Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Triada Audio Omniton MCL-4


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 1/96
Wymiary: 1360,260,280 mm
Efektywność: 90 dB
Impedancja: 8 omów
Cena (02/1996): 1.300 zł
Zestaw testowy 1: Meridian 500/563, LFD LS0/PA1
Zestaw testowy 2: Meridian 500/563, LFD LS0/PA1

Gdyby powiedzieć o tych kolumnach, że są to trójdrożne zestawy oparte o głośniki Tonsilu, z obudową typu linia transmisyjna, to chyba nikt by nie zwrócił na nie uwagi. No może rodzaj obudowy i dość oryginalny kształt, z obrotową "główką" zawierającą głośniki wysoko i średniotonowy, mógłby ewentualnie stanowić jakiś magnes dla oka. Tak czy inaczej, trudno by było domyślić się rzeczywistej oryginalności zestawów firmy Triada Audio.

Omniton MCL-4 to kolumna rozwijana przez wiele lat, cechuje się ona wyjątkowo zindywidaulizowanym charakterem - odzwierciedla osobiste poglądy, obserwacje i pomysły konstruktora, pana Michała Czabajskiego. Być może niektórzy z czytelników mieli okazję się zetknąć z tym konstruktorem i jego kolumnami na Sympozjum Inżynierii Dźwięku, które odbyło się w 1991 roku w Gdańsku. Większe kolumny Triada Audio o konstrukcji zbliżonej do MCL-4 są też używane do celów nagłośnieniowych w gdańskim klubie Arnet.

Głównym wyróżnikiem Omnitona jest zwrotnica. W typowo spotykanych rozwiązaniach każdy z głośników ma swoją gałąź w zwrotnicy, każda z tych gałęzi łączy się ze wzmacniaczem. W Omnitonie mamy zwrotnicę typu szeregowego. W praktyce oznacza to, że tylko gałęzie zwrotnicy głośników nisko i wysokotonowego są połączone ze wzmacniaczem. Gałąź głośnika średniotonowego jest włączona pomiędzy gałęzie głośników nisko i wysokotonowego, nie ma bezpośredniego połączenia ze wzmacniaczem.

Nietypowe jest podejście konstruktora do kwestii doboru głośników. Zwykle wszyscy starają się wykorzystywać jak najlepsze przetworniki, ale muszą poskramiać swe apetyty z uwagi na ceny. Natomiast według pana Czabajskiego nawet niedrogie głośniki prezentują akceptowalny poziom, natomiast sam sposób ich aplikacji w zestawie powoduje znacznie poważniejsze ujemne konsekwencje. Chodzi tu zarówno o zwrotnicę, jak też o zależności typowo akustyczne. Przykładowo można tu wymienić odbicia od położonych w pobliżu głośników ścianek, różnice fazowe.

Innym "filozoficznym" założeniem jest krytyczna ocena bass-reflexu. W tym punkcie pan Czabajski nie jest wyjątkiem, grono przeciwników tej najpopularniejszej obudowy jest całkiem spore. Konsekwencją takiego podejścia jest zastosowanie linii transmisyjnej. Ujście tunelu jest widoczne w dolnej części obudowy w postaci szczeliny na całym obwodzie skrzynki. Główna część długości tunelu jest utworzona przez biegnącą w środku rurę. Taka konstrukcja obudowy doprowadziła do wydłużenia skrzynki, która jest bardzo wysoka.

Rzadko spotykanym elementem jest obrotowa główka z głośnikami wysokotonowym i średniotonowym. Od czasu do czasu spotyka się takie rozwiązanie. Na przykład w B&W 801 zastosowano je by umożliwić skierowanie osi promieniowania wyższych częstotliwości bez konieczności obracania potężnej skrzyni głośnika basowego, w zestawach firmy Bose chodzi zaś o dopasowanie ilości dźwięku odbitego. W Omnitonie chodzi o obie te możliwości. Zasadniczo kolumnę należy ustawiać konwencjonalnie, ale pan Czabajski poleca eksperymenty z silnym przekręceniem główki, tak by odbijać dźwięk od bocznych ścian. W niektórych pomieszczeniach daje to ponoć dobre wyniki.

Następne istotne założenie konstrukcyjne dotyczy sposobu pomiaru zestawów. Pomiary Omnitona były generalnie wykonywane w normalnym pomieszczeniu, bez eliminacji odbić. A więc mierzone są charakterystyki energetyczne całego dźwięku, zarówno bezpośredniego jak też i odbitego docierającego do mikrofonu. Optymalizację takich charakterystyk przeprowadzono w ramach projektowania. Metoda polega na tym, że na wejście podawany jest szum, a jego widmo porównywane jest z widmem szumu docierającego do mikrofonu, gdzie oprócz dźwięku bezpośredniego docierają również odbicia. Do analizy zbieranych sygnałów i porównań wykorzystane jest oprogrogramowanie komputerowe. Metoda ta budzi u mnie szereg wątpliwości teoretycznych.

Sama konstrukcja skrzynki MCL-4 jest nawet dość solidna. Mniej korzystne wrażenie sprawia obrotowa główka. Natomiast wykończenie zewnętrzne jest bardzo przeciętnej jakości. Dokładność pasowania elementów, dokładność wkręcenia śrub, wykonanie ramek maskownicy, poziom lakierowania powierzchni pozostawiają wiele do życzenia. Wysokiej jakości jest tylko para złoconych uniwersalnych gniazd połączeniowych. Oryginalny jest sposób mocowania atrapy na przedniej ściance sekcji basowej. Po bokach przymocowane są dwie listwy ze skośnym ścięciem ścianki od strony głośnika. Atrapa jest wsuwana od góry, i dzięki skośnym ścięciom listew trzymana przy obudowie. Atrapa górnej części jest mocowana konwencjonalnie, na kołki. Do poważnego odsłuchu zalecane jest zdjęcie atrapy.

Impedancja nie jest płaska, ma maksimum o dużej wartości blisko 50 omów. Charakterystyka częstotliwościowa była najbardziej nierówna ze wszystkich testowanych zestawów. Stałym elementem było silne uwypuklenie w okolicach 15 kHz. W niższej części wysokich tonów i na średnicy też były dość gwałtowne zafalowania, które zmieniały się silnie w zależności od osi pomiaru (przeprowadziliśmy dwa pomiary na osi głośnika wysokotonowego i średniotonowego).

Opinia 1
Magazyn Hi-Fi ma w mej opinii cechę szczególną. Oprócz recenzji produktów uznanych i bardzo popularnych wśród europejskiej społeczności audio, na łamach niniejszej publikacji goszczą także urządzenia polskie. Zaprojektowane przez polskich konstruktorów, stawiających czoła wielkim wytwórniom. Przeszłość pokazała, że mamy w naszym kraju interesujące wzmacniacze lampowe (ArtLine) i przedniej jakości zestawy głośnikowe (ostatnie produkty AudioWave i Qba). Czasami trafiają jednak do pokoju odsłuchowego MHF konstrukcje wręcz szokujące i jednocześnie zasmucające. Część wytwórców sprzętu audio w Polsce nie chce przyjąć do wiadomości, że jest rok 1996, technologia już jest nie ta - sprzed roku 1989. Czasy gdy się jeździło do Wrześni na nocne czuwania po wymarzone zestawy głośnikowe odeszły (mam taką nadzieję).

Każdy, kto choć kilka chwil w życiu poświęcił na poznanie świata audio (tego prawdziwego z UK, USA, Francji) byłby zdziwiony, że zestawy Omniton powstały w roku 1995 w Europie Środkowej. MCL-4 przypomina raczej produkt wykonany w poprzedniej epoce ekonomicznej. Firma Tonsil produkuje szeroką gamę głośników, część oferty znajduje zastosowanie w zestawach głośnikowych zachodnich. Głośniki wykorzystane w modelu Omniton w moim odczuciu trącą archaizmem nawet swym wyglądem zewnętrznym. Po doświadczeniach sonicznych z różnymi głośnikami Seas, Dynaudio itp, wykorzystanych w innych polskich konstrukcjach, Omniton nie budzi zaufania.

Nie podejmę próby opisu podkolorowań dźwięku na muzyce klasycznej. Dźwięki z płyty Denona i Kronos Quartet spłodziły w moich notatkach zapis "totalna nietransparentność". Skrzypce były poza granicami tolerancji, głośnik wysokotonowy nadawał chropowatości barwom. Odsłuch nagrania Kronos Quartet był szokujący, aczkolwiek poziom ostrości i agresji nie był zbyt wysoki (niespodzianka?). Odtworzenie wiolonczeli ukazało też zabarwienia tego instrumentu w niskich rejestrach rezonansami w linii transmisyjnej. Dzięki temu efektowi wiolonczela przyjęła ogromny wymiar, większy niż w rzeczywistości.

Głośnik wysokotonowy jest słabiutki. Oferuje jedno z najgorszych brzmień jakie słyszałem w redakcji MHF. "Tweetery" wykorzystane w zbliżonych koncepcyjne konstrukcjach Einbacher i Audio Art były bardziej gładkie i mniej się narzucały. W brzmieniu dominował głównie ten sam składnik - wysokotonowe cykanie (na materiale rockowym i jazzowym z perkusją). Odtworzenie wyższej struktury harmonicznej było poza zasięgiem możliwości tego głośnika.

Środek pasma jak już wspomniałem był obficie "zabarwiony i odbarwiony", instrumenty brzmiały sucho i papierowo. Wszystko było sowicie okraszone chropowatością i granulacjami. Jeżeli mam wypowiedzieć jakieś pozytywne opinie o tych zestawach głośnikowych, to oprę się na muzyce Bobby McFerrina (przepraszam Bobby). Tu zestawy zabrzmiały w sposób, jaki mogę określić jako przyjemny. Wokal główny był zlokalizowany na środku, chórki po bokach, ogólnie barwa dźwięku zawarta na płycie Medicine Music pasowała do papierowego charakteru brzmienia zestawów.

Bas jest najciekawszym składnikiem pasma. Schodzi on rzeczywiście dość nisko i ma dużą masę. Akcje na niskich częstotliwościach można tu odbierać nie tylko narządami słuchu, ale i też ciałem. Przy Steps Ahead i "Bright Size Life" ładnie był ścielony dywan basu, dźwięki miały solidne oparcie w fundamentach niskoczęstotliwościowych. Najniższe pociągnięcia na basie wykonywane przez Stanleya Clarka były bardzo dosadne, dla mnie wręcz bolesne. Ilość mięsa na dole była imponująca.

Niestety bas z zestawów Omniton ma też drugie oblicze, zdecydowanie negatywne. Krawędzie, kontury, barwy - nie są to cechy dźwięku, którymi można opisać w pozytywny sposób bas z linii transmisyjnej Omniton. Struktura harmoniczna instrumentów basowych była bardzo uboga. Tony podstawowe basu akustycznego sięgają do 300 Hz, wyższe harmoniczne nawet 10 kHz. Niestety, "generowanie mięsa" jest wszystkim co potrafią te zestawy. Barwa gitary basowej Pastoriusa nie była możliwa do uchwycenia. Wyższe harmoniczne były wycięte. Wyższe rejestry basu odebrałem jako bardzo suche i wątłe. Po zakończeniu mojego odsłuchu Omniton, GS był lekko zawiedziony brakiem pozytywnego komentarza o basie z linii transmisyjnej zestawów. Gdy popatrzymy na nie jako na maszynę do wytwarzania mięsa poniżej 100 Hz, to rzeczywiście, Omniton mają prawo na zdobycie uznania. Jednak ja nigdy nie rozpatruję brzmienia w aspekcie czysto technicznym, w sprzęcie audio poszukuję muzykalności - tu Omniton nie trafia do mnie. Przekazał bardzo fałszywy obraz znanych mi instrumentów akustycznych i elektrycznych (których słuchałem wiele razy na innych zestawach głośnikowych).

Rozdzielczość basu także mnie rozczarowała. Wziąłem bardzo ładne nagranie Living Colour "Ignorance is Bliss". Gitara basowa była nienamacalna, kilka sztuczek basisty w 3 minucie utworu także umknęło mej uwadze. Za to ogólny poziom "czadu i jazgotu" był fenomenalny. Brakowało mi tylko jointa, aby znaleziono mnie nieprzytomnego po odsłuchu. Miałem też nadzieję, że przepalą się przy muzyce Living Colour kopułki głośnika wysokotonowego. Nie wiem dlaczego się tak nie stało.

Skręcenie na boki wieżyczek zawierających sekcję średniowysokotonową przyniosło taki sam efekt jak przykrycie ich grubą tkaniną. Dźwięk był bardzo ciemny i stłumiony. Ściany boczne w pokoju odsłuchowym pokrywają zasłony, zatem efekt odbicia od nich dźwięku był w pewnym stopniu niwelowany. Dźwięki nie odbijały się od ścian i nie trafiały na pole odsłuchu.

Scena dźwiękowa jest obszerna, a zarazem wypchnięta przed zestawy. Dźwięki wślizgują się wręcz na pole odsłuchu. MK podsumowuje to zjawisko: "siedziałem na środku sceny, nie miałem jej przed sobą".

Nie wyobrażam sobie, abym mógł uznać zestawy Omniton za produkt hi-fi. Jedyną aplikacją dla zestawu Omniton jest prawdopodobnie rola subwoofera do klubów techno. Świetnie, że wieżyczki można odkręcić do tyłu. (MS)

Opinia 2
Klasyczny repertuar odtwarzany na Omnitonach dostarcza wielu przykładów na to, że kolumny te silnie podbarwiają dźwięk na średnicy i na wysokich tonach. Zmieniając instrumenty i przesuwając się po ich skali można znaleźć zarówno wyraźne wyostrzenia jak też i stłumienia. Skrzypce w większości przypadków są dość głuche, choć niektóre nuty są podkreślone, a piccolo brzmi przenikliwie i świdruje w uszach. Dźwięki takich instrumentów jak tamburyn miały znacznie uwypuklone wyższe składowe i też były stanowczo zbyt natarczywe, w szczególności dźwięki impulsowe były bardzo wyostrzone. Syczące były też talerze. W przypadku wokali często występowało połączenie dość głuchego brzmienia z dodatkiem ostrego syku sybilantów.

Lepiej było z basem choć i tu występowały pewne problemy. W obiegowej opinii, z linią transmisyjną kojarzy się brzmienie suche, a według zwolenników bass-reflexów przesadnie suche. Ogólnie Omniton mieści się w stereotypie. Brzmienie dołu faktycznie było suche, barwowo trochę inne niż z konkurencyjnych kolumn (warto dodać, że przy tej cenie zastosowanie linii transmisyjnej jest zjawiskiem bardzo rzadkim). Trzeba też przyznać, że niskie tony były równomierne, wolne od rezonansowych wzbudzeń. Szczególnie dobrze wypadała symfonika, bas się nie narzucał nadmiernie, ale był obecny i dawał solidny fundament dla całości. W przypadku nagrań rockowych bas pozostawał kontrolowany, ale jednak bywał przytłaczający swą ogólną siłą.

Siła dźwięku była zresztą w ogóle spora. Omnitony potrafią zagrać głośno, z dużą dynamiką.

Przestrzenność była też niekonwencjonalna. W mniejszym stopniu chodzi mi tu o typowe kłopoty takie jak przesunięcie sceny w przód czy w tył, albo rozmycie lokalizacji. Po prostu było w ogóle inaczej niż zwykle.

Kiedy skończyłem zasadniczą część przesłuchań z moich notatek wyłonił się już zarys negatywnej oceny Omnitona. Sam fakt istnienia krytycznych uwag nie jest niezwykły, bo tak jest zawsze w przypadku niedrogich kolumn. Niestety zestawy Triada Audio dały dużo powodów do krytyki. Dręczyło mnie jednak inne zagadnienie. Otóż nie mogłem zrozumieć koncepcji brzmienia, odpowiedzieć na pytanie co właściwie ma dać słuchaczowi radość słuchania muzyki. Do odtwarzacza powędrowała więc płyta, którą wypożyczono nam wraz z zestawami, koncert Pink Floyd "Pulse". Było to doświadczenie o tyle interesujące, że choć nie zmieniłem swego zdania, to dostrzegłem coś, co faktycznie mogło być magnesem dla niektórych słuchaczy. Podbarwienia nie miały przy tej muzyce takiego znaczenie jak zwykle, można było ulec złudzeniu, że jest to zniekształcenie powstające po prostu w sali koncertowej, namiastka dźwięku rockowego koncertu na żywo. Gitary w początkowej części Run Like Hell były przenikliwe i mogły pobudzić chodzenie ciarek po plecach, wejście perkusji odbyło się z rozmachem, specyficzna przestrzenność mogła uchodzić za aurę stadionu, odmienność dźwięku wydawała się usprawiedliwiona koncertowymi okolicznościami. Być może przy odpowiednio dobranej muzyce elektronicznej też da się uzyskać jakieś interesujące efekty. Tak mi się przynajmniej wydaje.

Oceniając Omnitona MCL-4 według klasycznych kryteriów trzeba go prostu skrytykować, co uczynił już obok MS. Nie będę powtarzał tego samego podsumowania, choć ogólnie się z Markiem zgadzam.

Pan Czabajski przyznaje, że porównując swoje kolumny z typową ofertą dostępną na rynku zawsze słyszy, że jego kolumny grają inaczej. Podkreślam to, aby wiedzieli Państwo, że takie właśnie brzmienie nie wzięło się z przypadku, z nieprzewidzianego błędu, ale ze świadomego działania. Nie zgadzam się z teoretyczną podbudową stojącą za tą konstrukcją i nie akceptuję powstałego tu brzmienia. Jednak skoro ten dźwięk jest owocem celowych zabiegów, być może znajdą się jego zwolennicy. Będąc w Trójmieście możecie się osobiście zapoznać z tą zaskakującą propozycją. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl