Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

RLS Callisto


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 2/98
Wymiary: 240,131,240 mm
Efektywność: 87 dB
Impedancja: 4 omy
Moc: 35 W
Cena (9/1998): 2.200 zł
Zestaw testowy 1: Audiomeca Mephisto, Meridian 566, LFD LS0/PA2M
Zestaw testowy 2: Audiomeca Mephisto, Meridian 566, LFD LS0/PA2M
Testowano w grupie wraz z: Ancient Audio Mini Monitor, Audiovector M1, Chorus A&K, Eco Bud Ton KM-2, FazAkustyka FA-10, Minima Audio Elixire Three, RLS Callisto, Tonsil Maestro 170, Vienna Acoustics Haydn, Vox 17

Produkty RLS recenzowaliśmy zazwyczaj w dość dużych odstępach czasu, ale przez kilka lat nazbierało się już kilka testów kolumn tej marki. Zaczynaliśmy naszą znajomość z firmą pana Jerzego Rokoszewskiego od ogromnych, ważących ponad 100 kg czterodrożnych zestawów z linią transmisyjną. Firma RLS zapisała się wówczas w historii Magazynu Hi-Fi - był to pierwszy przypadek, aby do wniesienia kolumn potrzebny był kilkuosobowy zespół. A teraz doszliśmy do dwudrożnych miniaturek. Choć konstrukcje były dość różnorodne, zawsze miały jedną cechę wspólną - schludne i estetyczne wykonanie. Nie inaczej było i tym razem. Dobrze wykończona naturalna okleina drewniana zawsze daje ten sam efekt spokojnej elegancji - tak właśnie prezentuje się Callisto (inspiracja astronomiczna - Callisto to piąty księżyc Jowisza). Sama skrzynka wykonana została z MDF, dla wzmocnienia zastosowano jedną poprzeczkę. Ilość wytłumienia nie jest duża, ścianki pokryte są filcem, a wokół tunelu jest trochę waty celulozowej. Materiałem tłumiącym jest też obłożony głośnik wysokotonowy.

Głośniki pochodzą od znanych duńskich producentów. Niskośredniotonowy to Vifa. Wysokotonowy Scanspeak ma 19-milimetrową tekstylną kopułkę. Jego przednia płytka pokryta jest pianką

W tej grupie testowej sporo jest zestawów z prostymi zwrotnicami pierwszego rzędu. Callisto idzie w swym minimaliźmie jeszcze o krok dalej. Głośnik niskośredniotonowy pracuje zupełnie bez filtru, wykorzystane zostało naturalne zbocze opadania charakterystyki. Najbardziej chyba znanym zestawem o podobnej konstrukcji jest Epos ES14. Do takiej koncepcji trzeba bardzo ostrożnie dobrać głośnik niskośredniotonowy. W typowych aplikacjach najbardziej kłopotliwe zafalowania i rezonanse w górnym paśmie głośników (nisko)średniotonowych są po prostu elektrycznie wycinane przez zwrotnicę. Natomiast w głośniku połączonym bezpośrednio takiej możliwości nie ma. Dlatego wybór przetwornika Vify był w przypadku Callisto poprzedzony dłuższymi poszukiwaniami. Natomiast wysokotonowy Scanspeak pracuje z filtrem pierwszego rzędu. Częstotliwość podziału przypada więc bardzo wysoko, głośnik niskośredniotonowy odtwarza też większą część pasma tonów wysokich.

Głośniki rozmieszczone są na ściance niesymetrycznie, istnieje więc rozróżnienie na kolumnę lewą i prawą. Zalecany przez producenta wariant to ustawienie głośników wysokotonowych poniżej niskośredniotonowych i do środka. Można jednak zamieniać kolumny w parze lewa-prawa, można też wypróbować dwa warianty z głośnikiem wysokotonowym na górze - łącznie cztery możliwości.

Callisto to typowe zestawy czteroomowe - minimum impedancji ma wartość około 3,4 oma. Strojenie BR przypada na częstotliwość 60 Hz. Tunel ma długość 10 cm i średnicę 3 cm. (GS)

Opinia 1
RLS Callisto to najmniejsze zestawy z całej recenzowanej grupy, w pokoju odsłuchowym redakcji gościły krótko, starczyło czasu jedynie na pojedynczy test i porównanie z droższymi Ancient Audio.

Na szczęście ich dojrzałe brzmienie broni się samo. Oczywiście z tak małych skrzynek nie można spodziewać się ani mega basu, ani przygniatającej dynamiki, toteż w tych aspektach liczyłem jedynie na przyzwoity kompromis. Moje osobiste oczekiwania zostały spełnione. Bas był podany bardzo dyskretnie, słuchając kontrabasu nie odczuwałem ani specjalnych rezonansowych buczeń, ani nadmiernego przeciągania. Uważam, że zachowanie przyzwoitej równomierności i ogólnej kultury brzmienia tego zakresu to wystarczający sukces. Mikołaj był jednak bardziej krytyczny, głównym powodem jego niezadowolenia było zbyt wolne tempo niskich składowych w szybkich solówkach gitary basowej, dla mnie był to po prostu bardzo rozsądny kompromis między ilością a jakością.

Głównym atutem RLS-ów jest bardzo czyste, równe i klarowne brzmienie. W całej testowanej grupie nie ma chyba równomierniej brzmiących zestawów. Szczególnie miłe jest to podczas słuchania fortepianu, klawiatura nie ulega jakimś wykoślawieniom, barwa jest zawsze czysta pozbawiona zakolorowań. Pomimo że maluchy nie generują specjalnie bogatej palety barw w żadnym zakresie, to ich duża czystość sprawia że wrażenie obcowania z naturalnym instrumentem się znacznie poprawia. Bardzo czytelnie rysuje się klawiatura, obie ręce muzyka znajdują się wyraźnie w innym miejscu, dobrze czuje się pudło rezonansowe. Przy większym nasyceniu barw i lepszej dynamice otrzymalibyśmy żywy instrument w pokoju odsłuchowym. Do całości przekazu dobrze pasują wysokie tony, mają charakter lekko metaliczny nie ma w brzmieniu ani słodkości, ani natarczywej ostrości, ostateczną dobrą ocenę powstrzymuje lekka monotonia tego zakresu.

RLS są również bardzo detaliczne. Dużo informacji pojawia się w wokalach, instrumentach dętych - oddechy, mruknięcia, chrapnięcia, na szczęście nie wiąże się to z nieprzyjemnym wyostrzeniem czy natarczywością.

Obraz stereofoniczny jest przejrzysty i czytelny, źródła są odseparowane i wystarczająco ostro zogniskowane zarówno w szerokości jak i w głębokości. Lekkie zlewanie występuje dopiero przy wielu planach i dużej ilości blisko siebie usytuowanych instrumentów, ale to jest raczej charakterystyczne dla niedrogich kolumn. W prezentacji przestrzeni jest dużo swobody i otwartości, niestety kontury pomieszczeń są już poza zasięgiem.

Dużym symfonicznym składom nie tyle brakowało jednak swobody przestrzennej co dynamicznej, głośne potężne wybuchy z silnymi impulsami na basie wypadają raczej mało ekscytująco. Podobnie jak z basem osiągnięto tu rozsądny kompromis. Dynamika została ograniczona, ale zaznaczone jest narastanie dźwięku, przy silniejszych impulsach nie ma problemu z barwą instrumentów, ani ze stabilnością obrazu stereofonicznego. Dźwięk pozostaje czysty i kulturalny.

Callisto pozostawiły po sobie bardzo pozytywne wrażenia, nie rażą ewidentnymi wadami, a niezbędne kompromisy są zachowane w przyzwoitych proporcjach. Przy mniejszych pomieszczeniach odsłuchowych i kameralnej muzyce mogą wypadać bardzo przyjemnie i naturalnie. Oferują zawsze czyste, kulturalne brzmienie okraszone przyzwoitą stereofonią i dobrą żywością. Jestem zmuszony jednak dodać, że pewien pośpiech przy ich recenzowaniu, spowodował nieporozumienie co do ceny tych zestawów, porównując je z Ancientami i pisząc recenzje byłem przekonany że wynosi ona 1.600 zł. Przy cenie 2.200 zł wrażenia pozostają podobne, ale w porównaniu z droższą konkurencją Callisto już nie mają tak wiele atutów do zaoferowania. (JD)

Opinia 2
Odsłuchiwałem Callisto we wszystkich czterech wariantach ustawienia. Zmiany nie są dramatyczne, ale dość szybko doszedłem do wniosku, że najlepiej jest trzymać się zaleceń producenta. Tak więc nasze obserwacje dotyczą odsłuchów kolumn z głośnikami wysokotonowymi umieszczonymi na dole i do wewnątrz.

Małe RLS-y są kolumnami o charakterystycznym brzmieniu i ich dźwięk wyróżnia się wśród porównywanych tym razem modeli. Balans tonalny nacechowany jest ociepleniem. RLS to kolumny przede wszystkim nastawione na to by nie drażnić ucha i grać przyjemnie. I trzeba przyznać, że to się udało. Ale coś za coś, dźwięk pozostaje zawsze po tej bezpieczniejszej i spokojniejszej stronie neutralności. Blachom brakowało naturalnej ostrości i metaliczności. Wokale, skrzypce instrumenty dęte miały trochę zbyt mało otwartości, brzmiały aż nazbyt kameralnie, nie powiedziałbym jednak, że nudno czy ospale. Udało się chyba znaleźć dobry kompromis - dużo kultury i miękkości, ale bez przesadnego zamglenia, bez uczucia, że brzmienie jest anemiczne.

Radek był zaskoczony basem wydobywającym się z tak małych skrzynek, stwierdził, że Callisto dają wrażenie obcowania ze znacznie większymi głośnikami. Jest to spory komplement. Aż tak jednoznacznie znakomity bas z tych kolumn jednak nie jest. Żadne drastyczne kłopoty z jakością niskich tonów nie wystąpiły, ale w trudniejszych nagraniach (Cassandra Wilson) braki równomierności, ograniczenie pasma i pogorszenie kontroli, czy nawet lekkie dudnienia były zauważalne. Już solówki Hadena na płycie Ginger Baker Trio wypadły lepiej. Natomiast przy odpowiednio dobranych płytach popowych lub rockowych głębia i uderzenie basu mogą faktycznie pozytywnie zaskoczyć.

Dynamiczne możliwości oczywiście są w znacznej mierze odbiciem miniaturowych wymiarów i łagodnych barw. Nie znajdziemy tu zbyt dużej dawki rockowego czadu, czy otwartego forte orkiestry z kotłami. Ale czy ktokolwiek tego oczekiwał? Ważne, że bas nie jest zbyt lekki, że mimo delikatności muzyka nie jest nudna. Szybkość, rytmika, żywość nie są imponujące, ale jednak nie schodzą poniżej średniego poziomu i to wystarcza by słuchało się kolumn w miarę przyjemnie.

W Callisto docenić też trzeba dobrą stereofonię, jest to poniekąd główna zaleta przypisywana zazwyczaj droższym "maluchom", no ale praktyka pokazuje, że miniaturyzacja kolumn nie gwarantuje automatycznie znakomitych wyników w tej dziedzinie. Szczególnie dobrze brzmiały małe składy, choć i w rozbudowanych nagraniach orkiestrowo-chóralnych bliższe i średnie plany wypadły korzystnie. Dobra była czytelność źródeł rozstawionych na scenie. Przy odtwarzaniu dużych składów muzyka brzmiała jednak trochę nazbyt kameralnie. Do przekonującego odtworzenia niektórych nagrań zbrakło otwartości, jaśniejszego pogłosu i związanego z nim wrażenia przejrzystości. Dla przekonującej reprodukcji dużych sal z reguły przydaje się też lepsze rozciągnięcie basu.

Mimo spokojnej, niezbyt wysyconej barwy średnicy, różnice w prezentacji różnych wokali były całkiem czytelne, choć Radek miał trochę większe zastrzeżenia ode mnie. Nie było też kłopotów z całościową czytelnością dźwięku. Natomiast analityczność górnego skraju pasma oceniliśmy jako przeciętną. Jakkolwiek nie podobałaby się komuś prezentacja wysokich tonów w Callisto, to trudno będzie znaleźć w tym zakresie drobny detal, precyzyjne zarysowanie pracy blach i szczotek. Po prostu brzmienie pozostaje zbyt jednolite. Gdybym miał spekulować co do przyczyny tego stanu rzeczy, to winą obarczyłbym raczej niskośredniotonową Vifę, która odtwarza około dwóch dolnych oktaw z zakresu wysokich tonów.

Callisto są więc kolumnami spokojnymi (może nawet za bardzo spokojnymi), charakteryzuje je natomiast dobra stereofonia, dużo ciepła w brzmieniu i poprawny bas. Słucha się ich przyjemnie. Choć brakuje im trochę otwartości i blasku, to jednak mogą z powodzeniem konkurować z bardziej renomowanymi, importowanymi miniaturkami. Odsłuchy tych kolumn zakończyliśmy kiedy jeszcze nie było w redakcji wielu innych zestawów z prezentowanych w tym numerze i z początku odnieśliśmy wrażenie, że są to kolumienki trochę niepozorne. Po podsumowaniu wyników całej grupy trzeba je jednak pochwalić za dojrzałe i dopracowane brzmienie. Jeśli ktoś z Państwa szuka miniaturek w tej cenie, na pewno warto zwrócić uwagę na Callisto i poświęcić czas na ich dokładniejszy odsłuch. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl