akustykę nagrań. Po B&S i ArtLine, nagrania Cure w końcu zabrzmiały jak z koncertu. Podobne spostrzeżenia dotyczą koncertu Milesa Davisa z Montreux - oklaski publiczności, instrumentarium zajmowały konkretne miejsca na scenie i sensownie oddawały akustykę. W stosunku do lampowców wymienionych wyżej, Marantz gra z mniejszą skalą dźwięku, prezentacja nie jest ofensywna, pierwszy plan nie dominuje całości przekazu. Instrumenty prezentowane przez Marantza nie były tak duże i obecne jak z B&S, ale z drugiej strony, łączyła je pewna atmosfera, nie odczuwałem sterylności. Również Michał wskazuje, że Marantz ma bardzo schludnie wybudowaną scenę.

Bas z Marantza odebraliśmy jako niezbyt obszerny. Jest on szczupły, za to bardzo zwinny, rytmiczny. Przewaga nad lampowcami polega także na lepszej separacji instrumentów basowych. Linia basu miała więcej szczegółów, wibracji, subtelnych wybrzmień. Michał podkreśla, iż rytm był tu lepiej naznaczony, ale ostatecznie brakowało w grze Marcusa Millera dźwięczności i precyzyjnych konturów w wyższym basie.

Barwy były bogate w treści, czyste i mocno nasycone. Instrumenty dęte z koncertu w Montreux były jednak już tu bardziej przenikliwe niż we wzmacniaczach lampowych. Dźwięki cechowały się kapitalną płynnością, plastycznością, ale nigdy nie traciły konturów. Wokal Cassandry Wilson był nasycony emocjonalnie, pełny, chociaż jak już wspomniałem trochę wycofany i mały w stosunku do wzmacniacza B&S. Wysokie tony nie były poddane zabiegom zmiękczenia, dosłodzenia. Talerze perkusji brzmiały bardzo naturalnie, czysto, a jednocześnie z metalicznymi rozbłyskami. W żadnym nagraniu nie odnotowałem, aby zakres góry i wyższego środka był w jakimś stopniu irytujący.

Marantz pracujący w klasie A oferuje bardzo higieniczny i muzykalny dźwięk. Po wzmacniaczach B&S i ArtLine to właśnie Marantz uzyskał wysokie noty za odtworzenie nagrań z płyty "Bright Size Life". Dźwięk był kapitalnie kontrolowany, szybki, sowicie okraszony aurą studia. Jaco Pastorius i Pat Metheny nareszcie zagrali razem.

W stosunku do wzmacniaczy lampowych, Marantz gra trochę małym, wycofanym dźwiękiem. Za to przejrzystym i transparentnym. Ostatecznie Marantz był bliżej prawdy płynącej z odtwarzacza CD, niż B&S i ArtLine.

Marantz pracujący w klasie AB nie oferuje nic specjalnego. W trakcie testu nie sądziłem, iż słucham urządzenia droższego niż 1000 zł. Dźwięk stracił uporządkowanie, przejrzystość. Przede wszystkim brakowało nam porządnego rytmu na basie. Bębny z koncertu Milesa Davisa w Montreux straciły siłę, gitara basowa Jaco Pastoriusa była zbyt miękka i lekka. Barwom także umknęła odrobina ciepła i gładkości. W klasyce dźwięk nie był zbyt otwarty, holograficzny. Po dokładnym zapoznaniu się ze swoimi i Michała notatkami, okazuje się, że Marantz z klasą AB właściwe pod każdym względem ustępuje trybowi pracy w klasie A. 100 watów mocy na kanał wypadło też blado w stosunku do małego wzmacniacza Alto. Podsumowując, Marantz w klasie AB to bardzo przeciętny poziom brzmienia, nie wychodzący poza możliwości budżetowych konstrukcji brytyjskich. (MS)

Opinia 2
Odsłuchy wzmacniacza w klasie AB nie były większym sukcesem. Mimo ogólnej poprawności, mimo zachowania neutralności rozumianej jako całościowa równowaga w paśmie, przejście przez Marantza odbijało się niekorzystnie na barwach instrumentów. KK był szczególnie zawiedziony nagraniami akustycznych instrumentów w klasyce i takie było też moje odczucie. W górnych rejestrach instrumenty nie miały zbyt wiele krystalicznego blasku. Skrzypce były trochę zbyt szare, wibrafon - normalnie tak dźwięczny i krystaliczny - tutaj był trochę zbyt matowy, obaj zwróciliśmy też uwagę na mało konkretne, jakby niedokładnie wyartykułowane, brzmienie fortepianu. Myślę, że nałożyły się tu dwa zjawiska - oprócz uszczuplonej barwy nie dość dobrze były też artykułowane dynamiczne wybuchowe transjenty. Dobre odtworzenie fortepianu wymaga zaś wysokich osiągów w obu tych dziedzinach. Szerokopasmowy dźwięk tego instrumentu, o bogatej barwie i ostrych dynamicznych transjentach, łatwo staje się nieprzyjemny gdy sprzęt ma jakieś niedostatki.

Jak zauważył KK lepiej wypadła muzyka rockowa. Można to zinterpretować w ten sposób, że zubożenie barwy nie było tu tak odczuwalne, natomiast dość przyzwoity bas i sensowna dynamika dawały niezłe efekty. Bas to zakres gdzie osiągnięto udany kompromis. W miarę rozciągnięty, ale nie super potężny i nie przytłaczający. Barwowo nie idealny, jednak z grubsza oddający informacje o różnych instrumentach. Stosunkowo najmniejsze były też zmiany w charakterze niskich tonów przy przejściu do pracy w klasie A.

PM-80 II (AB) nie wyróżniał się lepszą od przeciętnej analitycznością. Przejrzystość też nie była zbyt dobra. Te elementy uległy jednak zmianie przy pracy w klasie A. Pierwsze wrażenie po przełączeniu było takie, że barwa uległa wyostrzeniu, co w tym przypadku oznaczało poprawę. Wzmacniacz zyskał kilka atutów, których mu przedtem brakowało. Barwa średnicy i wysokich tonów była lepsza, dźwięk był mniej szary, zyskał trochę więcej blasku. Oceniając barwę ogólnie, a nie tylko w porównaniu do wariantu AB, można powiedzieć, że Marantz osiągnął już dobrą jakość i połączył kilka pozytywnych cech takich jak ogólne zrównoważenie, minimalizacja zniekształceń barwy i nie najgorsza sugestywność.

Lepsza była też klasie A analityczność i przejrzystość. Czytelniejsze były odgłosy artykulacyjne, czytelniejszy był pogłos wokół instrumentów. Dobrej jakości była też lokalizacja i scena stereofoniczna w ogóle.

Jakie są różnice dynamiczne przy zmianie trybu pracy? Mimo zmniejszenia mocy, brzmienie jest żywsze w klasie A, jak sądzę wynika to głównie z lepszej barwy. Przy przesterowaniu w klasie A dźwięk został poddany zauważalnej kompresji, lecz odbyło się to w łagodny sposób. Natomiast pracując w klasie AB można się zbliżyć do 100W bez obawy, że spowoduje to jakąś zmianę w charakterze dźwięku. Mimo wszystko ocena obu trybów pracy pozostaje taka jak pisałem wcześniej. Lekko przesterowane 25W klasy A brzmiało tak samo dobrze jak czyste 100W klasy AB. Wykorzystując mało efektywne kolumny w większych pomieszczeniach, przy pracy z dużymi sygnałami być może będziecie Państwo preferować tryb AB. Nie sądzę by taka sytuacja mogła zaistnieć zbyt często.

O ile w klasie AB Marantz jest urządzeniem przeciętnym, zbyt drogim jak na swoją jakość dźwięku, to pracując w klasie A zasługuje już na dobrą ocenę. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl