Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

RLS Octagon 85


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 6/95
Wymiary: 1200,258,258 mm
Efektywność: 86 dB
Impedancja: 8 omów
Moc: 80/150 W
Cena (12/1995): 2.800 zł
Zestaw testowy 1: Meridian 500/563, LFD LS0/PA1
Zestaw testowy 2: Meridian 500/563, LFD LS0/PA1

Trzeci model dostarczony do nas przez firmę RLS pod wieloma względami przypomina swojego tańszego poprzednika. Zachowana została charakterystyczna bryła, skrzynka ma przekrój ośmioboku. Kolumny są wykończone naturalną, drewnianą okleiną, podobnie jak to było wcześniej, kolumny RLS nadal charakteryzuje duża dbałością o estetykę wyglądu. Ponieważ powszechnie uważa się, że najlepiej sprzedają się kolumny wykonane w czarnym kolorze, producenci dostosowują się do tego i Octagon 85, którego mieliśmy okazję posłuchać był właśnie pokryty czarnym lakierem.

Niskie i średnie tony odtwarzają niemieckie głośniki Visatona. Z kolei głośnik wysokoktonowy z miękką tekstylną kopułką pochodzi z norweskiej firmy Seas, podobnie jak to było poprzednio. Tym razem jest to jednak droższy model. Octagon 85, który do nas dotarł, to w rzeczywistości druga wersja tej kolumny. Ponieważ po opracowaniu pierwotnego wariantu, Visaton zmienił konstrukcję wykorzystywanego tu głośnika średniotonowego, konieczne były poprawki. W rezultacie niewielkim przesunięciom uległy częstotliwości zwrotnicy, trochę zmieniła się charakterystyka impedancji i efektywność. Częstotliwości zwrotnicy przypadają na częstotliwości 250Hz i 3300Hz. Jest to klasyczny bass-reflex z otworem na przedniej ściance.

Ze względu na ośmioboczny przekrój przednia ścianka jest wąska i nie zmieścił się na niej głośnik niskotonowy. Z tego powodu dodane zostało lekkie rozszerzenie obudowy wyprofilowane na okrągło, tak by dopasować się do kształtu kosza głośnika.

Według informacji od konstruktora, pana Rokoszewskiego, przy projektowaniu zwrotnicy szczególną uwagę przywiązywał on do charakterystyk fazowych.

Z tyłu znajduje się zestaw gniazd do podłączenia dwukablowego, a w spodniej ściance gniazda na cztery solidne kolce załączone do kompletu. (GS)

Uwaga!
Przesłuchania kolumn Octagon 85 odbyły się na przełomie grudnia i stycznia. Przed ukazaniem się numeru przekazaliśmy firmie RLS naszą wstępną ocenę. Pod wpływem naszej opini, a także po przeprowadzeniu dodatkowych prób oraz pomiarów, konstruktor zdecydował się dokonać korekt. Mogą Państwo oczekiwać, że kolumny w dostępne w handlu będą miały obniżony poziom wysokich tonów w stosunku do egzemplarza opisanego w recenzji. Same opisy naszych wrażeń odsłuchowych, oceny i podsumowujące komentarze pozostały w pierwotnej wersji bez jakichkolwiek zmian inspirowanych informacją o opracowanej korekcie konstrukcji.

OPINIA 1
Pierwsze wrażenia z odsłuchu zestawów głośnikowych nie były obiecujące. Natychmiast okazało się, że zestawy mają zbyt głośną górę, zaś bas ma rezonans.

Posłuchałem RLS ponownie po zapoznaniu się z innymi modelami biorącymi udział w teście. Fakt ten sprawił, iż bas wydał mi się tym razem nie tak podbarwiony, a góra nie tak przerysowana. Czas odsłuchu RLS i dobór zestawów towarzyszących zmieniał jedynie stosunek do pewnych anomalii występujących w tych zestawach, raz wydawały mi się one trudne do zaakceptowania, innym razem zestawów słuchało się łatwo.

Pomimo wszystko RLS nie są zestawami, które mógłbym powitać z radością w swoim pokoju odsłuchowym. W trakcie testu otwory bas-refleksu zatkałem foliowymi woreczkami, niestety rezonans basu zupełnie się nie zmniejszył. Prawdopodobnie potrzebne by były prawdziwe zatyczki z gąbki, albo rezonans ów miał bardziej skomplikowaną naturę i związany był z obudową. Inną modyfikacją jakiej nie miałem okazji niestety zastosować, to by była próba dołączenia rezystora o wartości 1-2 omy szeregowo przed zwrotnicą do głośnika wysokotonowego. Sądzę, że wówczas polubiłbym RLS.

Szczegółowy opis brzmienia zaczynam od górnych rejestrów. Głośnik wysokotonowy gra ze zbyt wysokim poziomem. Jak wspomniałem kilka linii wyżej wymaga on uciszenia. We wszystkich utworach muzycznych dźwięk był jasny. Na jazzie przekaz był wręcz męczący i jedyną rzeczą jakiej pragnąłem było podejście do przedwzmacniacza LFD i przekręcenie gałki głośności w lewo. RLS nie są zestawami zbyt przyjemnymi dla ucha na ostrym programie. Z drugiej strony jakość wysokich tonów jest bardzo dobra, są one soczyste i bardzo przestrzenne. Ogólnie ujmując zagadnienie - głośnik wysokotonowy jest wyśmienity, ale niestety został niezbyt dobrze zaaplikowany. Mam wrażenie, iż zbliżony "tweeter" był zamontowany w mych ulubionych w klasie 1000 zł zestawach głośnikowych - AudioWave 171. Chętnie bym widział ten głośnik w innych rodzimych konstrukcjach, ale wykorzystany z rozsądkiem. Tylko testowane dawno temu zestawy Einbacher z Poznania wydały mi się tak dokuczliwe i jasne jak RLS.

Teraz przeciwny kraniec pasma. Bas nie jest obfity, ani tłusty. Po odsłuchu KEF Reference One, czy też Mirage 890i nabrałem szacunku do umiaru prezentowanego przez bas z RLS. Bas nawet wydawał się nam zwarty i oszczędny. Słuchając basu akustycznego Stanleya Clarke'a lub Christian McBride szybko okazało się, że ma on rezonansowe zabarwienie. Było ono słyszalne jako twardy pomruk długo wybrzmiewający. Gdy usłyszałem ten dziwny dźwięk po raz pierwszy, szybko sięgnąłem do książeczki od płyty CD, aby zobaczyć cóż to za egzotyczny instrument. Był to bas pana Charlesa Ablesa (Shirley Horn & Miles Davis - You Won't Forget Me). Nie podejmę próby dokładnego określenia częstotliwości rezonansu, ale są to okolice 50 Hz.

RLS mają także wyraźnie wycofany wyższy bas i niski środek. Często pasmo 100-400 Hz jest przez producentów specjalnie lekko uwypuklane, daje to poczucie ciepła i subiektywnie zestawy brzmią przyjemnie. Jeżeli tego ciepła jest o szczyptę za dużo recenzenci natychmiast nazywają to podbarwieniem. W RLS wspomniany zakres został bez wątpienia zbyt mocno wyssany. Słyszalne to jest to jako anemiczny wyższy bas: solo Jeffa Andrewsa z płyty Boba Berga "Cycles" było ledwo zauważalne. MK także określa wyższy bas jako chudy. Inne spojrzenie na problem: RLS brzmiały jak satelity z dołączonym subwooferem. Oczywiście ze słyszalną dziurą pomiędzy. Ogólnie bas był zbyt mało spójny z wyższymi zakresami.

Średnica ucierpiała z powodów wskazanych powyżej. Niski środek jest pozbawiony wypełnienia. Wokalom brakowało masy, były jakby rozrzedzone, cienkie i chude. Solo na perkusji nie miało też należytego ataku (szczególnie tom tomy).

Barwy były silnie nasycone, a to z uwagi na działalność głośnika wysokotonowego. Dźwięk jest bardzo soczysty i żywy. Wyższy środek cechuje się ogromną prezencją, dźwięki są otwarte i bezpośrednie. Często się zdarzało, iż w przekazie głównie dominowały wyższe zakresy środka i góry. Uwypuklenie opisywanego zakresu w RLS jest poważne i było powodem zdecydowanej krytyki MK.

Największą zaletą RLS jest szybki środek i jeszcze szybsza góra. Klasyka zabrzmiała nadzwyczaj witalnie. Gdyby tylko jeszcze bas był szybszy. Przy odpowiednim ustawieniu (w moim przypadku zestawy były skręcone do środka i krzyżowały się na polu odsłuchu) RLS cechują się dobrą lokalizacją. Instrumenty są nadzwyczaj precyzyjnie lokalizowane. Nawet mają zbyt ostre krawędzie. Nie udało się uniknąć pewnych efektów wynikających z szerokości obudowy - niektóre instrumenty, wokale były zbyt szeroko rozlane, nie ogniskowały się na środku. Jeszcze inaczej ujmując - dźwięk nie był swobodny, zestawy nie znikały.

Głębia jest raczej przeciętna, poczucie akustyki było ledwo zaznaczone. W przekazie dominuje głównie pierwszy plan, duży i bliski.

Zestawy RLS cechują się dobrą dynamiką w mega skali. Gorzej było z mikro-dynamikią. Małe dźwięki były zagłuszane przez górne rejestry i często nie można było ich w ogóle dostrzec. Kontrasty między cichymi i głośnymi fragmentami były zbyt ostre. Gdy odkręcałem wzmacniacz, to RLS grały bardzo głośno przez cały czas - ale na szczęście czystym, i wręcz sterylnym dźwiękiem.

Przyznaje się, iż nie rozumiem koncepcji zestawów głośnikowych RLS. Obudowa posiada 8 ścianek bocznych, głośnik niskotonowy został zamontowany w specjalnym krótkim walcu, ładnie wpasowanym w obudowę. Duża objętość skrzyni nie idzie w parze z ilością basu, a przede wszystkim z jakością. Sądzę, iż koszt można by było zdecydowanie obniżyć tracąc niewiele z jakości dźwięku. RLS są zestawami dla słuchaczy, którzy oceniają jakość dźwięku po wielkości obudowy i ilości wysokich tonów. Gdzie mieszkają tacy audiofile? Prawdopodobnie po lewobrzeżnej stronie Odry.

Na zakończenie trochę inny punkt widzenia. RLS wypadają korzystnie na tle konkurencji zachodniej patrząc na jakość dźwięku przez palce. Gdyby góra była trochę uciszona, zaliczyłbym RLS do zestawów udanych. Po konfrontacji okazuje się, że bas w RLS jest lepszy niż w Mirage, są one szybsze niż Magnepan SMGc, mniej ofensywne niż KEF'y, bardziej soczyste niż Qba. Czy można pragnąć czegoś więcej? O tak. Dla mnie i MK oferta RLS to wciąż za mało.

OPINIA 2
Wbrew zaleceniu z instrukcji obsługi (po wykonaniu kilku prób) zdecydowałem się jednak skierować kolumny w stronę słuchacza, a nie na wprost. W takim położeniu uzyskałem najlepszą lokalizację. Krótko eksperymentowałem też z maskownicą. Z reguły zdejmuję atrapę, chyba że producent zaleca inaczej, lub gdy mam silne przekonanie, że pozostawienie atrapy wyraźnie korzystnie wpływa na dźwięk. W tym przypadku jej tłumiący efekt łagodził nieco brzmienie, co było pozytywne, ale niestety równocześnie pogarszała się przejrzystość tak więc w ostateczności pozostawiłem głośniki odkryte.

Octagon 85 ma kilka zalet, ale ma też kilka wad. Zwykle zaczynam od zagadnień związanych z barwą, a to oznacza, że krytyka będzie przed pochwałami. Brzmienie jest ogólnie rozjaśnione, a kiedy przy odpowiednim doborze materiału odzywa się więcej basu, staje się kontrastowe w ogóle. Jasna barwa wysokich tonów jest cechą obserwowalną konsekwentnie we wszystkich nagraniach. Na szczęście wysokie są też dość czyste. Mimo pewnych podbarwień, z reguły polegających na wyostrzeniu brzmienia, nie występowały szczególnie przykre efekty takie jak szorstkość czy piaszczystość.

Średnica też brzmi ostro, żywo i szybko. Wokale są raczej przenikliwe, trąbka dosadna, skrzypce zdecydowane i dość jasne.

Bas nie zawsze brzmi tak samo, w dużej mierze zależy to od nagrania. Ogólnie ten zakres jest dozowany z umiarem, nie dominuje nad całością, ma twardą, sprężystą barwę, nie ma zbyt wiele ciepła. Te cechy oceniam raczej jako zalety, choć wiem, że należę do mniejszości i że wiele osób poszukuje większej obfitości. Jest jednak w zakresie niskich częstotliwości słyszalny rezonans (dla demonstracji zjawiska najlepiej użyć nagrań z solowym kontrabasem, czy elektryczną gitarą basową, jak np. Bass Resonance Test z Chesky Jazz Sampler vol. 2, lub jeszcze lepiej Mr. Pastorius z płyty Marcusa Millera). Przy odtwarzaniu instrumentów strunowych rezultat jest taki, że dopóki rezonans nie zostanie pobudzony, to brzmienie basu pozostaje krótkie i twarde, a kiedy odzywa się rezonans, bas zyskuje na obfitości. Natomiast dźwięki impulsowe (kotły, stopa, impulsy elektroniczne) zachowują suchy charakter, lecz przy uważnym słuchaniu dostrzega się w tle występowanie pewnej stałej barwy. Trzeba też zwrócić uwagę, że nawet przy pobudzeniu rezonansu dźwięk nie jest watowaty, ani zbyt ciepły.

Octagon 85 nie ma kłopotów z dynamiką. Jeśli trzeba, kolumny grają głośno. Z pozoru wydaje się czasami, że dźwięk nie jest zbyt obfity, ale jak sądzę wynika to wyłącznie z suchej barwy basu. Nie brak też tempa i szybkości. W naturalny sposób pomaga tu ostra barwa i suchość basu. Wspomniany rezonans powoduje jednak pewną zmienność rezultatów dla różnych nagrań i czasami wybrzmienia na basie zaznaczają swój negatywny wpływ. Trzeba jednak podkreślić, że kolumny bardzo dobrze poradziły sobie z niejedną próbą o trudnej do odtworzenia rytmice (Fourth World, Dire Straits - Heavy Fuel).

Dość zaskakujące były wyniki jak chodzi o selektywność basu. W wielu nagraniach pozostawał on całkiem selektywny, ale w innych jednak kolejne nuty się zlewały. Jest to o tyle zdumiewające, że odbywało się to bez ocieplania czy miękkości. W wyższych rejestrach separowanie poszczególnych dźwięków było bardzo dosadne. Myślę tu na przykład o odtwarzaniu gitary akustycznej. Każde szarpnięcie struny jest tu silnie zaakcentowanym wydarzeniem.

Mocną stroną jest dobra stereofonia. Lokalizacja jest na rzetelnym poziomie, zupełnie przyzwoicie odtworzono głębię. Odzywała się także wyraźnie pogłosowa aura pomieszczenia, ale tu akurat można narzekać, że zostało to okupione wspomnianym wyżej rozjaśnieniem, a sama barwa pogłosu też faworyzowała wyższe rejestry. Zauważalne było zwłaszcza podkreślenie pogłosu pobudzanego przez metalowe instrumenty perkusyjne.

Widać sporą zmianę w stosunku do poprzednio recenzowanych kolumn RLS, usunięta została główna wada poprzedniego, tańszego modelu. W tych zakresach gdzie przedtem występował niedosyt, teraz jest wręcz przesyt.

Wrażenia ogólne. Trochę mi to przypomniało brzmienie niemieckie. Nie było co prawda sztucznego spotęgowania basu, ale duża dynamika, jasna góra, dosadność szczegółów to jedne z głównych wyróżników niemieckiego brzmienia. Jednocześnie brak było subtelności barwowych i równomierności basu. Muszę przyznać, że po wcześniejszym modelu RLS ten trochę mnie zaskoczył swoim odmiennym charakterem. Cóż, to była seria odsłuchów obfitująca w niespodzianki. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl