Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Qba Sobieski


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 6/95
Wymiary:brak danych
Efektywność: 88 dB
Impedancja: 8 omów
Moc:brak danych
Cena (12/1995): 2.500 zł
Zestaw testowy 1: Meridian 500/563, LFD LS0/PA1
Zestaw testowy 2: Meridian 500/563, LFD LS0/PA1

Ekstrawagancja opisywanych tu zestawów głośnikowych sięga obszarów rzadko penetrowanych przez konstruktorów audio. Poczynając na nazwie, a kończąc na wyglądzie obudowy, zestawy Sobieski na każdym audiofilu mającym okazję się z nimi zapoznać wywołują odpowiednie wrażenia: zaskoczenia, podziwu, tajemniczości. Ja po ujrzeniu tego modelu bardzo cichutko powiedziałem: "o k#*$&!".

Zestawy te powinny się kojarzyć, jeśli weźmiemy pod uwagę wygląd obudowy, z modelem Sonus Faber Extrema (producent nie wypiera się tej inspiracji - GS). To nie przesada. Sobieski są bardzo głębokie, ich głębokość przekracza ponad dwukrotnie inny wymiar. Ścianka przednia ma bardzo małe wymiary, jest lekko odchylona do tyłu. Zestawy, które trafiły do MHF były prototypowe. Ściany boczne są wykonane z pionowo ułożonych i sklejonych ze sobą klocków z naturalnego drewna. Zatem patrząc na nie z boku, na myśl przychodzą produkty włoskiego producenta. Sobieski nie były niestety do końca wykończone, nie zaaplikowano żadnej farby, okleiny. Takie wykonanie będzie osiągalne wyłącznie za dodatkową opłatą, szacunkowa cena za parę jest podana jako 3500 zł za parę. Zestawy w wersji podstawowej, nie będą wykonane w sposób jaki tu opisałem. Na ścianki boczne wykorzystane będą podwójne, klejone płyty. Producent zobowiązał się dostarczyć parę wykonaną w standardowej technologii, wówczas sprawdzimy jeszcze dodatkowo czy będzie to miało jakiś wpływ na brzmienie i wówczas zamieścimy też zdjęcie, którego niestety nie udało się wykonać przed zamknięciem niniejszego wydania. Ścianka przednia zawiera wiele wkrętów, położono tu silny nacisk na sztywność obudowy i eliminację drgań.

Tym razem konstruktor - pan Jakub Nyka - nie oszczędzał na niczym. Oprócz bardzo pracochłonnej obudowy, Sobieski są wyposażone w jedne z najlepszych głośników w swych klasach cenowych.

Głośnik wysokotonowy nie wymaga komentarza. Jest to produkt Dynaudio: D-28/2. Tweeter ten kosztuje w detalu około 280 zł za sztukę. Wyposażony on jest on w miękką kopułkę o średnicy 28 mm.

Głośnik niskośredniotonowy WT171 pochodzi z kolei od Seasa. Membrana jest wykonana z materiału przypominającego polipropylen, ale bardziej przezroczystego - jest to tworzywo o nazwie XP. Według informacji producenta XP daje lepszą niż to się spotyka w konwencjonalnych materiałach kombinację tłumienia oraz sztywności. Przez membranę tego głośnika można ujrzeć kawałek wnętrza obudowy.

Zwrotnica jest także wykonana z bardzo wysokiej jakości elementów - wystarczy spojrzeć na reklamę IT w MHF. Filtr elektryczny dla głośnika wysokotonowego jest drugiego rzędu, częstotliwość podziału wynosi 1700 Hz, jest więc bardzo niska. Głośnik niskotonowy ma filtr pierwszego rzędu z dodatkową korekcją fazy.

Z tyłu obudowy znajduje się sporych rozmiarów port bas-refleks i podwójne gniazdo do kabli. Gniazdo ma elementy metalowe złocone, można podłączyć do niego goły kabel, bananki.

Sobieski są zestawami bez zasłonek ochronnych na ściankę przednią. Jest to podejście bardzo audiofilskie, jednak z drugiej strony naraża na uszkodzenie głośniki. Szczególnie uwypuklona jest kopułka głośnika wysokotonowego. Nie radziłbym instalować tych kolumn w pomieszczeniu, w którym roi się od niegrzecznych dzieci i kobiet bez przerwy ścierających kurze.

Nietypowa obudowa wymaga specyficznych podstawek do uzyskania optymalnego odsłuchu i stabilności. Podstawki muszą być raczej wysokie i głębokie. W testach wykorzystano dwie pary podstawek: Epos i typu "home made".

Od producenta dowiedzieliśmy się, że Sobieski to pierwszy zestaw z nowej rodziny kolumn. Ma to być seria "królewska" i kolejne modele będą brały swe nazwy od innych naszych monarchów. Do końca roku 1996 mają się pojawić jeszcze trzy zestawy. Trzymamy za słowo. (MS)

OPINIA 1
Pierwsze wrażenia z odsłuchu zestawów Sobieski nie były zbyt optymistyczne. Po Monitor Audio Studio 20 i JMlab PointSource 5.1 - cechujących się niebanalną barwą, polskie zestawy odebraliśmy jako suche i tracące takie atuty jak lokalizacja. Jednak często zdarza się, iż niewłaściwie interpretujemy pewne zjawiska dźwiękowe takie jak: neutralność, równowaga brzmienia. Łatwo o zestawach brzmiących po prostu neutralnie i poprawnie powiedzieć: nudne, niemuzykalne.

Olśnienie przyszło po zakończeniu serii odsłuchów zagranicznych zestawów głośnikowych. Sobieski pozostawiłem sobie na zakończenie testu. Na początku wsłuchiwałem się w zestawy RLS, Magneplanar, terminy były napięte. Później przyszła pora na modele KEF, Energy, Mirage. I na koniec ustawiłem na podstawkach Sobieski nie oczekując żadnych sensacji.

Sobieski po dwóch utworach bardzo mnie zadziwiły. Dźwięk dobiegający mych uszu był niespodziewanie dobry, jednak miałem problemy z uzyskaniem poprawnej lokalizacji. Zacząłem eksperymentować. Do tej pory raczej ustawiałem zestawy tak, aby osie promieniowania krzyżowały się trochę przed, albo za polem odsłuchu. Sobieski wymagają tylko minimalnego skręcenia do środka. W ten sposób osie promieniowanie przecinają się sowitych kilka metrów za głową. Odległość od zestawów także powinna być zwiększona, standardowo zachowujemy 2.5 m od zestawu, tutaj sofę odsuwałem na odległość 2.8, a nawet 3 m. Przy takiej instalacji zaczyna się magia tych zestawów. Spędziłem z nimi ponad cztery razy więcej czasu niż z innymi modelami testu, nie czyniąc notatek, po prostu słuchając ich dla przyjemności. Okazuje się, że Sobieski nie mają zbyt nakreślonego własnego charakteru, bardzo łatwo można zapomnieć o brzmieniu systemu hi-fi i pozostać z ulubionymi nagraniami.

Sobieski nie są zestawami idealnymi, ale w testowanej tu grupie mają najlepszy kompromis łączący zalety i niedociągnięcia.

Kilka aspektów brzmienia przedstawianych przez Sobieski jest w tej klasie cenowej referencyjnych. Walory rytmiczne, brzmienie basu, góry są wyśmienite. Gdyby nie Eposy, Sobieski wyraźnie by przewyższyły konkurencję pod kilkoma względami. Okazuje się, że ES14 jakość rytmu i szybkość basu także mają na bardzo wysokim poziomie.

To co mnie natychmiast uderzyło w brzmieniu Qba to rytm i równomiernie rozłożony bas. Moje płyty jazzowe odsłuchiwane na innych zestawach nie zabrzmiały na miarę moich oczekiwań. Na zestawach Sobieski, walking zabrzmiał jak walking, gitara basowa miała nareszcie wyraźne krawędzie i kontrolę. Wzór rytmiczny oparty na pochodzie basu i wybijany na perkusji jest w tym teście najlepszy, ustępują tu moim zdaniem nawet Eposy ES14 z uwagi na bardzo przeciętne brzmienie talerzy (i w związku z tym słaby nacisk na tkany wzór rytmiczny). Inne zestawy brzmienie kontrabasu zamieniały w trzęsienie ziemie, oddalający się poduszkowiec. Sobieski pokazują jak ważny w muzyce jest rytm. Można mieć do mdłości słodkie talerze, ogromną scenę, itd. Bez rytmu moje nagrania "nie jadą". Bardzo chciałbym tu uwypuklić dwa sposoby definiowania przeze mnie rytmu. Jeden polega na wzorze precyzyjnie kreślonym przez bas, tutaj równorzędnym partnerem są ES 14. Drugi sposób to bas i góra. Bardzo ważne jest, aby oba ta zakresy były w odpowiednim czasie, bez wzajemnego przesunięcia, braku czytelności. W tym miejscu zdecydowanie górują Sobieski. Połączenie linii basu i talerzy jest znakomite i powinno stanowić wzór dla innych modeli. Przez cały czas słuchania najbardziej skomplikowanych rytmicznie nagrań, zestawy Sobieski nie męczą, przekazują muzykę w bardzo przyswajalny, naturalny sposób. Mówiąc żartem; Sobieski prawdopodobnie wpasowują się w rytm bicia serca.

Bas zestawów Sobieski jest bardzo dobry. Okazuje się, że ES 14 mogą przekazać w sposób bardziej precyzyjny kontury, zmiany szybkości. Po zestawach typu "home theater", Sobieski pokazują jak można reprodukować instrumenty basowe bez pójścia na efekciarstwo i ilość. Brzmienie basu zmienia się z nagrania na nagranie. Christian Mc Bride, Charlie Hayden, Stanley Clarke - wszystkich artystów słuchałem z wielką satysfakcją. Bas pozbawiony jest rezonansów i uwypukleń, brak też jest zjawisk sejsmicznych. Schodzi on dość nisko. Brzmienie basu określiłbym jako miękkie i płynne. Średni i wyższy bas jest trochę wolniejszy od oferty ES 14 (dlaczego, wyjaśniam w recenzji ES 14). Raczej powinienem powiedzieć, że nie jest najszybszy. Jest wyraźnie szybszy niż w pozostałych testowanych modelach, może z wyjątkiem Energy i KEF. Bębny, tom tomy są przekazywane czysto i bez spowolnień. Wyższy bas, tam gdzie się pojawiają solówki na gitarach basowych, ma dobre krawędzie i impakt. Solo Jeffa Andrewsa było bardzo obecne i energetyczne. Na zestawach Sobieski odtworzyłem nagranie "Nevermind" z solem Stanleya Clarke'a na rzadko spotykanym basie akustycznym (wkładka do płyty nie precyzuje informacji). Jest to nagranie, które wręcz katuje głośnik niskotonowy, Jednocześnie zawiera szerokie widmo dźwięków, od niskich i energetycznych szarpnięć, po wyższe rejestry basu, gdzie ważna jest barwa, technika, szybkość. Utwór ten bezlitośnie kompromitował niektóre modele. Sobieski nie tylko wybrnęły obronną ręką - przekazały utwór tak jak tego pragnąłem. Bas był szybki, kontrolowany, z konturami. Fortepian Hancocka był świetnie odseparowany od basu. Nie sądziłem, że reprodukując tak trudny bas, można też zachować strukturę brzmienia fortepianu. Owszem, inne zestawy też miały bardzo dobre rozdzielenie tych instrumentów, tylko zamiast basu Clarke'a, pojawiały się dźwięki nieobecne w świecie instrumentów naturalnych.

Dynamika basu jest dobra. Z wchodzeniem na wyższe poziomy radzi sobie dobrze KEF Reference One i ES 14.

Na drugim krańcu pasma znajduje się głośnik Dynaudio. Jest to fantastyczny przetwornik. Kilka klas wyżej od innych uczestników testu. Dobre brzmienie góry miał także KEF, Energy. Sobieski dodaje bogactwo barw, szybkość, przezroczystość, świetne połączenie rytmiczne z basem. Jakość wysokich rejestrów jest pomiędzy Kef Reference One, a Monitor Audio Studio 20. Biorąc pod uwagę precyzję i podziały rytmiczne, nad Sobieski jest tylko MA Studio 20 i JMlab P.S.5.1. W klasyce "tweeter" jest nieobecny, dźwięk bez charakteru. O ewentualnych problemach piszę dalej (są takie!). Po ES 14 ustawiłem na podstawki ponownie Sobieski. Głośnik wysokotonowy D-28/2 zdjął jakby kurtynę zasłaniającą górne rejestry. Ilość detali była szokująca, przy tym brzmienie nie było ostre, natarczywe, ha! analityczne. Często czytam w "prasie", iż coś było bardzo analityczne i było to świetne. Często brzmienie analityczne jest męczące i niemuzykalne. Proporcje bas - góra, bez zarzutu, brzmienie ani jasne, ani ciemne.

Scena dźwiękowa przy ustawieniu opisanym wyżej jest bardzo dobra. Dźwięk jest rozłożony w przestrzeni z dobrymi manierami. Nie jest rzucany na twarz, ani też wycofany i mały. Sobieski grają skalą dźwięku przypominającą trochę MA Studio 20. Bardziej ofensywny dźwięk oferują Kef Reference One. Gigantyczną scenę mają Magneplanar SMGc i ES 14. Głębia jest namacalna i z zaznaczonymi warstwami. Nie ma tu już problemów, które występowały przy tańszym modelu Qba - Elements. Lokalizacja jest wyraźna, bez zbyt ostrych konturów. W tutti orkiestrowym i w ogóle przy skokach dynamiki przejrzystość sceny nie ulegała zakłóceniu. Wielki umiar i porządek przy budowaniu sceny czyni po raz kolejny te zestawy bardzo łatwymi w odbiorze.

Wspomniałem już, że Sobieski mają pewną magiczną cechę. Nie są ciepłe, ciemne, czy też wolne - są to cechy uprzyjemniające długi odsłuch. Sobieski jako jedyne zestawy tego testu nie narzucają swego brzmienia. Często zmieniałem płytę w odtwarzacza, za każdym razem czując iż moja ciekawość co się wydarzy jest niezaspokojona. Po kilkunastu minutach słuchania innych zestawów, przyszłość jest w pewnym stopniu przewidywalna.

W ten sposób dotarłem do średnicy - zakresu, który w redakcji wzbudził wiele kontrowersji. Po ogromnej ilości utworów, które przewinęły się na tych zestawach do końca nie wiem jak określić problem. Średnica jest uszczuplona i ma barwy raczej po suchej stronie palety. Słuchając klasyki problem ten można określić jako neutralne brzmienie. Proporcje między średnicą, a resztą pasma są dobrze dobrane. Porównanie do zestawów typu MA Studio 20, czy też P.S.5.1 pokazuje, że środek mógłby być w Sobieski bardziej dźwięczny i wibrujący. Struktura harmoniczna jest rozsądnie utkana, jest dużo harmonicznych, czuć jednak że mogłyby być one dodane w większej ilości. Trąbka Milesa, gitara Billa Frisella brzmiały niezbyt żywo i ekscytująco. Wskazanie tej lekkiej anomalii nie powinno być odebrane jako krytyka. Po dyskusji z MK stwierdziliśmy, że pewne odstępstwa od ideału w Sobieski można śmiało porównać do pewnych niedociągnięć w Magnepanach SMGc lub ES14.

Wokale są bardzo czyste i higieniczne. Mają jednak małą masę i nie są tak namacalne jak np. w ES 14. Sybilanty zostały przekazane bardzo sprawnie, bez przerysowań. Bardzo zadziwiło mnie stare nagranie "Girl from Ipanema" - wokale były wygładzone, pięknie zlokalizowane, ale też trochę zbyt sterylne. Szczególnie jest to słyszalne na głoskach syczących. Bardzo ciekawym doświadczeniem jest bezpośrednie porównanie Sobieski i ES14. Różnica w projekcji średnicy jest wyraźna. ES14 ma duży środek, gęsty i ciemny, Sobieski lekko rozrzedzony i nie wychodzący przed linię zestawów. Brzmienie środka w wielu momentach prześciga konkurencję zachodnią - słychać tu jednak iż konstruktor "przedobrzył" - idąc w kierunku neutralności i transparentności usunął odrobinę witalności.

Po wielu godzinach słuchania Sobieski moja opinia jest następująca. Średnica, scena dźwiękowa, homogeniczność jest dobra, w klasie 2500 zł dorównuje, a nawet prześciga zestawy zagraniczne. Bas, górne rejestry, tempo, reprodukcja detali ustanawiają nowy punkt referencyjny. Sobieski są to najlepsze zestawy skonstruowane w Polsce jakie słyszałem. Biorąc pod uwagę ich "audiofilizm" są też najbliższe memu sercu. W tym teście jest to dla mnie jedyne urządzenie hi-fi, które przeniosło me zmysły w krainę dźwiękowej Nirvany.

Patrząc na Sobieski bardziej racjonalnie - są to zestawy trudne w odbiorze. Wymagają dłuższego odsłuchu, aby móc je docenić. Szybkie demo porównawcze z ES 14, lub KEF Reference One może nie wypaść zbyt zachęcająco. Zestawy są głębokie, przy zachowaniu odległości od ściany tylnej około 0.5 m, okazuje się, że Sobieski będą w pokoju zajmowały pas metrowej szerokości. Jest to dużo na warunki audiofili mieszkających w blokach. Bliższe ustawienie ściany jest odradzane - z tyłu obudowy znajduje się port bas-refleks. Wydaje mi się, że pokój odsłuchowy powinien mieć minimalny wymiar podłogi 3 na 5 m. Zestawy wymagają też wysokich (około 70 cm) i stabilnych podstawek. Pozostaje liczyć, że prawdziwy audiofil jest w stanie zaakceptować wymienione utrudnienia. Przydałby się w tym miejscu komentarz konstruktora, gdyż moje debatowanie nic nowego nie wniesie o tych zestawach. Zignorowanie odsłuchu Sobieski przy zakupach za 2500 zł, oznacza, że z własnej woli rezygnujemy w życiu z kolejnej przyjemności. (MS)

OPINIA 2
Wysokotonowych głośników Dynaudio nie spotyka się w tanich kolumnach, tak więc zastosowanie D28/2 w Sobieskim automatycznie rodzi pytanie o jakość wyższych rejestrów. Można powiedzieć, że D28/2 nie zawodzi. Poczynając od wyższych rejestrów fortepianu brzmienie ma wiele pozytywnych cech. Trąbki miały ładny blask wyższych harmonicznych, metalowe instrumenty perkusyjne brzmią po prostu metalicznie, a zarazem czysto. W górnych rejestrach barwy były dźwięczne, czyste, zróżnicowane i naturalne. Jakość wysokich tonów była lepsza niż u droższych konkurentów prezentowanych obok!

Słyszalne były ograniczenia w odtwarzaniu zupełnie najniższych rejestrów, bas nie narzucał się w spokojniejszych nagraniach, ale przy bardzo efektownych fragmentach (wyeksponowane kotły, impulsy generowane elektronicznie) miał nawet pewną mięsistość. W porównaniu do konkurentów z tego testu Sobieski nie miał zbyt nisko rozciągniętego, ani zbyt obfitego basu, ale trzeba pamiętać, że w tej grupie problemem był raczej nadmiar niż niedostatek. Najniższe dźwięki kontrabasu czy fortepianu były już ograniczone, choć nie drastycznie. Przede wszystkim trzeba jednak podkreślić równomierność basu, anomalie w tym względzie były naprawdę niewielkie. Pod tym względem Sobieski prześcignął pozostałe sześć zestawów niniejszego testu, był po prostu bezwzględnie najlepszy, i to bez stosowania taryfy ulgowej z uwagi na niższą cenę. Jest to jedna z niewielu znanych mi kolumn bas-refleks o równym basie. Brzmienie basu Sobieskiego przypominało mi Monitor Audio Studio 20SE - średnie rozciągnięcie, dobra równomierność i niestety tylko średnia szybkość.

Najbardziej problematycznym obszarem jest średnica i tu dokładne określenie charakteru brzmienia wymagało bardzo dużej uwagi. Sobieski zdecydowanie unika przerysowań czy podkolorowań i chyba trochę przesadzono tu z ostrożnością. Owszem, brzmienie pozostaje wolne od sztucznych podbarwień, szorstkości. Nawet trudniejsze nagrania nie pobudzały przykrych dla uszu nieprawidłowości. Ale często odczuwałem niedosyt. Trochę brakło pełni brzmienia w średnich rejestrach fortepianu, wyższych harmonicznych w brzmieniu kontrabasu czy elektrycznej gitary basowej. Mimo wszystko brzmieniowo kolumny oceniam pozytywnie. Daje się ich słuchać łatwo i bez znużenia, a choć trochę niedobarwione, to jednak nie są wcale zgaszone i nudne, głównie za sprawą dobrej jakości wyższych rejestrów.

W brzmieniu kolumn Qba jest swoista zwinność i żywość. Szczególnie ładnie oddane są drobne kontrasty dynamiczne przy odtwarzaniu akustycznych instrumentów jak fortepian, gitara czy flet. Kolumny nieźle zachowują się w zmasowanych partiach orkiestrowych czy w obfitych utworach rockowych. Dźwięk nie ma co prawda zbyt dużej obszerności na niskim basie, od czasu do czasu daje się też zaobserwować dynamiczne ograniczenia, ale zwykle nie ma problemów z wrażeniem kompresji. Na przyzwoitym, choć nie wybitnym poziomie jest poczucie tempa. Biorąc pod uwagę ogólną ilość i głębokość basu, można powiedzieć, że nie było to zbyt trudne. Mimo wspomnianych ograniczeń w całościowym zakresie dynamiki najniższych tonów, trzeba wspomnieć, że zachowana została dynamiczna gradacja. Posuwając się od lekkiej muzyki kameralnej, poprzez nagrania o średniej dynamice aż do utworów z ekstremalnymi skokami dynamiki cały czas odnotowywałem, że kolumny reagują na zwiększanie dynamiki. Sporo wigoru miały też utwory rockowe.

Pozytywne wrażenie robi analityczność, zwłaszcza w górnych rejestrach. Bardzo ładnie odtwarzane były wszelkie dźwięki transjentowe. Duet gitar klasycznych zabrzmiał bardzo selektywnie.

Przestrzenność i lokalizacja są ogólnie na niezłym poziomie, ale pewne aspekty wymagają uwagi i nie wszystko było zupełnie tak jak bym tego oczekiwał. Ostrożnie trzeba podejść do ustawienia tych kolumn, poszukiwanie optimum było zadaniem trudniejszym niż zwykle, brzmią one dość słabo kiedy się ich słucha na stojąco. Nie mam pewności, czy w końcu udało mi się znaleźć najlepszy wariant (ważna uwaga na ten temat dalej). Lokalizacja była dobra głównie w przypadku dźwięków impulsowych, zwłaszcza perkusyjnych. Troszkę gorzej było z instrumentami takimi jak fortepian, czy flet. Odniosłem wrażenie, że lokalizacja nie była tak samo dobra w całej skali instrumentów i w pewnych zakresach lekko się rozmywała. Z tego powodu czasami instrumenty wydawały mi się nie do końca spójne i zintegrowane.

Przejrzystość, zwłaszcza na wysokich tonach, to mocna strona Sobieskiego. Całościowe rozmiary sceny prezentowały przyzwoity średni poziom, w tej klasie cenowej to rezultat zadowalający, ale nie wybitny.

Swoistość Sobieskiego przejawiała się dla mnie w tym, że bardzo trudno było równocześnie zoptymalizować kilka cech. Konkretnie chodzi mi o dokładność lokalizacji, wymiar sceny, wypełnienie niższej średnicy i wspomniane rozmycie niektórych dźwięków. Optymalizacja jednych parametrów pogarszała drugie. Być może coś tu pomogą specjalne podstawki, które mają być niebawem opracowane. Tak czy inaczej zwracam uwagę potencjalnych nabywców, by zadbali o podstawki wysokie i solidne oraz nie żałowali czasu na optymalizację ustawienia.

Cenię sobie wysoko bezkompromisowe podejście konstruktorów, którzy nie idą na "zgniłe" kompromisy i nie próbują poświęcać poprawności w imię sztucznych fajerwerków. Jest to jeden z powodów, dla których tak wysoko ceniłem sobie testowane przez nas wcześniej kolumny ProAc. To samo wzbudziło mój szacunek dla nowych kolumn Qba. Uważam, że jest to bardzo dojrzała konstrukcja dla doświadczonych słuchaczy potrafiących docenić subtelniejsze (i zarazem trudniejsze do osiągnięcia) składniki przekazu muzycznego. Owszem, nie jest to kolumna zbyt efektowna i czasami pozostawiała u mnie wrażenie niedosytu. Prywatnie lubię jednak filozofię równowagi. W przedziale cenowym 2500 zł przybył nowy, bardzo groźny konkurent. Przez kilka dni używałem tych kolumn do normalnego, domowego odsłuchu i nie odczuwałem potrzeby ich zmiany. Nie twierdzę, że były to bezwzględnie najlepsze kolumny z niniejszej grupy, ale uważam, że miały najlepszy stosunek jakości do ceny i były to jedyne, które prywatnie byłbym gotów kupić. Od dłuższego czasu wśród recenzowanych przez nas modeli z przedziału 2000-3500 zł nie mogłem znaleźć takiego, który by jednoznacznie zdeklasował najlepszych konkurentów z grupy poniżej 2000 zł. W tej chwili - w postaci Qba - znalazłem takie kolumny. Gorąco polecam je Państwa uwadze. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl