Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Jak zmierzyć siłę fonograficznej Wielkiej Piątki

23 kwietnia 2002

Największe koncerny fonograficzne często określa się mianem Wielkiej Piątki. Termin ten dobrze pasuje do realiów, firmy te górują swą wielkością nad pozostałymi i kontrolują przytłaczającą cześć rynku. 'Wielcy' przez lata dyktowali też warunki gry na rynku fonograficznym. Regulowali ceny, popularyzowali jedne standardy, spychali na margines inne. Zadecydowali o rozwoju lub upadku wielu karier. Także producenci sprzętu audio-video zawsze bardzo liczyli się ze zdaniem fonograficznych partnerów.

Czy Wielka Piątka nadal zasługuje na swe miano? Wciąż są to duże firmy, nadal robią ogromne obroty, nadal wywierają sporą presję na przemysł elektroniczny i na parlamenty różnych krajów. Wydaje się jednak, że ich siła maleje.

Bez wątpienia maleje udział koncernów fonograficznych w zakresie zaspakajania potrzeb klientów. Wcześniej oprócz nośników produkowanych przez przemysł resztę potrzeb odbiorców zaspakajali producenci-piraci oraz w pewnym stopniu domowe kopiowanie na kasety. Piraci działają nadal, podobnie jak działali wcześniej, natomiast zwyczaj przegrywania na kasety już podupadł. Za to zasoby muzyki przechowywanej w plikach MP3 oraz w formie kopii CD-R są już ogromne. Jest to fakt istotny, oznacza bowiem, że monopol jest mniej szczelny. Poza tym warto podkreślić, że te dwa nowe zjawiska rozpowszechniły się w błyskawicznym tempie.

Zaznaczyły się już tendencje spadkowe w sprzedaży płyt. W 2001 roku odnotowano co prawda lokalne sukcesy, choćby w Wielkiej Brytanii czy Francji. Ale za to na największych rynkach w USA i Japonii, a także w Niemczech i wielu innych krajach regres był poważny. Globalnie odnotowano spadek obrotów o 5% i zmniejszenie liczby sprzedanych nośników o 6,5%. Pogorszyły się wyniki finansowe. W 2001 roku tylko Universal wyszedł na plus, pozostała czwórka poniosła straty. Straty mogą być uznane za rzecz naturalną w przypadku nowych przedsiębiorstw, które dopiero się rozwijają i pokrywają deficyt z pieniędzy inwestorów, ale dla zasiedziałych firm, które kontrolują przytłaczającą większość rynku i na dodatek nie konkurują między sobą, straty są oznaką słabości.

Coraz mniej respektu dla fonografii ma przemysł elektroniczny. Stało się to dobrych kilka miesięcy później niż się można było spodziewać, ale w końcu najwięksi producenci elektroniki poważnie zaangażowali się w format MP3. Jest już cała masa odtwarzaczy DVD przystosowanych do pracy z tymi plikami, jest sporo CD-walkmanów i dużo odtwarzaczy opartych o pamięci Flash. A wiadomo, że na MP3 przemysł fonograficzny nie zarabia prawie wcale i że tego formatu nie popiera.

Inna oznaka braku współpracy na linii fonografia-przemysł elektroniczny to fiasko SDMI (Secure Digital Music Initiative - wielobranżowe forum służące opracowaniu akceptowanego przez wszystkie strony standardu zabezpieczanych przed kopiowaniem plików i urządzeń do obsługi tychże plików). Nie ustalono żadnej powszechnie przyjętej normy. Szereg rozwiązań próbują wprowadzać różne firmy na własną rękę. Inicjatywy te są jednak skażone istotną wadą. Ponieważ są one ściśle związane określonymi promotorami własnych standardów, budzą często opór innych, konkurencyjnych firm z branży.

Wydawać by się mogło, że przynajmniej na gruncie prawnym fonografia odnosi sukcesy. Zamknięto serwis Napstera, powstrzymano internetowe rozpowszechnianie programu DeCSS do kopiowania płyt DVD. Toczą się kolejne procesy sądowe. Same akty prawne obecnie funkcjonujące, a zwłaszcza słynny amerykański DMCA (Digital Millenium Copyright Act), uważane są za narzędzia faworyzujące wydawców, nawet ze szkodą dla klientów. Nie brak też parlamentarzystów, którzy dbają o interesy fonograficznej elity i forsują nowe, jeszcze dalej idące legislacje, według których każdy sprzęt, który nie dostosuje się do wymogów ochrony przed kopiowaniem będzie zabroniony. Chodzi tu głównie o wniesiony do amerykańskiego Senatu projekt ustawy CBDTPA (Consumer Broadband and Digital Television Promotion Act). Są więc spektakularne sukcesy w sądach, są propozycje ustaw idących tak daleko, że doniesienia na ich temat budzą strach. Te prawne sukcesy jednak nie są aż tak duże jak na to wyglądają. W obecnej sytuacji prawnej system kontroli dystrybucji nie jest szczelny. Prawo nie jest w stanie pokonać wszystkich granic, zarówno granic państwowych jak i granic technologicznych. Wymiana plików może funkcjonować bez centralnych serwerów, internet łatwo przekracza granice państw. Jak widać na przykładzie Napstera, zamknięcie jednego serwisu błyskawicznie rodzi powstanie następców, lepiej zabezpieczonych przed akcjami prawnymi ze strony firm fonograficznych. Szanse CBDTPA w Senacie określa się jako równe około 50% ale już w Izbie Reprezentantów nie rokuje się tej ustawie sukcesu, zwłaszcza, że przemysł elektroniczny zdecydowanie się jej przeciwstawia.

Bywa też i tak, że prawo obraca się przeciw wydawcom płyt. Eksperymenty z tzw. zabezpieczanymi płytami CD sprowokowały reakcję Philipsa, który ostrzegł, że tego typu nośniki nie spełniają wymagań nakładanych przez licencję CD i nie mogą być oznaczane logiem Compact Disc i faktycznie nie są, co możemy zobaczyć w sklepach. Wyrokiem amerykańskiego sądu wydawca zabezpieczanej płyty Charley Pride'a (Fahrenheit Entertainment oraz Music City Records) został zobowiązany do zastosowania oznaczeń ostrzegających o obniżonej funkcjonalności płyt, zaprzestania śledzenia poczynań nabywców płyt i zniszczenia wszelkich danych marketingowych zdobytych dzięki oprogramowaniu zamieszczonemu na płycie.

Doszło też do zaskakującej sytuacji. Sony Music i Sony Electronics, dwie odnogi tej samej firmy, mają odmienne stanowisko w sprawie stosowania zabezpieczeń na płytach CD. Sony Music zaczęło je stosować. Natomiast rzecznik Sony Electronics of America powiedział co następuje: "Nie akceptujemy stosowania logo CD na takich produktach. Stawia to nas w sytuacji, w której nie możemy zagwarantować możliwości odtwarzania czy też jakości dźwięku z dysków, które mogą być używane z naszymi urządzeniami."

Choć trudno to precyzyjnie ocenić, wszystko wskazuje, że zmianie uległo też nastawienia klientów do firm fonograficznych. W ostatnich latach wzrósł poziom krytycyzmu wobec polityki i poczynań przemysłu fonograficznego. Negatywne nastawienie klientów nie jest bez znaczenia. No bo jeśli organizuje się pikiety protestacyjne przeciwko wprowadzaniu do sprzedaży zabezpieczanych przed kopiowaniem płyt CD, to trudno ten fakt tak po prostu zignorować i trzeba odnotować, że kilka lat temu tego typu akcje były raczej nie do pomyślenia. Wniesienie CBDTPA do Senatu też wywołało lawinę protestów w postaci masowo wysyłanych faxów i e-maili adresowanych do senatorów.

Pomimo mnożących się kłopotów firmy fonograficzne nadal mają znaczną siłę. Ale siły tej nie należy przeceniać. Nie pozwala ona na swobodne dyktowanie warunków gry, raczej należało by nastawić na wynegocjowanie nowego kształtu rynku. Wielka piątka nadal jednak próbuje działać z pozycji siły.

Objawem adaptacji do nowej sytuacji jest radykalna obniżka kosztów wewnętrznych. W marcu plan takich działań ogłosiła firma EMI. Działania są to nie byle jakie: zmniejszenie liczby zakontraktowanych wykonawców z 1600 do 1200, obniżenie zatrudnienia w podobnej proporcji, obniżenie pensji na kierowniczych stanowiskach. Wszystko to są zdecydowane posunięcia, lecz tak czy inaczej należy je ocenić jako środki doraźne.

Ocena siły przemysłu fonograficznego nie jest łatwym zadaniem, ale jak sądzę istnieje probierz, który może pomóc obserwatorom. Chodzi o politykę Sony. Czemu akurat zachowanie tej firmy uważam za szczególnie ciekawe? Własna wytwórnia fonograficzna była dla Sony bardzo przydatna. Koncern ten wykazywał się niezwykle dużą aktywnością w lansowaniu nowych standardów na rynku AV. Dostępność atrakcyjnego materiału pozwalała zawsze wspierać te standardy poprzez wydawanie muzyki na nowych nośnikach. Ale teraz wewnątrz Sony rodzi się skomplikowana sytuacja. Interesy związane z produkcją sprzętu - a jest w tym również bardzo poważny oddział sprzętu komputerowego - niejednokrotnie kolidują z interesami oddziału fonograficznego. Obserwacja zachowania firmy zaangażowanej w konwencjonalny sprzęt AV, sprzęt komputerowy, konsole do gier, a także w fonografię może być bardzo pouczająca. Polecam to Państwa uwadze. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl