Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Anthem Integrated


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 3-4/97
Wymiary: 480,134,330 mm
Moc: 25/8, 25/4
Cena (08/1997): 1.595 USD
Zestaw testowy 1: Mission Cyrus DiscMaster, Audiomeca Mephisto, mbl 1511, Meridian 566, Zoller Design Metropolis Imagination
Zestaw testowy 2: Audiomeca Mephisto, Meridian 566, AudioNote AN-J/SP
Testowano w grupie wraz z:

Wzmacniacz Anthem Integrated 1 pochodzi od kanadyjskiego producenta sprzętu high-end: Sonic Frontiers. SF specjalizuje się w urządzeniach lampowych, przede wszystkim uznanie zdobyły przetworniki C/A, odtwarzacze CD i przedwzmacniacze - wszystkie wyposażone w lampowe stopnie w torze audio. Anthem jest urządzeniem dedykowanym na sektor rynku o dość umiarkowanych cenach, SF natomiast rywalizuje z najlepszymi i najdroższymi markami. Do SF należy też oddział nazywany The Parts Connection - zajmuje się on dystrybucją różnych elementów elektronicznych wysokiej jakości (rezystory, konektory itp). Znanym produktem PC jest przetwornik C/A sprzedawany jako kit o nazwie Assemblage DAC-1 (obecnie w wersji HDCD DAC-2).

W układzie elektronicznym wzmacniacza mamy kilka stopni. Wejście oparto na triodzie ECC81 (12AT7). Steruje ona inwerter fazy pracujący na lampach ECC82 (12AU7/6189). W stopniu wyjściowym mamy cztery miniaturowe pentody na kanał EL84 (6BQ5) pracujące w trybie push-pull "ultra liniowym". Ten tryb jest określany przez producenta jako pośredni między pentodowym, a triodowym. W ten sposób dążono do uzyskania dużej mocy pentod połączonej z liniowością triod. W Integrated 1 mamy też - jak to określa producent - minimalne sprzężenie zwrotne. W zasilaczu zastosowano trzy stabilizatory napięcia o niskiej impedancji wyjściowej, poprawiające separację pomiędzy poszczególnymi stopniami wzmacniacza. Do Anthema dostępny też jest jako opcja wzmacniacz gramofonowy MM/MC (na lampach ECC83 i E88CC, o wzmocnieniu napięciowym 40 dB).

W Anthemie podobnie jak w produktach Sonic Frontiers mamy wysokiej jakości elementy: potencjometry Noble, kondensatory MIT i Solen. Rezystory Holco, Resista, Draloric.

Wzmacniacz posiada wyjście sygnału z przedwzmacniacza i wejście na wewnętrzną końcówkę mocy. Wyjście "pre" posiada bardzo wysoką impedancję wyjściową 7 komów. Producent zaleca impedancję obciążającą około 100 k omów. Z tego powodu nie testowaliśmy wyjścia oznaczonego jako "przedwzmacniacz".

Prawie całą powierzchnię wnętrza obudowy Integrated 1 zajmuje duża płytka drukowana. Znajdują się na niej transformatory wyjściowe, kondensatory zasilacza i wszystkie lampy. Przy ściance przedniej została umieszczona ponadto mała płytka montażowa dla potencjometrów: głośności i zrównoważenia kanałów (jak wspomniałem pochodzących od Noble). Przy ściance tylnej obudowy przytwierdzono pionowo trzecią płytkę, do niej są z kolei przytwierdzone wszystkie gniazda Cinch oraz mechaniczny selektor źródeł sygnału. Jest on połączony z pokrętłem (przełącznikiem) na ściance przedniej długim, metalowym prętem. Uwagę zwraca duży transformator sieciowy (standardowy) i relatywnie małe dwa transformatory wyjściowe. Należy pamiętać, iż stopnie wyjściowe na lampach pracujących w trybie push-pull nie wymagają tak dużych transformatorów jak wyjścia SET. Zatem proporcje wielkości transformatorów są odwrotne niż ma to miejsce na przykład we wzmacniaczu AudioNote.

Na ściance tylnej znajdujemy przestronnie rozmieszczone gniazda Cinch. Odległości dla wejść liniowych pomiędzy gniazdkami L i R sięgają nawet siedmiu centymetrów.

Trochę niewygodne okazuje się w praktyce rozmieszczenie gniazd głośnikowych. Trzy gniazda wyjściowe: 4 omy, 8 omów i masa są ułożone pionowo w niezbyt dużej odległości. Jest to pewne utrudnienie dla osób korzystających z cienkich kabli głośnikowych i pragnących włożyć je w otwór w gwincie. Najbezpieczniej wykorzystać kable zakończone widełkami "U" lub wtykami typu "bananki".

Ścianka przednia jest wykonana z dość grubego płata aluminium. Znajdują się na niej tylko niezbędne pokrętła: głośności, balansu i wyboru źródeł. W sumie z zewnątrz Integrated 1 prezentuje się skromnie i raczej przypomina duży wzmacniacz tranzystorowy niż lampowy.

Wymiana lamp w Anthem wymaga odkręcenia osiemnastu śrubek, aby zdjąć pokrywę obudowy. W kartonie transportowym obok wzmacniacza znalazłem tekturowe pudełko. Po jego otwarciu, w środku ujrzałem formę z gąbki z wycięciami (bądź przegródkami na pewne akcesoria). Do redakcji MHF wzmacniacz dotarł już z umieszczonymi na płytce elektronicznej, w odpowiednich gniazdkach wszystkimi lampami. W innym wypadku (na przykład zakupu w sklepie urządzenia zupełnie nowego) lampy należy zainstalować samemu. Nie jest to trudne. Trzynaście lamp jest zapakowanych w małe kartoniki, te z kolei są ułożone w przegródkach gąbki. Na kartonikach znajdują się symbole lamp, korespondujące cyfry wydrukowano też na płytce drukowanej obok gniazd. Gąbka ma też miejsce na specjalny śrubokręt do odkręcania śrub obudowy. W ostatniej z przegródek (największej) spoczywa para bawełnianych rękawiczek (!) - zakłada się je, aby palce nie stykały się ze szklaną powierzchnią lamp. Jestem mile zaskoczony tą dbałością o szczegóły. Wiem też z obserwacji, iż wielu doświadczonych konstruktorów wzmacniaczy lampowych nie ma żadnych oporów przed chwytaniem lamp całą dłonią. (ms)

Opinia 1
W prezentowanej tu grupie wzmacniaczy mamy aż trzy drogie konstrukcje lampowe. Podobieństwa brzmieniowe między nimi są wbrew pozorom zaskakująco śladowe. Mniejsze różnice dotyczą moim zdaniem recenzowanego tu obozu "solid state".

Niespodziewanie odległe od centrum równowagi okazało się brzmienie wzmacniacza Anthem Integrated 1. W dźwięku pojawia się sporo korzyści wynikających z faktu, iż jest to urządzenie lampowe, ale występują też i zjawiska, które trudno mi uznać za mające korzystny wpływ na brzmienie.

W Integrated 1 mamy do czynienia z bardzo interesującą i nietypową barwą. Wszystkie nagrania począwszy od audiofilskich wydawnictw jazzowych, a skończywszy na Remasters Led Zeppelin, ogólnie rzecz biorąc brzmią zamszowo, pluszowo, velvetowo. Pasuje też określenie kulinarne: dźwięk kremowy. Patrząc na całość spektrum dźwiękowego - Anthem brzmi miękko. Wnikając dokładniej w podpasma, szczególnie wyższe zakresy średnicy i wysokich tonów, wyczuwalne są w nich lekkie i niegroźne szorstkości.

Anthem skrupulatnie usuwa zimne i twarde składniki dźwięku. Nagrania Cassandry Wilson i Claire Martin cechują się lekko schłodzoną i odświeżoną równowagą tonalną, poprzez Integrated 1 nie pozostało po tym śladu. Wyższe rejestry są dość suche, wysokie tony odbierałem wręcz jako szumiące. Wyższe harmoniczne instrumentów - szczególnie odczułem to na saksofonach - były pozbawione soczystości. Brakowało mi charakterystycznej przenikliwości i blasków.

Integrated 1 tworzy obrazy stereofoniczne pozbawione pełnego realizmu. Słyszalne to jest jako uszczuplenie ilości atmosfery i drobnych detali wokół instrumentów. W dźwięku gitary mikrotransjenty były jakby przykrywane, maskowane. W sumie wiele ostro z natury brzmiących instrumentów poprzez Integrated 1 przyjęło złagodzony, mglisty charakter. W nagraniach Manhattan Transfer i Claire Martin nie byłem też do końca urzeczony separacją głosów. Integrated 1 tworzy jakby jeden wielki dźwięk, w którym należy następnie wyławiać mniejsze dźwięki.

Wszyscy audiofile pragną mieć szeroką i głęboką scenę muzyczną. Tutaj Anthem spisuje się poprawnie. Szczególnie szerokość przedniego planu nie ustępuje w niczym pozostałym testowanym tu wzmacniaczom. W parze z rozmiarami sceny nie idzie jej przejrzystość. Ostrość obrazu stereofonicznego jest jakby lekko rozmazana. Poprzez różne nagrania audiofilskie i "normalne" analityczność jest średniej klasy. Integrated 1 stawia jakby znak równości w dziedzinie rozdzielczości detali pomiędzy wysokiej jakości i przeciętne nagrania. Kierunek tego równania jest chyba oczywisty.

Integrated 1 posiada też ślady szczątkowej natarczywości w wyższych rejestrach średnicy. Jest to zauważalne na instrumentach dętych w nagraniach jazzowych. Efekt ten prawdopodobnie związany jest z oddziaływaniem wzmacniacza z przebiegiem impedancji zestawów Zoller Hi-Fi Design - mamy tam ostre wznoszenie impedancji na średnicy. Z drugiej strony podobnych efektów sonicznych nie odnotowałem w takim samym stopniu na wzmacniaczu AudioNote Oto SE, który także nie posiada zbyt niskiej impedancji wyjściowej.

Podczas, gdy wyżej opisane zjawiska w praktyce znajdują się w granicach przyzwoitości, to zupełnie nie mogę pozostać tolerancyjny wobec właściwości dynamicznych i basu tego wzmacniacza. Niskie rejestry są poważnie poszerzone. Anthem ma najmniej konturowy bas z całej tu testowanej grupy. Nagranie Foggy Day (ballada jazzowa) na tym wzmacniaczu odebrałem jako "bardzo foggy". Bas i niskie rejestry średnicy brzmią obszernie i mało przejrzyście. Barwa tego zakresu jest doprawiona "skondensowanym proszkiem". Ogólnie rozumiana transparentność jest tutaj poważnie ograniczona.

Dynamikę odbierałem jako pozbawioną rozmachu. Wzmacniacz brzmi cały czas spokojnie, nawet zaryzykowałbym określenie puszyście. Gwałtowne transjenty basu są na Anthem złagodzone i poddane kompresji. W sumie wzmacniacz ten brzmi lekko i zbyt "bezpiecznie" z szerokim wachlarzem materiału dźwiękowego - na klasyce i na ostrym rocku. Napięcie emocjonalne stymulowane rytmem także nie przekonuje. W sumie jest to najmniej angażujący wzmacniacz lampowy jakiego miałem okazję słuchać, jeżeli jako kryterium weźmiemy tempo, szybkość, uderzenie itp.

Anthem to wzmacniacz, który przy pierwszym spotkaniu sprawia wrażenie przyjemnego i swobodnie brzmiącego. Okazuje się jednak, że pomimo braku złośliwych podkolorowań takich jak agresja i twardość, w dźwięku jest ślad lekkiej szorstkości lub też "papierowego szelestu". Umiejętności basistów i perkusistów rockowych są tak na prawdę dalekie od doskonałości, ale "czad" finalny bardzo się wszystkim podoba. Tak też odbieram wzmacniacz Integrated 1. Miłość lub nienawiść - sami wybierzcie, gdy posłuchacie Anthem. Wzmacniacz na swój sposób muzykalny, ale nie wyjątkowy. (ms)

Opinia 2
Zakresem, który najbardziej przyciąga uwagę jest średnica i dolna część wysokich tonów. Przyjemnie brzmi na przykład gitara akustyczna, dobrze wypadają też wokale, jest tam ładny i żywy koloryt. W miarę jak przesuwamy się w stronę wyższej części średnicy, kiedy odtwarzany jest fortepian, skrzypce, to pojawia się trochę nadmiernego dobarwienia, nawet przenikliwości. Wzmacniacz ma przez to skłonność do lekko wyostrzonej prezentacji. Z kolei w zakresie wysokich tonów barwa jest całkiem typowa, nie było tu poważniejszych problemów, ani jakichś wyjątkowych wspaniałości wyróżniających Integrated 1 na tle konkurentów. Bas nie jest ani szczególnie zrywny, ani zbyt obfity. Raczej jest dość ciepły i zaokrąglony, a przy tym nie jest przesadnie forsowany ilościowo. Wymienione tu cechy brzmienia ujawniają się tym silniej im niższe są odtwarzane częstotliwości. W wyższym basie brzmienie jest już bardziej zwarte, kontrolowane i konturowe.

Zjawiska dynamiczne wymagają szerszego komentarza. Anthem nieraz brzmi żwawo, nieraz wolno, a czasami trudno się właściwie zdecydować. Wzmacniacz ten jest w stanie wykreować żywe brzmienie pod warunkiem, że materiał muzyczny opiera się głównie na średnicy, ewentualnie na wyższym basie. W szczególności wartko i żywo brzmią więc utwory akustyczne w bardziej kameralnych składach. Natomiast do średnicy nie jest dostrojony niższy bas. Tam brzmienie jest i powolniejsze i bardziej skompresowane. Nagrania takie jak "Nevermind" (doskonały przykład do katowania sprzętu dynamicznym, niskim basem) wypadają dość blado. W bardziej typowych przypadkach kiedy mamy popularne instrumentarium zespołów rockowych, zauważalny jest nieraz pewien dysonans, pod warstwą żywej średnicy znajduje się powolniejsza i bardziej skompresowana warstwa basu. Płynie z tego wniosek, że nie jest to odpowiedni wzmacniacz dla miłośników dynamicznego, zwartego basu spotykanego w dobrych wzmacniaczach tranzystorowych. Trudno jest mi przewidzieć co w większym stopniu wpłynie na Państwa odbiór dynamiki, powolny dół, czy żywa średnica. Będzie to zapewne znacznie zależało od wykorzystanych kolumn i od gustu słuchacza. Szybkość transjentów jest na przyzwoitym średnim poziomie, nie wyróżnia Integrated 1 ani na plus, ani na minus.

Zgodnie odnotowaliśmy, że Anthem lepiej radzi sobie z oddaniem szerokości sceny niż z jej głębokością. Scena jest rozłożysta, odniosłem też wrażenie, że nieznacznie powiększone są niektóre źródła. Natomiast głębia została trochę skrócona, a pierwszy plan był podany dość ofensywnie do przodu. Dobre nagrania akustyczne miały całkiem sugestywną akustykę pomieszczeń wokół instrumentów, a zwłaszcza w prostszych nagraniach dobra też była namacalność źródeł.

W pierwszej chwili Anthem może się wydawać wzmacniaczem analitycznym. Ilość dźwięków wydaje się pokaźna. Dopiero przy krytycznym, audiofilskim odsłuchu brakuje pewnych subtelności. Nie będzie chyba zaskoczeniem, że mało precyzyjne jest odtwarzanie niskiego basu - tego po prostu nie oczekujemy po względnie prostym wzmacniaczu lampowym. Trochę lepiej, aczkolwiek nadal nie wybitnie, prezentuje się górny skraj pasma. Natomiast korzystne wrażenie ogólne tworzy średnica. Wokale są prowadzone w ciekawy sposób, nie zabrakło ich modulacji i zróżnicowania nastroju.

Rynek lampowy w Polsce w ciągu ostatnich lat wyraźnie się wypełnił i w tej chwili Anthem Integrated 1 ma liczną konkurencję. Arion, Burdjak & Sikora, CR Developments i co najmniej kilka innych marek. Jak sądzę w przypadku wzmacniaczy lampowych z reguły mamy jakiś charakter, własny smaczek urządzenia. Tak też jest z Anthemem. I chyba właśnie na dopasowaniu tych indywidualnych cech urządzeń do oczekiwań klienta polegać będzie wybór. Kiedy swego czasu testowaliśmy Romulusa CR Developments, odebraliśmy wówczas dźwięk tego urządzenia bardzo pozytywnie. Gdyby w owym czasie do naszej redakcji trafił Anthem też pewnie zyskałby nie mniejsze uznanie za swoją przyjazną muzykalność. Teraz jednak inna jest sytuacja na rynku. Oferta dla osób, które nie znajdują satysfakcji słuchając typowych wzmacniaczy tranzystorowych jest znacznie szersza, a Anthem jest w swojej klasie cenowej jednym z kilku urządzeń wartych spróbowania. Z grona trzech testowanych tym razem lampowców właśnie Anthem jest chyba najbardziej lampowy. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl