Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Chario Syntar 100


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 1/99
Wymiary: 320,180,270 mm
Efektywność: 88dB/2,83V
Impedancja: 8 omów
Moc: 30-80 W
Cena (2/1999): 750 DM
Zestaw testowy 1: Sonneteer Byron, LFD LS0/PA2M
Zestaw testowy 2: Sonneteer Byron, LFD LS0/PA2M

Testowano w grupie wraz z: Chario Syntar 100, Qba Elements 1 (1999), TDL RTL 2SE


Jedną z barwniejszych postaci w świecie audio jest Ross Walker, dawniej prowadzący firmę Quad. Walker znany był z wygłaszania niepopularnych i kontrowersyjnych opinii, często sformułowanych w dowcipnej i uszczypliwej formie. Jedna z zabawniejszych jego anegdot głosiła, że popularność hi-fi w poszczególnych krajach jest odwrotnie proporcjonalna do urody kobiet, klimatu i jakości jedzenia. W kraju takim jak Włochy - znanym z dobrej pogody, urodziwych kobiet i niezłej kuchni - właściwie nikt nie powinien się zajmować sprzętem audio. Działa jednak spora grupka włoskich firm zadających kłam tej teorii Rossa Walkera. Choć właściwie kto wie, może to włoski klimat, włoska kuchnia, bądź same Włoszki nie są aż takie interesujące jak się powszechnie uważa? Znając specyfikę angielskiego humoru skłonny byłbym założyć, że Ross Walker pozwolił sobie na aluzję do kiepskiej jakości angielskiej kuchni, angielskiej pogody i urody Angielek.

Niezależnie od teorii Rossa Walkera, faktem jest, że włoskiego sprzętu jest na światowych rynkach znacznie mniej niż brytyjskiego, również jest to widoczne w MHF. Chario z pewnością można jednak zaliczyć do czołowych przedstawicieli włoskiego hi-fi, choć Sonus Faber niewątpliwie cieszy się jeszcze większą sławą.

Historia Chario sięga 1975 roku kiedy dwóch młodych entuzjastów zaczęło swą produkcję w piwnicy, kolejny raz spotykamy tu powtórzenie uniwersalnego schematu kariery w hi-fi. Nazwa firmy wzięła się z fragmentów imion założycieli: Carlo (czyli po angielsku Charles) i Mario.

Syntar 100 jest w palecie kolumn Chario produktem bazowym, potem mamy już tylko droższe zestawy, aż do flagowego modelu Academy 3 (w obudowie z drewna wiśniowego) za ponad czterdzieści tysięcy złotych. Jak widać firma nie stara się wchodzić na rynki masowe - do tego celu potrzebnych byłoby jeszcze kilka modeli tańszych niż Syntar 100.

Jak zwykle w przypadku niedrogich kolumn Syntar 100 opiera się głównie na typowych rozwiązaniach technicznych, ale jest też w tej konstrukcji kilka drobnych ciekawostek. Pierwsza z nich to okleinowanie skrzynki nie tylko na zewnątrz ale również w środku. Rozwiązanie takie jest przez niektóre firmy preferowane jako słyszalnie lepsze, choć wypowiedzi z Chario na ten temat nie spotkałem. Spotkałem się natomiast z zakulisową opinią pewnego krajowego producenta kolumn. Według niego dwustronne okleinowanie jest pod pewnymi względami wygodniejsze w obróbce stolarskiej i stąd jego zastosowanie, a z jakością dźwięku nie ma to związku. Pewnie nie będzie nam dane tego sprawdzić, wątpię byśmy mieli okazję porównać dwie pary kolumn identyczne pod każdym innym względem, a różniące się tylko tym szczegółem budowy. Warto jednak by znali Państwo różne poglądy producentów na ten temat. No a jeśli ktoś z Państwa majsterkując przy własnych zestawach pokusi się o wykonanie stosownego eksperymentu, to mam nadzieję, że do nas napisze i podzieli się swoimi spostrzeżeniami.

Wytłumienie skrzynki Syntar 100 wykonano głównie z myślą o redukcji fal stojących. Jedna ze ścianek bocznych i ścianka górna są pokryte płatami waty wiskozowej.

Materiały wykorzystane do produkcji membran głośników są tradycyjne. Niskośredniotonowy to własna konstrukcja firmy. Ma on stożkową membranę z nasączanego papieru. Natomiast w wysokotonowym zastosowano nasączaną, tekstylną kopułkę. Oba głośniki wykorzystują też tworzywa sztuczne - niskośredniotonowy jako materiał kosza, a wysokotonowy jako materiał przedniej płytki.

Druga ciekawostka to umieszczenie tunelu bass-reflexu na dolnej ściance. Przy średnicy 5 cm pozwoliło to na uzyskanie długości 19 cm. Aby powietrze mogło swobodnie przepływać przez tunel kolumny mają zainstalowane od dołu gumowe nóżki, tak by między płaszczyzną podstawki a wylotem było trochę wolnej przestrzeni. Ciekawe co firma Chario sądzi o ewentualnym zastosowaniu podstawek MAF, pozbawionych poziomej płyty na górze.

Częstotliwość podziału przypada na 1.950 Hz. Zbocza filtrów określono jako podobne do Linkwitza-Rileya czwartego rzędu. W sumie zastosowano dwie cewki, jeden rezystor i 4 kondensatory. Trzpienie terminali połączeniowych wchodzą bezpośrednio w płytkę drukowaną, na której zmontowano układ zwrotnicy.

Impedancja ma przebieg typowy dla dwudrożnych bass-reflexów. Strojenie skrzynki przypada na 55 Hz, a minimum impedancji równe 3,5 oma (nieco mniej niż podane przez firmę 3,9 oma) przypada niemal dokładnie na granicy basu i średnicy. Syntar 100 to typowe obciążenie 4-omowe.

Opinia 1
Chario to niedrogie włoskie zestawy. Od kolumn w tej cenie oczekuje zazwyczaj by miały możliwie mało drażniących cech i w miarę przyjemny charakter, świadomie godząc się na konieczne kompromisy. Wydaje się, że te maluchy spełniają owe założenia. W charakterze ich brzmienia jest dużo włoskiej nuty. Nie chciałbym tu generalizować i uogólniać, ale jeśli znają państwo grę np. Johna Patitucciego czy Sergio Salvatore, to słychać, że to są Włosi. Chario również posiada takie pierwiastki. Jeden z moich kolegów, zapalony basista, określa to jako słodzenie - to jego prywatna definicja. Osobiście użyłbym słów: melancholijne, melodyjne.

Obaj z Andrzejem uważamy, że są to jednak zestawy w dużej mierze poprawne, a przy tym całkiem interesujące, nie zanudzą nas jednostajnym szarym brzmieniem. Ich główne atuty to żywe, obecne brzmienie i dobrze nasycone barwy - szczególnie średnicy. Zróżnicowanie barw na średnicy jest chyba najlepszej próby w teście, a i w porównaniu do droższych zestawów z poprzedniej serii nie ustępuje specjalnie. Małym minusem jest nieznaczne zakolorowanie w jej wyższej partiach. Możliwe jest ograniczenie tego efektu poprzez ustawienie osi głównych głośników tak aby krzyżowały się z tyłu, za głową słuchacza, odbywa się to niestety kosztem stereofonii. Podbarwienie to przejawia się jako metaliczny składnik brzmienia wokali i skrzypiec lub poświst fletu. Na szczęście jest na tyle nieuciążliwe, że z czasem można się do niego przyzwyczaić, nie powinno stanowić poważniejszego problemu. Podczas słuchania bardzo wymagającego nagrania fortepianu odniosłem pozytywne wrażenia: równy, przyjemnie nasycony, zwarty, dobrze się tego słuchało.

Górny zakres pasma na tle konkurencji w podobnej cenie przedstawia się raczej pozytywnie. Trudno się tu doszukać takich cech jak blask czy perlistość, mimo wszystko jest możliwe rozróżnienie barw poszczególnych blach perkusyjnych, byłem w stanie również dosłyszeć brzmienie łańcuszka na talerzu.

Bas to podobnie jak u innych maluchów duży kompromis. Moim zdaniem całkiem satysfakcjonujący. Z pewnością miłośnicy śledzenia super szybkich solówek w tym zakresie mogą kręcić nosem, to za sprawą rezonansowego charakteru najniższych odtwarzanych składowych. Faktycznie, zupełnie najniższe dźwięki mogą wybrzmiewać zbyt długo i jednostajnie, należy docenić jednak ogólny charakter tego zakresu. Gitara basowa Millera dopóki nie zeszła naprawdę nisko była najbardziej naturalna i obecna wśród słyszanych w tym teście i nie tylko. Dźwięk jest nieco pogrubiony, ma stosowną masę i barwę, wrażenie obcowania z rzeczywistymi strunami gitary było naprawdę wiarygodne. Stopa miała silny i sprawny charakter.

Słuchanie muzyki z Chario to jednak nie poszczególne pasma, tu przede wszystkim uwagę zwraca ogólny przyjemny i muzykalny charakter. Znakomicie prezentowały się nieduże składy akustyczne. Vivaldi miał wyjątkowo barokowy charakter. Kameralne jazzowe zespoły zyskiwały osobliwą atmosferę. Instrumenty były wyjątkowo namacalne i obecne. Powiedziałbym bym, że świat przedstawiony przez te maluchy jest nieco iluzoryczny, ale ciekawy.

Interesujące spostrzeżenia zanotowaliśmy odnośnie dynamiki. Duże skoki ciśnienia, szybkie ataki, tego nie należy się spodziewać po tych kolumnach. Mimo wszystko dźwięk wydawał się żywy i szybki. Z wyjątkiem najniższego basu Chario potrafią zagrać wyjątkowo zwinnie i sprawnie, udawało mi się zaobserwować zmiany tempa w utworach, w których na innych zestawach nie było to takie oczywiste, np. fragment "Czterech pór roku" Vivaldiego przechodził ze spokojnej melancholii, do zrywnego i szybkiego tempa. Niestety trudniejsze utwory Ala Jarreau pokazały już znaczne złagodzenie akcentów rytmicznych, rozmiękczenie, brak ataku - krótkiego, szybkiego brzmienia. Potężne i dynamiczne nagrania wypadają mało przekonywująco, brak uderzenia i wykopu. Pomimo że Chario mogą zagrać głośno bez słyszalnych zniekształceń, to niestety nigdy nie uda im się oddać ataku dużej orkiestry.

Niewątpliwie na pozytywny odbiór tych zestawów duży wpływ ma właściwe oddanie przestrzenności, prezentacji wgłąb. Niezależnie od materiału muzycznego scena dźwiękowa jest zawsze dobrze wypełniona, separacja poszczególnych planów nie powinna stanowić problemu, instrumenty są obecne, namacalne. Jedynie rewelacyjne pod tym względne Elements 1 potrafiły lepiej oddać zogniskowanie i separację poszczególnych źródeł, również jeśli chodzi o kontury pomieszczeń i pogłos to Elements1 wyraźnie deklasuje konkurencję także z wyższych przedziałów cenowych. Chario potrafi oddać za to więcej oddechu z sali, mikroklimatu.

Silnym autem tych włoskich miniaturek jest również dobra analityczność zakresu wyższej średnicy i wysokich - związana z podbarwieniami w tych zakresach. Efekt jest taki, iż można usłyszeć więcej szczegółów (skrzypce, głosy, flet) niż u konkurencji.

Czy istnieją zestawy uniwersalne? Nie sądzę. To co dla jednych jest uniwersalne dla innych może być nieakceptowalne. Nie ma reguł, bardziej uniwersalne lub mniej, albo po prostu dobre. Małe Chario z całą pewnością nie są uniwersalne, ale to ich cały urok, są za to wyjątkowo ciekawe i na pewno nie zanudzą swym brzmieniem. Polecił bym je osobom szukającym muzykalności i klimatu, przekazu emocji i żywości. Z bardziej konkretnych i obiektywniejszych spostrzeżeń uważam że maluchy mają naturalne barwy i czytelną przestrzenność. Zwolennicy ostrego, dynamicznego brzmienia chyba nie zdołają się jednak przekonać. (JD)

Opinia 2
Malutkie Chario to zestawy, które niemal pod każdym względem są przeciwieństwem Qba. O ile Qba przy okazałych gabarytach cechują się powściągliwym brzmieniem, to Chario przy skromnej wielkości skrzynki tworzą dźwięk zaskakująco witalny, ale i mniej wyważony. Mniej czy bardziej przyjemny? O tym w podsumowaniu.

Kiedy zetkną się Państwo z Syntar 100, to jak sądzę okazała ilość basu będzie pewnym zaskoczeniem. Priorytety zostały tu całkiem wyraźnie zaznaczone - efektowne brzmienie basu postawiono wyżej niż jego naturalizm czy kontrolę. Nie da się ukryć, że w przekazie barwy instrumentów niskotonowych, a także w kontroli ich brzmienia, są istotne zafałszowania. Nie trzeba długo czekać na fragmenty pobudzające nazbyt przeciągłe i rezonansowe pomruki, stosowne przykłady można znaleźć zarówno w przypadku kontrabasów jak również instrumentów elektrycznych. Jak to zazwyczaj bywa z podobnie zaprojektowanymi kolumnami, sposób odtwarzania basu bardzo się zmienia zależnie od tego czy w konkretnym przypadku wysokość dźwięku "trafi" w niebezpieczny rejon. Na przykład niejedna solówka Marcusa Millera grana w wyższym rejestrze gitary basowej wypadła całkiem satysfakcjonująco, nie zdradzając skłonności do rozwlekania czy rezonansów, a nawet z zachowaniem subiektywnie postrzeganej równomierności charakterystyki. Obfitość średniego basu całkiem zgrabnie maskuje też realne ograniczenia w rozciągnięciu pasma. Bardzo często brzmienie wydaje się subiektywnie całkiem potężne i obfite - aby obnażyć ograniczenia w przenoszeniu niskich częstotliwości trzeba dobrać odpowiednie nagrania - przy symfonice czy niektórych syntetycznych dźwiękach słychać już wyraźnie, że są to małe kolumienki bez prawdziwej potęgi brzmienia. Ale przy większości nagrań pop/rock dolny limit basu wcale nie jest taki oczywisty.

Radek zaskakuje mnie nieraz odważnymi eksperymentami z ustawieniem kolumn i tym razem też wypróbował wariant niecodzienny - odwrócił zestawy o 180 stopni kierując wylot tunelu BR do góry. Spowodowało to istotne złagodzenie skali problemów z jakością basu, choć generalnie podstawowe rysy charakteru pozostały takie same.

Poczynając od wyższego basu w górę brzmienie jest już mniej obfite. W zestawieniu z basem środek pasma można by nawet uznać za wycofany. W przypadku łagodniejszych nagrań akustycznych wokale brzmią po prostu normalnie, wybarwienie tego obszaru pasma jest niezłe jak na niedrogą przecież kolumnę. Bardziej dobitnie zaprezentowane zostały wyższe partie średnicy i niższe wysokich tonów, chodzi tu reprodukcję sybilantów, wyższych rejestrów skrzypiec czy instrumentów dętych. Lekkie podkreślenie przenikliwości nie powodowało jednak przykrych doznań odsłuchowych. Wysokie tony nie imponują zbyt bogatym kolorytem, ale w swym charakterze są o tyle przyjemne, że nie drażnią uszu nieprzyjemnymi szorstkościami.

Jak sądzę podstawową zaletą Syntar 100 jest żywa i dynamiczna prezentacja muzyki. Obaj odnieśliśmy takie same wrażenie i to pomimo kilku obiektywnie istniejących ograniczeń. Wspomniane wcześniej przeciągnięcia dźwięków basowych czy zaokrąglenie gwałtownie narastających transjentów to oczywiste niedociągnięcia - ale nie były one w stanie zmienić ogólnie pozytywnego wrażenia. W szczególności dotyczy to materiału rockowego. Cokolwiek nie zarzucilibyśmy basowi, to jednak nieźle tworzy on wrażenie ogólnej potęgi. Lepiej niż można by się spodziewać po charakterze barw radziły sobie kolumny z przekazem rytmu. Największym zaskoczeniem w dziedzinie rytmiki był dla mnie utwór "Little Warm Death" (Cassandra Wilson), który wypadł co najmniej średnio - w przypadku niedrogich kolumn z obfitym basem jest to bardzo dobry wynik. Całościowo Chario brzmią po prostu dynamicznie - nawet jeśli jest to dynamika czysto subiektywna - nie poparta obiektywnie stwierdzonymi możliwościami.

Podobnie jak dynamika, analityczność też była lepsza na pozór niż w rzeczywistości. Lekkie zaakcentowanie przełomu średnicy i wysokich tonów sprytnie oszukuje uszy. W paśmie, które jest prawie zawsze wypełnione dźwiękami ciągle coś się dzieje i nigdy nie brak jakichś szczegółów, które przyciągają uwagę. Zresztą nie jest to tak do końca oszustwo, na średnicy kolumny faktycznie brzmią całkiem wyraziście, wokale czy instrumenty smyczkowe były przekazywane w sposób dość bogaty. Dopiero uważniejsze przysłuchanie się wysokotonowym detalom uświadomiło, że góra była podawane raczej schematycznie, bez precyzyjnego przekazu artykulacji czy odcieni barwy. A co do basu - cóż nie jest on szczegółowy, co było do przewidzenia. W utworach rockowych całościowa czytelność pozostawała jednak dobra.

Kolumny pokazują też swój charakterek w sposobie prezentacji stereofonicznej. Raczej preferują tworzenie szerokiego pierwszego planu, na którym instrumenty osadzone są całkiem wiarygodnie i namacalnie. Nie jest to jednak kolumna dla miłośników przejrzystej sceny z ostro zaznaczonymi konturami poszczególnych źródeł. Odnosiłem chwilami wrażenie, że wysokie tony za bardzo wiążą się z kolumnami, Radek jednak nie potwierdził tej obserwacji co świadczy o lepszej optymalizacji położenia kolumn względem słuchacza.

Spisane powyżej obserwacje jednoznacznie wskazują, że Chario Syntar 100 nie wyróżniają się ani zrównoważeniem, ani naturalizmem barw - co głównie wiąże się odtwarzaniem basu. A jednak - jak to określił Radek - przy wszystkich swych wadach kolumny te brzmią "podejrzanie" dobrze, są po prostu atrakcyjne dla ucha i nie można się przy nich nudzić. Po przesłuchaniu dwóch utworów Pearl Jam z mojego programu obowiązkowego ("Alive", "Why Go") dla czystej przyjemności słuchania muzyki włączyłem jeszcze "Even Flow". Radek też stwierdził, że kolumny dość różnie zachowują się zależnie od wybranego materiału muzycznego - korzystnie na przykład w przypadku Dire Straits czy Quincy Jonesa. I to jest chyba klucz do zrozumienia koncepcji tych kolumn - dla mnie brzmią one tak, jakby ktoś stroił je na ucho i to nie przy pomocy audiofilskich nagrań z Audioquesta, Chesky Records czy Opusa3, ale przy pomocy płyt z rockowych list przebojów. Jak się okazuje wcale nie musi to być zły pomysł. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl