Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

B&S Soundcraft CD Filter


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 2-3/96
Wymiary: 297,155,180 mm
Cena (06/1996): 700 zł
Zestaw testowy 1: LFD LS0/PA1, JMlab Point Source 5.1
Zestaw testowy 2: LFD LS0/PA1, Monitor Audio Studio 20SE

Na rynku mamy obecnie obfitość różnych niekonwencjonalnych rodzajów sprzętu, które przeznaczone są do poprawiania cyfrowego dźwięku z CD. W wielu przypadkach niejasne opisy zaciemniają sytuację i często trudno zorientować się jakie są przesłanki techniczne usprawiedliwiające istnienie danego urządzenia. Z reguły mówi się o redukcji zniekształceń jitter. Niestety, wbrew zapewnieniom producentów praktyka pokazuje, że w wielu przypadkach różne czarne pudełka nie tylko nie polepszają, ale wręcz pogarszają sytuację! Oczywiście nie można generalizować, niektóre urządzenia dają obiecywaną poprawę sygnału.

Urządzenie Burdjak & Sikora nie ma jednak nic wspólnego produktami takich firm jak Trichord, Audio Alchemy i kilku innych. Koncepcja jest tu prosta, można by nawet powiedzieć, że mniej ambitna. Chodzi o zastąpienie standardowych, analogowych układów wyjściowych w odtwarzaczu układami bardziej zaawansowanymi. Sceptyczni klienci będą się zapewne zastanawiać, czy tego typu zmiana ma sens. W końcu chodzi tu tylko o zastąpienie dość krótkiego odcinka toru elektroakustycznego przez inny tor, o zbliżonym stopniu komplikacji. Eksperymenty przeprowadzone przez doświadczonych inżynierów/audiofili dowodzą jednak, że nawet wymiana pojedynczego rezystora na drodze sygnału może spowodować słyszalne zmiany brzmienia. Ciekawym przykładem z naszego podwórka było porównanie pracy przedwzmacniacza QED Vector Reference w trybie pasywnym i aktywnym. Pominięcie bardzo prostego stopnia wzmacniającego dało dość znaczącą poprawę. W tym kontekście koncepcja filtra B&S jest jak najbardziej racjonalna. Chciałbym też przypomnieć, że podobne działania są już dobrze znane z przeszłości. W pierwszych specjalistycznych odtwarzaczach (Mission, Meridian) wykorzystywano jako bazę standardowy model Philipsa, a modyfikacje zaczynały się zazwyczaj od analogowej części układu. Jak widać filtr B&S nie jest wcale urządzeniem egzotycznym, w przeszłości już wiele firm realizowało podobne koncepcje.

Jako specjalista od lamp B&S oczywiście chce w pierwszej kolejności zastąpić stopnie tranzystorowe lampowymi. Po drugie B&S stosuje też filtr własnej konstrukcji. Nie zachodzi tu żadna ingerencja w sygnał cyfrowy. Urządzenie podłącza się bezpośrednio na wyjście przetwornika CA. Sam filtr jest typu Bessela, spadek 3 dB przypada na 50 kHz, a więc dość wysoko. Filtr Bessela został wybrany ze względu na małe zniekształcenia fazy przezeń wnoszone. Parametry filtru mogą mieć duże konsekwencje użytkowe. Współpraca ze starszymi odtwarzaczami CD wyposażonymi w przetworniki wielobitowe bez nadpróbkowania nie będzie poprawna. W tego typu odtwarzaczach konieczne było stosowanie filtrów wyższego rzędu ze stromym zboczem opadającym już od 20 kHz. Przy dwukrotnym nadpróbkowaniu można by przesunąć początek zbocza na wyższą częstotliwość, ale nie aż do 50 kHz, a więc i w tym przypadku współpraca odtwarzacza z filtrem B&S jest teoretycznie wykluczona. Natomiast nie powinno być kłopotów z odtwarzaczami wykorzystującymi przetworniki niskobitowe (popularnie zwane nieco nieściśle jednobitowymi) oraz z tymi przetwornikami wielobitowymi, które mają wielokrotne nadpróbkowanie. W praktyce będzie to oznaczało, że filtr będzie poprawnie pracował z większością współczesnych odtwarzaczy. Nie jest to jednak urządzenie w pełni uniwersalne.

Zależnie od przetworników zastosowanych w odtwarzaczu różne będą też konstrukcje filtra. Jak pisał MS w swoim artykule (Interface, MHF 1/96) przetworniki CA mogą mieć wyjścia symetryczne lub niesymetryczne. We wzmacniaczu też można spotkać wejścia jednego z tych dwóch typów. Powstają więc cztery możliwe kombinacje połączeń: 1) niesymetryczne-niesymetryczne, 2) symetryczne-niesymetryczne, 3) niesymetryczne-symetryczne, 4) symetryczne-symetryczne.

W zdecydowanej większości wzmacniaczy mamy do czynienia z niesymetrycznym wejściem (dwa pierwsze z czterech wymienionych przypadków). Wówczas mamy w urządzeniu B&S dwa filtry, po jednym na kanał. W wariancie 1) sygnał można podać bezpośrednio do filtra. W wariancie 2) potrzebny jest też sumator dodający dwa będące w przeciwfazie sygnały z konwertera. Wariant 3) wymagałby stworzenia dodatkowego sygnału będącego w przeciwfazie do sygnału pobranego z przetwornika CA. Jeśli weźmiemy pod uwagę realia rynkowe i przyjrzymy się stosowanym rozwiązaniom, to okaże się, że jest to abstrakcyjna kombinacja, której raczej nie spotkamy w praktyce. Natomiast w wariancie 4) można zrealizować w pełni symetryczny tor. Odpada wówczas potrzeba stosowania sumatora, natomiast powstaje konieczność podwojenia ilości filtrów (podobnie jaki w wariancie 3).

W naszym przypadku eksperymenty zostały wykonane z odtwarzaczem Philips CD 951, wyposażonym w przetwornik jednobitowy (bitstream) TDA1547. Ten philipsowski konwerter pracuje w konfiguracji różnicowej i daje symetryczny sygnał wyjściowy. Do odtwarzacza dorobione zostały symetryczne wyjścia typu XLR. Z filtra wychodziły przewody zakończone wtykami XLR, przez nie podawany był sygnał z przetwornika CA. Natomiast wyjście z filtra jest na typowych niesymetrycznych Cinchach. Zastosowano gniazda pozłacane.

Koncepcja projektowa w naturalny sposób sytuuje filtr B&S na rynku. Jak sądzę właściciele bardzo drogich odtwarzaczy nie zechcą zastępować układów wyjściowych swych urządzeń lampowym filtrem i z niechęcią będą patrzeć na perspektywę dokonywania jakichkolwiek modyfikacji w swoim sprzęcie, nawet tak prostych jak podłączenie dodatkowego wyprowadzenia z wyjścia konwertera CA. Ciekawym aspektem jest porównanie filtru B&S z zewnętrznymi konwerterami CA. Jest to urządzenie skromniejsze w tym sensie, że stanowi krótszy odcinek w torze sygnału. Ale konwertery dość szybko się starzeją wraz z wprowadzaniem nowych generacji układów scalonych, a filtr ma szansę zachować swą wartość techniczną znacznie dłużej. No i jego analogowe wyjście powinno być lepsze niż od tych, które znajdują się w niedrogich konwerterach.

Wykończenie filtru jest konwencjonalne, jest to zwykła czarna skrzyneczka. Włącznik sieciowy znajduje się na tylnej ściance. Działanie urządzenia sygnalizuje LED. Technika lampowa nie poddaje się niestety miniaturyzacji. Ze swoją masą przekraczającą 5 kilogramów B&S jest cięższy od niejednego odtwarzacza CD.

Jak wspominałem wyżej, w zależności od przetwornika CA w odtwarzaczu, możliwe są różne warianty konstrukcyjne i z tego powodu cena filtru może ulegać pewnym drobnym fluktuacjom.

Jest też opracowany pokrewny, droższy model z lepszą elektroniką i lepszym wykończeniem zewnętrznym. Kosztuje on jednak więcej, około 1000 zł. Według opinii pana Sikory różni się on od Modelu 3 nie tylko jakością, ale również charakterem dźwięku.

Opinia 1
"Modyfikacja B&S" to kapitalny pomysł z inżynieryjnego punktu widzenia. W przypadku firmy Marantz podrasowanie modelu bazowego do statusu SE polega głównie na wymianie na lepsze wzmacniaczy operacyjnych i kondensatorów w analogowych stopniach wyjściowych.

Firma B&S wykorzystała w sekcji filtru i wzmacniacza napięcia najbardziej liniowy element wzmacniający - triody. Do konstrukcji lampowych odnoszę się z rezerwą. Egzotyczne urządzenia lampowe brzmią dla mnie tak samo źle jak typowe wzmacniacze tranzystorowe. Gdyby możliwe było skonstruowanie idealnych wzmacniaczy na tranzystorach i lampach, ich dźwięk byłby zbliżony, tzn. nie miały by one własnego charakteru, powinny być przezroczyste. Spór na płytkim poziomie: lampy - tranzystory, toczy się moim zdaniem między obozem klasycznego brzmienia lampowego (ciepłego, romantycznego) i tranzystorowego (technicznego). I nie ma on nic wspólnego z wierną reprodukcją dźwięku, tylko z własnymi, często dziwacznymi gustami. (Peter Qvortrup z AudioNote twierdzi, że najlepsze są nagrania monofoniczne).

"Modyfikacja B&S" jest jedną z najlepszych konstrukcji na lampach "jakiej nie słyszałem do tej pory". Dźwięk jest transparentny i co najważniejsze - pozbawiony typowego lampowego charakteru. W testowanej grupie, w ślepym teście "modyfikację B&S" odebrałem jako najlepszy dźwięk. Gdy dowiedziałem się po zakończeniu odsłuchu grupy zawierającej B&S, iż cena żadnego z CD nie przekraczała 3.000 zł (oczywiście przekraczała w przypadku CD-R Pioneera, ale to nie ta sama kategoria sprzętu), ucieszyłem się, iż tak dobry dźwięk występuje już w tak niskich pułapach cenowych.

B&S ma znakomity bas na zestawach Point Source 5.1 Z mojej strony żadnych zastrzeżeń. Przy dźwiękach kontrabasu tylko przy "modyfikacji B&S" dostałem gęsiej skórki. Barwy, detaliczność w solo basu akustycznego na koncercie Claire Martin były na granicy mojej percepcji. Więcej informacji, emocji otrzymałbym tylko z kombinacji Meridian 500/563 podłączonej do zestawów za co najmniej 10.000 zł z "prawdziwym" basem. Bas z B&S brzmi bardzo akustycznie, zawsze jest gdzieś głęboko na scenie, otoczony przestrzenią. Nie jest to bas "popowy" - okupujący miejsce przed zestawami, podany w dużej ilości. Na zestawach Monitor Audio Studio 20 NAD 512 cechował się większą ilością basu niż B&S. Sądzę, że na wielu innych zestawach głośnikowych, zaprojektowanych z myślą o reprodukcji głębokiego i ciężkiego basu, B&S może zabrzmieć zbyt lekko, szczupło. Dla mnie bas z B&S jest referencyjny, całkowicie mnie rajcuje. B&S pokazuje dokładnie chwytanie każdej struny kontrabasu. Rytm w muzyce Tonny Bennetta płynął bez jakiegokolwiek wysiłku. Jestem doprawdy zdumiony, ale Michał pisze, iż solo Marcusa Millera wypadło świetnie - nie zdarza się to często.

Struktura harmoniczna instrumentów na B&S także jest wyśmienita. Pasuje tu tylko jedno określenie: dźwięk analogowy. Żaden skrawek pasma audio nie był podkreślony, ani schowany. Czuły dla ucha zakres średnicy i niższych wysokich (1 - 5 kHz, szczególnie z CD) zawsze brzmi trochę, albo zbyt soczyście, albo za sucho, za jasno, za ostro. Tutaj B&S był zupełnie bez charakteru. Michał określa trąbkę Davisa: "super". Dołączam do tego barwę fortepianu w utworach Tonny Bennetta. Wysokie tony były na PS 5.1 jak i Monitor Audio Studio 20 prawie "elektrostatyczne".

Bardzo dobrze sprawuje się B&S w dziedzinie dynamiki. Solo perkusyjne, szybkie mikrodźwięki były zawsze czyste i uporządkowane. Nirvana zabrzmiała wyraźnie lepiej na B&S, niż na dwóch poprzednikach. Odnotowałem świetny rytm, czyste gitary.

Przestrzeń, scena dźwiękowa - ponownie wszystko jest znakomite. Instrumenty były otoczone powietrzem, czuć było dużo przestrzeni wokół. Dźwięk B&S jest tworzony za zestawami, na bardzo szerokim obszarze. Nie jest to brzmienie ofensywne, natarczywe. Podobnie jak przy opisie basu, wydaje mi się, że na pewnych zestawach głośnikowych nie radzących sobie z reprodukcją stereofonii, głębi, B&S może zagrać dźwiękiem o małej skali. Na PS 5.1 B&S tworzy za zestawami akustykę tak sugestywną, iż można niemalże wejść na scenę koncertową.

Mógłbym tak po kolei opisywać ze szczegółami co czułem słuchając danego utworu na urządzeniu B&S. Przy cenie około 2.000 zł (z CD 951 jako transport i konwerter) zakończę opis brzmienia tego systemu jednym zdaniem: dźwięk bez wad, wybitnie muzykalny.

Wydaje mi się, że "modyfikacja B&S" może być zaaplikowana do starszych i tanich odtwarzaczy Marantz (na rynku second-hand), w których wykorzystano transport CDM 4 i konwersję 1-bitową w trybie różnicowym (CD 52, 72 itd.). Przeróbka nowego CD (prosto ze sklepu) kasuje gwarancję. (MS)

Opinia 2
Zebrałem sporo pozytywnych uwag w moich notatkach z odsłuchów, ale pojawił się też jeden problem i na początek o tym właśnie zagadnieniu. Otóż kłopotliwy w ocenie może być bas filtru B&S. Odczuwałem brak rozciągnięcia pasma w najniższe rejestry, brzmienie nie było na basie zbyt ciepłe, a wręcz przeciwnie, smukłe, skrócone, nawet nieśmiałe. Przy pierwszym utworze symfonicznym odnotowałem że bas jest "ewidentnie szczupły". Jest też i druga strona medalu. Bas zachował ładną selektywność i sprawny, żwawy charakter. Kompromis tego rodzaju przyjmuję pozytywnie, bo jest on zgodny z moim gustem. Mimo wszystko faktem jest, że uszczuplenie basu w niektórych momentach rzutowało na pomniejszenie całościowej skali i rozmachu dźwięku.

Znacznie lepiej prezentowała się średnica i wysokie tony. Barwy były czyste i żywe. Pojawiło się sporo naturalnego blasku, a gdy było to potrzebne, również metaliczności. Jednocześnie nie było szorstkości ani zbędnej agresji. Wokale i kameralistyka podobały mi się najbardziej, ale i symfonika miała prawie wszystko oprócz basu. Podobało mi się nagranie saksofonu tenorowego, gdzie bardzo dobrze wyczuwalne były niuanse barwy spowodowane przez zmiany sposobu zadęcia. Osobiście pozytywnie odebrałem też utwory rockowe, w tym sensie, że gitary czy perkusja nie zostały przesłodzone, nie były nadmiernie złagodzone, a zachowały dobrą rockową werwę.

Dynamika z początku mi się podobała. Żywe, szybkie brzmienie wciągnęło mnie. Nie odczuwałem znudzenia, nie czekałem z utęsknieniem na zakończenie kolejnych utworów, ale słuchałem ich z przyjemnością i wręcz z uczuciem niedosytu, że kończą się tak szybko. To pozytywne wrażenie z czasem trochę jednak osłabło. Mniej spektakularnie wypadło dynamiczne nagranie Fourth World z potężną sekcją bębnów, nastąpiło niewielkie obniżenie poziomu emocji w przekazie. Kiedy odtworzyłem elektryczną muzykę o silnym dole i niezbyt szybkim rytmie zwyczajnie zabrakło wówczas tzw. "mięsa". Konsultacja z Krzysztofem sprawiła, że musiałem zrewidować trochę me poglądy. Przy swoim bardziej rockowo-popowym programie KK odebrał B&S jako urządzenie zbyt nieśmiałe. Nieco paradoksalnie filtr ten wypada lepiej w trudniejszych nagraniach o skomplikowanym rytmie, a gorzej tam gdzie chodzi tylko o miarowy, silny puls na dole. Nie jest to więc urządzenie do muzyki rap czy techno.

Filtr B&S dość dobrze pomógł w ożywieniu pogłosu i wspomożeniu wrażenia przejrzystości. Akustyka studia czy sali koncertowej miała całkiem markową namacalność. Nie zabrakło ładnie zaznaczonego efektu głębi. W tej dziedzinie znowu plus.

Lekką niepewność mam też co do analityczności. Pierwsze komentarze były bardzo pozytywne. Potem przez pewien czas byłem nawet pod wrażeniem, że oto pojawiają się jakieś dodatkowe dźwięki nie odkryte przez konkurentów z testu, a jeszcze później przyszły też i pewne wątpliwości, pogłębione przez zastrzeżenia ze strony KK. W ostateczności, po przeanalizowaniu notatek doszedłem do wniosku, że B&S jednak prześciga odtwarzacze średniej klasy w wydobywaniu różnych dźwięków artykulacyjnych i pogłosowej otoczki, wybrzmień, ale nie do końca potrafi w prawdziwie hi-endowy sposób połączyć to wszystko w jedną całość. Pojawiają się różne dodatkowe szczegóły, ale nie zawsze są one spójne z dźwiękiem instrumentu, które je pierwotnie wywołał. Stąd może się wziąć wrażenie pewnego chaosu. Ale nawet jeśli chwilami tworzy się natłok różnych wydarzeń, to jednak nie ma zlewania wszystkiego w jedną całość.

Ogólnie byłem z filtru B&S bardzo zadowolony, ale opinia Krzysztofa zmusza mnie do bardziej wyważonej oceny. W szczególności będzie to urządzenie sprawdzające się z muzyką akustyczną. Jeśli zaś ktoś chciałby się się pokusić o wykorzystanie filtru do dynamicznej muzyki rockowej, to trzeba się liczyć ze zmniejszeniem rozmachu na basie. Niewykluczone, że część słuchaczy współczesnej muzyki z tzw. "wykopem" nie gustuje wcale w równie efekciarskim brzmieniu sprzętu. Jeśli ktoś ma zbyt ciepło brzmiące kolumny, albo kolumny o tak skromnym basie, że wydarzenia w niskich rejestrach tak czy tak nie są słyszalne, to filtr B&S też może wówczas znakomicie spełnić swoje zadanie.

Jest mocno prawdopodobne, że wykorzystanie filtru Model 3 będzie bardziej efektywnym sposobem na poprawę dźwięku niż zastosowanie któregoś z niedrogich przetworników CA.

Na koniec jeszcze jedna refleksja. Filtr B&S znakomicie ilustruje prawidłowość, którą staram się Państwu często przypominać. Nie ma magicznych recept na produkcję dobrego sprzętu hi-fi. Wiele osób wiąże jakość dźwięku odtwarzacza z zastosowanym transportem i przetwornikiem CA. Pomiędzy normalną wersją Philipsa CD 951 a zestawem CD951+B&S wystąpiła wyraźna różnica brzmieniowa, a przecież transport i przetwornik był ten sam w obu przypadkach! Warto o tym pamiętać. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl