Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Artline Astral


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 6/96
Wymiary: brak danych
Moc: 25/8
Cena (12/1996): 700 zł
Zestaw testowy 1: Meridian 500, mbl 1511, Zoller Design Metropolis Imagination
Zestaw testowy 2: Meridian 500/563, Monitor Audio Studio 20SE
Testowano w grupie wraz z:

Marka ArtLine kojarzy się nam z pionierskimi na polskim rynku działaniami. Firma ta w ostatnich latach jako pierwsza spróbowała ożywić rodzimą produkcję wzmacniaczy lampowych. Bez wątpienia w tym czasie na rynku lampowców coś się w Polsce zmieniło, choć trudno powiedzieć na ile było to zasługą firmy ArtLine, na ile prasy, na ile innych producentów, dealerów i samych klientów. Wcześniej lampowe wzmacniacze funkcjonowały prawie wyłącznie w świadomości nielicznych audiofili zainteresowanych importowanym sprzętem hi-endowym. Teraz jest to opcja dostępna dla mniej zamożnych klientów.

Mimo wszystko, lampowce nie są jednak produktem dla początkujących. Nawet najtańsze konstrukcje krajowe to urządzenie, które należy zaliczyć do średniej klasy cenowej. Głównym założeniem przyświecającym przy projektowaniu tranzystorowej konstrukcji ArtLine było więc stworzenie produktu tańszego, bardziej dostępnego.

Wzmacniacz ma 150 W transformator. Pojemność kondensatorów w zasilaczu jest większa niż by można oczekiwać. Czy bardziej chodziło tu o zaimponowanie klientom, czy jest to owoc filozofii projektowej trudno mi powiedzieć.

Wyposażenie jest skromne. Trzy wejścia liniowe i regulator głośności to właściwie wszystko. Gniazda wejściowe i wyjściowe są złocone. Gniazda Cinch do podłączania źródeł umieszczono na bocznej ściance, podobnie jak we wcześniejszych konstrukcjach lampowych. Włącznik sieciowy umieszczono na ściance tylnej. Astral jest bardzo zwarty i zajmie niewiele miejsca na półce.

Osiągalne są dwie wersje wykończenia. Dostarczona do testu ma charakterystyczny wygląd z pokaźnym radiatorem umieszczonym na wierzchu. Wielkość radiatora nie wynika z konieczności aż tak efektywnego chłodzenia, ale ma raczej przyciągać uwagę potencjalnych nabywców. Druga wersja (której osobiście nie widzieliśmy) wykonana jest w standardowej szerokości i konwencjonalnej prostopadłościennej obudowie.

Opinia 1
Wzmacniacz ArtLine był najtańszym elementem w torze audio. Jedynie wykorzystane interkonekty LFD Spirolink 3 są marginalnie tańsze. Muszę przyznać, ze ten mały wzmacniacz sprawował się bardzo dzielnie. Dźwięk był w wysokim stopniu higieniczny, przyjemny w odbiorze. Przy swej cenie 700 zł jest to tak dobre urządzenie, że wręcz nie wypada pisać szczegółowej recenzji.

Porównując ArtLine do innych wzmacniaczy uwagę zwraca dobra przestrzenność dźwięku. Scena była dość głęboka i szeroka - dźwięki solidnie uporządkowane. Bardzo przestrzenne, oderwane od głośników są też wysokie tony. Grając dużym dźwiękiem ArtLine nie buduje już super stabilnych, namacalnych źródeł pozornych. W porównaniu do drogich urządzeń ten wzmacniacz gra odrobinę zbyt rzadkim dźwiękiem. Jest to jakby obraz złożony z dużej ilości drobnych elementów, ale trochę oddalonych od siebie. Wiąże się z tym także barwa tego wzmacniacza. ArtLine brzmi bardzo pastelowo, czasami sucho i puszyście. Nie ma tutaj wyraźnej soczystości i obfitości barw. Barwa nagrań nie jest też zbyt mocno modyfikowana wraz ze zmianą płyty w odtwarzaczu. Z drugiej strony dźwięk ArtLine jest gładki, pozbawiony poważniejszych granulacji. Na zestawach Imagination - wspomagających agresję zawartą w nagraniach lub w elektronice - ArtLine ogólnie zabrzmiał czysto i miękko.

Dynamicznie ArtLine prezentuje się poprawnie, w nagraniach nie ma zbyt wyraźnej kompresji, czy też spowolnienia rytmu. Marginalnie także preferuję dynamikę i żywość brzmienia ArtLine nad możliwości droższych AncientAudio i Fase. Bas jest rytmiczny, ale z całą pewnością daleko tu jest do klasy Audiolaba. W porównaniu ze wzmacniaczem z Huntington ArtLine brzmi nawet nieśmiało i zbyt powściągliwie na basie. Bas nie był ani zbyt silny, ani zbyt szybki. Natomiast równomierność rytmiczna, utrzymywanie kołyszącego tempa były całkiem poprawne. Nagrania Fugazi ukazały zadowalający poziom w dziedzinie rytmu i zwartości impulsów basowych, ale ilość energii była dość skąpa.

Teraz wyobraźmy sobie, że zabieramy ArtLine z toru audio za ponad 30 tysięcy złotych i wpinamy go w system oparty o zestawy głośnikowe i CD za powiedzmy 2.000 zł razem. Czy można teraz coś zarzucić wzmacniaczowi ArtLine. Firma ArtLine nigdy nie epatowała nas wysokimi cenami, ani akrylowymi obudowami. Najważniejszy zawsze był dźwięk. Przy cenie 700 zł, Astral zasługuje na najwyższe uznanie za walory soniczne jak i jakość wykonania urządzenia. Wkład tego producenta w rozwój taniego, dobrze brzmiącego polskiego hi-fi jest nieoceniony. Ach, jeszcze jedno, wzmacniacz nie miał problemów z wysterowaniem zestawów Imagination, które są co prawda efektywne, ale impedancja spada na basie do 3.5 oma. (ms)

Opinia 2
Słuchanie Astrala nie przyniosło większych emocji, co przy jego cenie powinni Państwo uznać za spory komplement z naszej strony. Jako zdecydowanie najtańsze urządzenie testu, ArtLine był w niewygodnej sytuacji i z konieczności musiał konkurować ze znacznie droższymi wzmacniaczami.

W porównaniu do bardziej wyrafinowanych konstrukcji, Astral cechuje się dość konwencjonalnym, a nawet wyblakłym brzmieniem. Większych zaburzeń barwy nie zaobserwowaliśmy. Ze strony Krzysztofa pojawiła się jedynie krytyczna uwaga dotycząca nieprawidłowej barwy fletu. Z reguły dźwięk charakteryzował się niezłą poprawnością i sporą dozą kultury. Taki sposób prezentacji trochę może obniżyć poziom emocji przy odsłuchu. Oczywiście umykały pewne elementy takie jak klarowność wysokich tonów, melodyjność średnicy.

Astral okazał się być najmniej wydajnym mocowo wzmacniaczem testu. W swoim zestawie płyt wybieram zawsze kilka nagrań akustycznych, które mają niski poziom średni i od czasu do czasu zawierają znaczne skoki dynamiki do wysokiego poziomu. Poziom głośności we wzmacniaczu ustawiam wówczas na wysokim poziomie i mogę zaobserwować jak wzmacniacz poradzi sobie przy chwilowych przesterowaniach. Astral niestety nie miał odpowiedniego zapasu mocy impulsowej ponad moc średnią i pojawiły się dość wyraźne zniekształcenia. Połączenia kolumn o efektywności poniżej 88 dB, pokojów od dwudziestu kilku metrów w górę i upodobania do głośnego słuchania może być bardzo ryzykowne w przypadku tego wzmacniacza. Natomiast jak wskazują wyniki MS/MK elastyczność prądowa była wystarczająca nawet do dość trudnej impedancji Metropolis Imagination.

Ważniejsze będzie jednak jak sprawuje się Astral używany w ramach swoich możliwości. W tych przypadkach dynamika też jest trochę ograniczona, ale nie w drastyczny sposób. Rytmika jest zachowana na dość przyzwoitym, średnim poziomie. Obaj stwierdziliśmy zgodnie, że subiektywnie wzmacniacz ten grał ciszej niż pozostałe. Najbardziej na ograniczenie subiektywnie postrzeganej żywości wpływało chyba złagodzenie transjentów. Faza ataku przy uderzeniu w bęben, szarpnięciu strun nie jest tu tak dynamicznie swobodna jak w dobrych, droższych wzmacniaczach. Jeśli weźmiemy pod uwagę cenę, to ograniczenia te nie były aż tak duże.

Stereofonia pozostała w całkiem prawidłowym kształcie. Nie wystąpiły poważniejsze kłopoty z separacją instrumentów i wybudowaniem sceny. Natomiast zauważalne było ograniczenie przestrzenności. Wokół dźwięków ograniczona została otoczka towarzyszącego pogłosu, przejrzystość nie była zbyt sugestywna.

Opisując Astrala nie byłem zbyt pewny jak właściwie podsumować ten wzmacniacz. Owszem, można wyszczególnić jego cechy brzmieniowe, ale przecież to że barwa czy dynamika wzmacniacza za 700 zł ustępuje Audiolabowi za 3.500 zł albo kombinacji LFD za 12.000 zł jest całkiem naturalne. Aby lepiej ocenić stosunek jakości do ceny wykonałem dodatkową próbę - porównałem Astrala z sędziwym NAD 3120. W 1984 wzmacniacz ten kosztował 110 funtów (czyli w przeliczeniu 530 zł). Jestem przekonany, że dokładnie taki sam wzmacniacz wyprodukowany obecnie kosztowałby więcej od Astrala. Bez wątpienia Astral wypadł w tym krótkim porównaniu korzystnie. Miał bardziej zwarty bas, lepsze było uporządkowanie w skomplikowanych utworach. Średnica 3120 była w swej całej masie cieplejsza, ale za to przełom środek/góra był bardziej ziarnisty. To spowodowało, że zimniejszy Astral jednak był całościowo przyjemniejszy w odsłuchu.

Astral nie oferuje co prawda niczego spektakularnego, ale jego brzmienie jest łatwe do akceptacji i co dla mnie bardzo ważne, nie deformuje proporcji całego przekazu muzycznego. Mimo kilku ograniczeń, wzmacniacz ten zachowuje brzmienie o sporej dozie kultury. Gorąco zachęcam do porównań z konkurencją, wydaje mi się, że ArtLine bez trudu może rywalizować z najlepszymi tanimi wzmacniaczami importowanymi. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl