Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Kustagon DAC The First SE


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 6/97
Wymiary: brak danych
Wejścia: optyczne, koncentryczne,
Cena (12/1997): 1.280 zł
Zestaw testowy 1: Audiomeca Mephisto, LFD LS0/PA2M, Rogers Studio 7
Zestaw testowy 2: Audiomeca Mephisto, LFD LS0/PA2M, Zoller Design Metropolis Imagination

Życie ciągle przynosi niespodzianki. Już w trakcie testów do niniejszego numeru otrzymaliśmy telefoniczną informację o powstaniu firmy Kustagon Laboratories, szybko uzgodnione zostały sprawy dotyczące wypożyczenia urządzenia i za kilka dni DAC The First SE dotarł z Siemianowic Śląskich do redakcji. Cała operacja była wyjątkowo szybka, nawet szczegóły dotyczące ceny zostały ostatecznie ustalone dopiero w trakcie testu. I w ten oto sposób po raz pierwszy mamy okazję recenzować przetwornik CA krajowej produkcji. Cena urządzenia jest wyraźnie poniżej zakładanego dla grupy testowej limitu 1.500 zł, jednak biorąc pod uwagę, że jest to tylko sam przetwornik i konieczne będzie wykorzystanie jakiegoś transportu, uznaliśmy, że umieszczenie go w sąsiedztwie pozostałych odtwarzaczy będzie właściwe. Choć opisy brzmieniowych walorów jak zwykle znajdą Państwo w dalszej części recenzji, to już teraz mogę powiedzieć, że włączenie Kustagona do grupy urządzeń droższych było bardzo szczęśliwe. Jest to zbyt dobra konstrukcja by porównywać ją z najtańszymi odtwarzaczami na rynku.

Trochę zaskakująca jest nazwa urządzenia. Pomijam tu markę, choć i ta wydała mi się w pierwszej chwili nieco pretensjonalna (ma ona jednak dobre usprawiedliwienie, ponieważ poszczególne sylaby to zarazem początki nazwisk właścicieli firmy). Chodzi mi o oznaczenie modelu, które jest takie samo jak oznaczenie pierwszego kabla węglowego firmy van den Hul. Prawo chyba nie zostało tu naruszone (bo nazwa została wykorzystana dla produktu innego rodzaju i pomylić kabla van den Hul z przetwornikiem Kustagon raczej nie można), ale dziwne wrażenie pozostaje.

Wygląd przetwornika jeszcze nie osiągnął w pełni dojrzałej formy - dla młodej, debiutującej firmy profesjonalne przygotowanie wzornictwa i wykonawstwa mechanicznego nie jest sprawą prostą. Za wyjątkiem firmy Burdjak & Sikora z tym problemem na różne sposoby "walczą" wszyscy początkujący wytwórcy. Mało praktycznym pomysłem jest rozdzielenie przetwornika i zasilacza w dwóch osobnych i jednocześnie niedużych obudowach. Można oczywiście podkreślić sprawę lepszej izolacji elektromagnetycznej, ale chyba w pojedynczej obudowie też dało by się zapewnić odpowiednio niski poziom zakłóceń od zasilacza. Obudowy są bardzo skromnie wykonane i wizualnie nie dorównują produktom importowanym. Zasilacz mieści się w plastikowej obudowie takiego samego rodzaju jak uniwersalne zasilacze Tartarex spotykane w sklepach elektrycznych/elektronicznych. Według informacji od producenta w opracowaniu jest też wersja w typowej, szerszej obudowie. Myślę, że taki wariant będzie się klientom bardziej podobał, ale by go zobaczyć musimy poczekać do pierwszych miesięcy 1998 roku.

Przetwornik Kustagon ma dwa wejścia - optyczne i koncentryczne. Gniazda wyjściowe są złocone. Na przedniej ściance znajdują się dwie diody świecące, jedna oznajmia o działaniu urządzenia, druga o zsynchronizowaniu się z dochodzącym sygnałem. Przetwornik nie ma żadnego włącznika sieciowego, działa od razu po podłączeniu do sieci. Połączenie zasilacza z przetwornikiem powinno być wykonywane przed podłączeniem do sieci. The First SE pracuje z wszystkimi typowymi częstotliwościami 32, 44.1 i 48 kHz. Impedancja wyjściowa jest bardzo niska - wynosi tylko 27 omów - co powinno zapewnić bezproblemową współpracę z wszelkimi wejściami wzmacniaczy, a i dobór kabli jest zazwyczaj mniej słyszalny w takiej sytuacji. Poziom wyjściowy jest nieznacznie wyższy od standardowego, wynosi 2,37V. Przy ewentualnych porównaniach warto więc zwrócić uwagę czy Kustagon nie gra głośniej od urządzeń innych producentów, to dało by mu nieuzasadnioną przewagę.

Przetwornik opiera się na układach elektronicznych dobrze znanych w audio. Odbiornik sygnału cyfrowego to Crystal 8412. Uwagę klientów najbardziej przykuwa zwykle przetwornik CA. Pierwotnie zastosowano układ Crystal Semiconductors CS4329, znany z całej masy urządzeń i to nieraz high-endowych, że wymienię tylko produkty Meridian i mbl. Niedawno zamieniono go na CS4390 i taki unowocześniony egzemplarz trafił do redakcji. Trzeba przyznać, że Kustagon zrobił sporą niespodziankę, zastosowano bowiem scalak zupełnie nowy i do tego 24-bitowy. Nie widziałem go jeszcze w żadnym innym odtwarzaczu CD! Według informacji, które do mnie dotarły, tylko w najnowszym konwerterze Alchemist Products zastosowano ten scalak. Pierwsze egzemplarze DAC The First SE z CS4390 powstały z próbek rozprowadzanych przez Crystala przed rozpoczęciem normalnej sprzedaży układu. Trzeba tu jednak dodać, że CS4390 jest zgodny z CS4329 pod względem wyprowadzeń. Inaczej mówiąc mając opracowaną konstrukcję z 4329 można w miejsce tego układu wstawić 4390 bez modyfikacji schematu.

Kustagon sprzedaje dwie wersje przetwornika - zwykłą i testowaną przez nas SE. Różnią się one ceną o 280 zł. Pod względem technicznym zmiana polega na zastosowaniu innego wzmacniacza operacyjnego w stopniu analogowym. W wersji podstawowej jest to popularny układ NE5534, a w SE sporo droższy układ Burr-Brown. Według załączonej ulotki różnice są niewielkie i uchwytne tylko przy zastosowaniu odpowiednio dobrego sprzętu towarzyszącego. Choć obudowa zasilacza jest bardzo skromna, to jednak widok wnętrza nastraja większym optymizmem. Jak na urządzenie o tak małym poborze mocy The First SE dysponuje pokaźnym transformatorem i sporą baterią kondensatorów. (GS)

Opinia 1
To niewątpliwie jedno z najciekawszych urządzeń poddanych naszemu testowi. Brzmienia przetwornika firmy Kustagon nie można nazwać przeciętnym.

Równowaga tonalna została zachowana w całym paśmie, może z wyjątkiem niewielkiego faworyzowania niskich częstotliwości, co dodało dźwiękowi swoistej stabilności. Bas był nieco wolny, ale wydawał się też być pełnym. Słuchając fortepianu, akordeonu (J.Hall) można odnieść wrażenie że instrumenty zostały trochę zbasowane, również w nagraniach z płyty "The Raven", istnieje wrażenie nieznacznej dominacji niskich częstotliwości nad resztą pasma. W numerze "You Got Me" R.Pidgeon dominowała gitara prowadząca linię basu, wokal oraz druga gitara miały sporą ilość niskich składowych. Zdaniem JD jakość niskich tonów jest dobra do momentu zejścia w najniższe rejestry. Solo kontrabasu z "Evans Above" (P.Erskine "You Never Know") wypadło całkiem okazale, instrument był dobrze nasycony, miał stosowną masę, dobrze oddane zostały zmiany barwy. W momencie pobudzenia najgrubszej struny dźwięk ulegał jednak lekkiemu poluzowaniu, ciągnął się w powietrzu nazbyt długo, nagranie w tym momencie traciło spójność i tempo. Bas Millera wypadł korzystnie, był właściwie nasycony, zmianom ulegały zarówno barwy jak i dynamika.

Średnica miała sporą rozpiętość, nie podbarwiając przy tym żadnej z części składowych swojego pasma. Skrzypce i wokale miały zaznaczone zmiany barwy i dynamiki. Wokale miały właściwą ilość niskich składowych, nie zabrakło im też ciepła i uczucia. Wysokie tony brzmiały otwarcie, prezentując dokładnie niuanse, różne ciche szczegóły. Brzmiały jednocześnie ciepło i całkiem naturalnie. Są one łatwo akceptowalne.

Na uwagę zasługuje też przestrzeń z jaką The First przedstawia muzykę. Pomimo przewagi głębi nad szerokością, wszystkie instrumenty wydają się mieć swoje miejsce, to z kolei owocuje czytelną stereofonią. Zdaniem JD przekaz nie jest do końca przezroczysty z uwagi na tworzenie nieco mglistej otoczki, trochę nazbyt zadymionego, klubowego klimatu. Scena jest jednak wypełniona dźwiękiem i dobrze rozpostarta.

Z właściwą reprodukcją dynamiki dużych i głośnych składów konwerter radzi sobie całkiem dobrze. Symfoniczny utwór "Olympic Fanfare" był potężny i miał sporo rozmachu. Nagranie "Funny" Marcusa Millera także wypadło dobrze dynamicznie, brakowało jednak większej namacalności, obecności instrumentów na scenie, przez co straciło nieco na autentyczności.

Odnosi się wrażenie, że barwa została nieco "przydymiona", ale mimo to dźwięki nie są ociężałe. Jeśli natomiast idzie o charakter brzmienia środka i góry, to w tym względzie ocena jest wysoka. Jedyne co można zarzucić przetwornikowi to nie najlepszą kontrolę niskich częstotliwości, nieznaczne przybrudzenie basu. Kustagon jest na pewno interesującą ofertą rynkową i przez swoją cenę stanowi groźną konkurencję dla rywali. (JD+RS)

Opinia 2
Muszę powiedzieć, że byłem bardzo ciekaw jak też wypadnie to urządzenie w testach odsłuchowych. Jakby na to nie patrzeć, przetwornik Kustagon pojawił się całkiem nagle i zupełnie "z nikąd".

Generalnie nie zawiodłem się. The First SE jest jednym z ciekawszych urządzeń krajowych producentów jakie do nas trafiły. Brzmienie wyższych rejestrów było całkiem świeże, przypominało mi to brzmienie Myryada. W żadnym razie nie uważam jednak, by Kustagon raził nadmiernym wyostrzeniem dźwięku. Owszem, w rejonie wysokich tonów barwa była trochę zimna, ale jednak czysta. Z drugiej strony to jednak właśnie Kustagon odtworzył talerze w sposób bardziej otwarty niż konkurenci opisywani obok - co oceniam jednoznacznie jako pozytywną cechę. Średnica cechowała się znaczną poprawnością, co najwyżej leciutkie ślady przenikliwości dawały lekko zaznaczony charakter urządzenia. Bas pozytywnie wyróżniał się swoją dobrą kontrolą i zwartością. Choć dla mnie był to całkiem satysfakcjonujący efekt, to jednak zapewne dla niektórych słuchaczy dolne rejestry będą zbyt suche, za mało obfite. Nie sądzę jednak by można zarzucić w tym przypadku istotne stłumienie basu.

Po konfrontacji moich własnych obserwacji z opinią JD+RS, chciałbym dodać, że zupełnie nie dostrzegłem opisywanego przez kolegów zwiększenia obfitości basu. Być może było to spowodowane ograniczeniem pasma przenoszenia Metropolis Imagination.

Na tle reszty grupy DAC The First SE pozytywnie odznaczał się swoją dynamiką. Troszkę być może zawiodą się osoby gustujące w tłustym, obfitym brzmieniu. Kustagon nie ma tej ciepłej obfitości, którą mają na przykład kolumny Mirage. Osobiście wcale z tego powodu nie cierpiałem, inne zalety dźwięku dały mi sporo zadowolenia. Dźwięk był generalnie całkiem szybki i to właściwie niezależnie od tego jaki rodzaj szybkości jest dla nas ważny. Szarpane struny gitary miały przyzwoity atak, impulsy wytwarzane przez instrumenty perkusyjne brzmiały otwarcie, zdawało się, że urządzenie nie spowalnia błyskawicznego narastania dźwięku. Ładnie podany był rytm. Jak wspominałem zabrakło trochę obfitości, ale bas mimo brzmiał całkiem przekonująco dzięki niezłemu uderzeniu. Wreszcie sensownie zabrzmiała linia basu w trudnym do odtworzenia "Little Warm Death" Cassandry Wilson. W ładnym tempie potoczyły się bardzo różne przecież nagrania Marcusa Millera (Funny) i P.J. Harvey (Dress).

Dało się w przypadku tego urządzenia zauważyć pewne pozytywne cechy stereofonii. Scena była całkiem swobodnie rozpostarta, jeszcze nie do końca sugestywna, ale już zdecydowanie nie była to pusta, sucha przestrzeń. Wypełnienie pogłosem i przejrzystość obrazu prezentowały niezły poziom. Warto też podkreślić dobrą lokalizację, pewną w całym paśmie, również w zakresie basu.

Podobnie jak stereofonia, także analityczność może się podobać. Bez zbędnej natarczywości czy sztucznego akcentowania głośniejszych dźwięków DAC The First SE po prostu odtwarzał całkiem sporo szczegółów. Całościowe wrażenie czytelności (czyli to co jest właściwością muzyki granej na żywo) też było cały czas dobre.

Jak widać w komentarzach dominują pochwały. Oczywiście nie oznacza to, że DAC The First SE jest szczytem high-endu w cenie urządzenia z klasy niższej średniej. W droższych urządzeniach (choćby w ponad pięć razy droższym Meridianie 566) pozytywne cechy są jeszcze bardziej rozwinięte. Jak na swoją klasę cenową Kustagon ma jednak szereg dużych zalet, na pewno nie jest to dźwięk niskobudżetowy, a raczej poziom czołówki wyższej klasy średniej. W porównaniu z prezentowanymi obok odtwarzaczami za około 2.000 zł Kustagon wypadł bardzo korzystnie.

W podsumowaniu mała sugestia. Choć urządzenie to ma trochę swojego charakteru, to wiele cech dźwięku stoi tu na całkiem wysokim poziomie. Podwyższenie ceny o 100-150 zł nie zachwieje bardzo dobrej relacji jakości dźwięku do ceny. Natomiast mało profesjonalne wykonanie będzie najprawdopodobniej miało negatywny wpływ na subiektywne wrażenia klientów. Nawet jeśli będzie się to wiązało z podwyżką ceny, to jednak zdecydowanie zalecałbym szybkie opracowanie wersji z profesjonalnie wykonaną obudową. Tak czy inaczej przetwornik Kustagon osobiście witam na rynku z dużą satysfakcją - brzmienie mówi samo za siebie. Na pewno podłączenie tego urządzenia do wyjścia cyfrowego kilkuletniego odtwarzacza klasy średniej przyniesie konkretne korzyści. Koncepcja zestawienia DAC The First SE z jakimś niedrogim transportem, jako alternatywa dla zakupu zintegrowanego odtwarzacza o podobnej cenie też wydaje się być atrakcyjna. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl