Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Aalt Jouk van den Hul - wywiad


Wywiad przeprowadzono w 1995 roku w Londynie. Aalt Jouk van den Hul jest szefem i założycielem holenderskiej firmy van den Hul specjalizującej się w produkcji kabli i wkładek gramofonowych.
Rozmówcy: VDH - Aalt Jouk van den Hul, GS - Grzegorz Swiniarski
GS: Często można spotkać ludzi, którzy traktują kabel jako element charakteryzujący się parametrami R, L, C i jeśli nie potrafią uzasadnić różnicy przy pomocy tych trzech parametrów, to twierdzą, że ona nie istnieje. Myślę, że węgiel będzie dobrym przykładem by wyjaśnić co jeszcze jest ważne przy projektowaniu kabli i co konkretnie powoduje, że warto wykorzystywać węgiel.
VDH: Odpowiem na to pytanie posługując się przykładem. Załóżmy, że rozróżnia się ludzi według płci, wzrostu i koloru skóry i w ten sposób wie się wszystko o mężczyźnie lub kobiecie, a reszta nie ma większego znaczenia. I tak mierzy się rezystancję, pojemność i indukcyjność i mówi się, że to wszystko. Ale obaj wiemy, że podanie wzrostu, płci i koloru skóry nie daje żadnego pojęcia o człowieku. Jest też na przykład umysł i mówienie o umyśle nie ma nic wspólnego z płcią, wzrostem czy kolorem skóry.

Przewodnik jest przede wszystkim materiałem, który zawiera chmurę elektronów, pojemnikiem z elektronami. Sposób w jaki poruszają się elektrony, albo sposób w jaki ich ruch jest wstrzymywany określa jakość przewodnika. Cokolwiek moduluje ruch elektronów, zmienia sygnał wejściowy w sposób, który możemy uznać za dobry lub zły. To jest bardzo subiektywny sposób oceny, bo kabel uznany za zły przez jednych może być uznany za dobry przez innych.

Moją główną troską w stosunku do metali jest to, że ich degradacja jest zbyt szybka w stosunku do długości życia produktu. Metale degradują się na dwa sposoby, chemicznie i mechanicznie. Mechaniczne działanie zaczyna się w momencie produkcji kabla, przy wyciąganiu kabla, skręcaniu kabla, izolowaniu kabla, łączeniu zaizolowanych kabli, nawijaniu ich, przycinaniu na mniejsze długości i ponownym nawijaniu. Im grubsza jest pojedyncza żyła kabla, tym trudniej jest jej przetrwać. Bardzo cienka żyła może być zginana wiele razy, jak choćby kabel we wkładce MC, ale gruby przewodnik może być zgięty może ze 20-30 razy. Dlatego wybrałem materiał z włóknami o średnicy zaledwie 6 mikronów. Węgiel ma średnicę włókien 6 mikronów. Żaden przewodnik miedziany nie ma średnicy 6 mikronów. Po drugie włókno węglowe nie wykazuje jakiejkolwiek aktywności chemicznej. Jest więc dobre ze względów mechanicznych, ponieważ się nie będzie łamać i jest bardzo dobre pod względem chemicznym.

Wejdźmy nieco głębiej w szczegóły. Na Ziemi spotykamy bardzo miękkie i bardzo twarde materiały. Twarde materiały to choćby diament czy stal do obrabiarek. Miękkie materiały to aluminium, miedź, złoto. Różnica pomiędzy miękkimi a twardymi materiałami jest taka, że w twardych materiałach dużo elektronów jest spożytkowanych by trzymać razem atomy, a niewiele jest dostępnych do przewodzenia. Twarde materiały mają dobrą odporność chemiczną. Miękkie odwrotnie. Mało elektronów do wiązania atomów, a dużo do przewodnictwa, i mała odporność chemiczna. Najlepsze jest znalezienie czegoś pośredniego, nie za miękkiego i nie za twardego, z wystarczającą ilością elektronów do przewodnictwa, mało wrażliwego mechanicznie i chemicznie. Węgiel jest praktycznie jedynym materiałem, nie najlepszym pod każdym względem, ale dobrze zoptymalizowanym pod wszystkimi względami. Nasze włókno węglowe używane w The First, 12000 włókien w centralnej grupie, ma impedancję około 28-30 omów na metr.

GS: Jaki jest przekrój?
VDH: 1 milimetr. Nie byłem z tego zadowolony. Szukałem niższej impedancji. W międzyczasie wykonaliśmy wiele eksperymentów i badań i teraz mamy taką samą grupę, tej samej długości i średnicy, o impedancji 2,5 oma. Poprawiliśmy się 12-krotnie. Z drugiej strony jeśli używa się 30-omowego przewodu do połączenia przedwzmacniacza i wzmacniacza mocy, a impedancja wejściowa wzmacniacza mocy wynosi 50.000 omów (50 kohm), to 50.000 plus 30 albo 50.000 plus 0,1 czy nawet 0,01 to nie ma tu żadnej różnicy. Różnica jest rzędu 0,001 dB i nikt nie jest w stanie jej usłyszeć, nawet dokładność regulacji głośności jest mniejsza. To jest jedna z przyczyn, dla której zastosowałem węgiel.

GS: Jakie są konsekwencje mechanicznej i chemicznej degradacji metali?
VDH: Mechaniczna i chemiczna degradacja prowadzi do łamania struktury atomowej, struktury kryształów kabla. Kabel nie jest jednolitym kawałkiem materiału, jest zbudowany z kryształów. Kiedy zginamy kabel granica kryształów jest najsłabszą częścią. Otwiera się granice, a kiedy granica już się otworzy nie będzie ona miała tych samych własności po wyprostowaniu kabla. Coś się zmieni. Typowo efekty na granicach zmieniają jakość dźwięku.

Kiedy będziemy wyginać drut, a potem obejrzymy go pod szkłem powiększającym, zauważymy bardzo szorstką strukturę. To są wszystko kryształy, które zostały rozerwane. Można z powrotem przywrócić drut do poprzedniej pozycji, tak aby kryształy znowu pasowały do siebie, ale są tam już granice, granice chemiczne. Granice chemiczne zabierają energię. Kiedy elektrony poruszają się, to te z nich, które mają małą prędkość, a więc te dla małej wartości sygnału, nie są w stanie przepłynąć. Można to porównać do zniekształceń we wzmacniaczach. Chodzi o ten typ zniekształcenia kiedy przy przejściu od jednej do drugiej połówki sinusoidy stracona jest mała część sygnału. Jest on też w kablach. Im kabel starszy tym gorzej brzmi, ponieważ jest więcej granic, przez które przechodzą elektrony. Za każdym razem usunięty jest mały fragment w centrum sinusoidy. Sinusoida wygląda w ten sposób, że jest górna połówka, odcinek płaski, dolna połówka, odcinek płaski itd. Te ostre krawędzie powodują zniekształcenia harmoniczne i to można usłyszeć.

GS: Czy jesteście Państwo w stanie mierzyć te efekty?
VDH: Tak zmierzyliśmy te efekty i przygotowujemy wzmacniacz aby zaprezentować te pomiary publicznie. Jest to wzmacniacz, który może przyjąć sygnały mniejsze niż 1 pV i jednocześnie ma bardzo mały szum i dzięki temu efekt będzie widoczny. Ten projekt trwa ponad rok. Wzmacniacz jest bardzo stabilny. Zaprojektowanie takiego wzmacniacza jest bardzo trudne.

Zawsze gdy sygnał przechodzi przez kabel powstaje ten ostry dźwięk. Dla niedoświadczonych audiofili brzmi to jakby się zbliżali do sceny, ponieważ jest jakby więcej wysokich tonów, ale to są głównie zniekształcenia harmoniczne. Otrzymuje się więcej wysokich tonów, to brzmi jak usuwanie zasłony, jak siedzenie bliżej instrumentów. Jest to fałszywe. To jak przekręcenie regulatora wysokich tonów, tak należałoby powiedzieć. Z takim kablem można dopasować wysokie tony. Ale ta struktura harmoniczna to nie jest ta sama struktura którą mają skrzypce, albo fortepian albo klawikord. W klawikordzie poziom poszczególnych wyższych harmonicznych jest określony przez instrument, a w kablu przez metal. I ta zmiana poziomu jest inna niż w oryginalnym sygnale w klawikordzie czy w skrzypcach. Na niskich poziomach oryginalny sygnał, sygnał otoczenia, zamienia się sztucznym sygnałem spowodowanym przez sygnał oryginalny. Jest to jedna z przyczyn, dla których dźwięk cyfrowy jest różny od analogowego. Sygnał cyfrowy obcina wszystko poniżej 16 bitów czy nawet poniżej 15 bitów. Typowo w tym zakresie leży sygnał otoczenia. W cyfrowych systemach powstaje ostrość. Zastąpienie sygnału otoczenia jest dokonywane przez dodatkowe zniekształcenia. I można powiedzieć, że dźwięk się odbija, ale to jest błąd.

Mówiąc o kablach możemy więc przy okazji wyjaśnić różnicę pomiędzy dźwiękiem cyfrowym a analogowym.

GS: Różnica w rezystancji pomiędzy pierwszą generacją włókien węglowych a drugą jest bardzo duża. W metalach też są różnice przewodności, na przykład pomiędzy różnymi rodzajami miedzi, ale nie tak duże. Dlaczego rozpiętość dla węgla jest tak duża?
VDH: Cóż, pierwsza generacja to po prostu pierwsza generacja, gdzieś trzeba zacząć, czyli od produkcji węgla o zadowalającej rezystancji. Kiedy pojawił się on na rynku, poparcie dla jakości tego produktu było ogromne, dla swobodnego przepływu sygnału, który nie zmieniał swojego charakteru. Byłem sam zaskoczony międzynarodowym poparciem dla tego produktu. Na szczęście mamy patenty w 19 krajach i nie jest łatwo wykorzystać tą samą technologię. Pozostawiam technologię metali innym, a sami będziemy to robić inaczej. Myślę, że przyszłość należy do węgla.

Studiowaliśmy jak zwiększyć nasycenie węgla. Teraz mamy wysoko nasycony węgiel o liniowej strukturze, to jest wersja o niższej impedancji. Upakowaliśmy więcej atomów w strukturze atomowej tworzącej jedno włókno molekułę od początku do końca. Trudno będzie to powtórzyć. Uzyskaliśmy 12-krotną poprawę i myślę, że to jest już praktycznie kres. Wykonanie tego jest bardzo drogie. Musimy zaakceptować, że 12-krotna poprawa to praktyczny limit, 2,5 oma ma metr. Kiedy ten produkt będzie gotowy w pierwszej kolejności wypuścimy kabel koncentryczny pod nazwą The Second Coaxial. Jestem przekonany, że ludzie będą lubić ten produkt, słuchałem go i jest on wspaniały. Różnica pomiędzy obecnie produkowanym The Second i The Second Coaxial polega na tym, że ten drugi jest bardziej dynamiczny. Nic nie traci z charakteru węgla, ale jest bardziej dynamiczny. Trudno w to uwierzyć, ale jest bardziej dynamiczny.

Potem przedstawimy The Third, pierwszy na świecie kabel głośnikowy pozbawiony metalu.

GS: Ze względu na wysoką impedancję pierwszej generacji kabli węglowych nie były one stosowane jako kable głośnikowe. Natomiast wykonaliście Państwo kable hybrydowe, połączenie metalu z węglem. Biorąc pod uwagę, że węgiel jest prawie że zwierany przez równolegle biegnącą miedź, jak jest sens jego zastosowania.
VDH: Nie będę wchodził w szczegóły, bo to jest część tworzenia produktu. Podam tylko jedną przyczynę. Każdy metal ma defekty zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz, ale w szczególności na zewnątrz z powodu zginania, bo tam są największe naprężenia. Wiele włókien ma defekty na swej zewnętrznej powierzchni. Ponieważ węgiel jest zbyt silny i nie ma defektów pomaga stworzyć mostki. Tworzy on mosty przy defektach na zewnętrznej powierzchni, dając kontinuum ciągłej przewodności.

GS: Przeczytałem 50 punktów o śmierci high-endu i niestety muszę się zgodzić prawie ze wszystkimi. Kilka budzi jednak moje wątpliwości. Odnośnie standardu CD, to myślę, że możliwości postępu nie są zablokowane, technologia cyfrowa może się rozwijać. Zgadzam się, że domowe kino przeszkadza poważnemu audio, ale przecież można też z pokrewnych działów elektroniki wyciągać korzyści dla audio. Weźmy choćby zastosowanie dysków wysokiej gęstości (chodziło o znajdujące się wówczas w fazie projektów DVD). To trochę tak jak z nożem, można go wykorzystać w dobry lub w zły sposób.
VDH: W zasadzie sam dał pan odpowiedź. Ale skomentuję to szerzej. W pierwszym punkcie chodziło o to, że poziom reprodukcji został określony przy wprowadzeniu CD. To miało miejsce w 1982. Teraz mamy 1995. 13 lat to okres kiedy cała generacja młodych ludzi słuchała tylko sprzętu cyfrowego, jeśli ich rodzice nie mieli gramofonu. Szczególnie w czasie po inauguracji CD, w przypadku odtwarzaczy Philipsa 100 i Sony 101, dźwięk cyfrowy był gorszy, ponieważ nie rozumiano tej technologii. Wyrosła cała generacja, która akceptuje to jako wysoką jakość. Żadne postępy nie były możliwe z powodu Czerwonej Księgi (Red Book) ustalonej przez Philipsa i Sony. Kiedy przejście było wykonane tak zdecydowanie, jak w przypadku odtwarzania cyfrowego, gdy Philips zaprzestał produkcji LP, Sony też, to dobrzy muzycy nie byli już wydawani na LP, a wyłącznie na CD. Przy pomocy siły wprowadza się nowe medium na rynek i ignoruje się, a nawet niszczy, wszystko co było dokonane wcześniej. To jest według mnie bardzo nieuczciwe. To jest punkt zerowy do punktu pierwszego. Wprowadzenie CD ustaliło standard, który był przez 13 lat, całą generację. I nie jest on tak dobry jak nam się wydawało. Teraz widać akcję naprawczą. W skali światowej jest wiele aktywności w analogu i są postępy w sprzęcie cyfrowym. Za trzy lata będzie nowy standard. Dlaczego? Bo patenty są zwykle ważne 16 do 18 lat. To tylko walka patentów. Z powodu patentów ludzie są zmuszani by coś robić. Nie z powodu jakości, ale z powodu związanych z tym pieniędzy. To jeden z innych punktów: wojna patentów. Firma utrzymuje patent by dyktować coś wbrew żądaniom klienta, aby dyktować całemu światu: musicie robić to, musicie robić tamto. Dobry wykonawca nie będzie wydany w starym formacie, musi być w nowym. To bardzo pokrętna droga robienia pieniędzy. Zabiera się klientom możliwość wyboru.

Philips i Sony oświadczyły na Funkausstellung, że od teraz klienci będą dyktować co zrobią te firmy. To jest reakcja na moją historią. Do tej pory klient się nie liczył, dyktowano co potrzebuje rynek. Ku mojemu zaskoczeniu musieli przeczytać ten artykuł. [pięćdziesiąt punktów, które znajdą Państwo obok wywiadu publikowało też jedno z czasopism holenderskich]. Obie firmy powiedziały, że klient jest ich przyjacielem. Mówię więc hurra. Coś udało się osiągnąć.

GS: W jednym z innych punktów pisze Pan o zagrożeniu stwarzanym przez rynek z drugiej ręki. Natomiast przy dobrych projektach i dobrym serwisie, a obie te rzeczy są pożądane, produkty będą trwałe i siłą rzeczy będzie istniał drugi obieg sprzętu używanego, a producenci stracą w ten sposób część obrotów.
VDH: Ten artykuł to efekt dwu i pół godzinnej dyskusji, a każdy punkt został skondensowany do około dwóch linijek. Rynek z drugiej ręki to nie dokładnie to samo co zostało wydrukowane. Chodzi głównie o dealerów, którzy sprzedają na całym świecie i rujnują interesy innych dealerów w innych krajach. Są dealerzy amerykańscy sprzedający na całym świecie. Wkładki sprzedawane przez nas do tego dealera pojawiają się w Hong Kongu, w Londynie, w Niemczech. Robi on interesy na całym świecie podcinając ceny w istniejących sieciach. Jest trochę tańszy i klienci zwracają się do niego. Dlaczego jest tańszy? Kupuje większe ilości, otrzymuje dzięki temu specjalną cenę i dzięki temu sam też daje specjalną cenę. Kanał z drugiej ręki to również podskórny rynek. Szara sprzedaż zabija normalną. Kiedy normalny import nie działa, musi przestać. A kiedy przestaje, to kończy się dystrybucja i niknie kanał sprzedaży.

Trzeba karmić krowę żeby dawała mleko. Są ludzie, którzy doją krowę ale nigdy nie dają jej trawy. Jeśli nie damy jej trawy ona nie da mleka. Nie będzie mleka, sera ani niczego. Koniec.

GS: Osobiście jestem zdania, że gdybyśmy podsumowali wszystkie problemy widoczne w audio, to w znacznym stopniu są one wynikiem trendu występującego w skali całej gospodarki. Jeśli porównamy obecną sytuację z tym co było 10 czy 20 lat temu, widać przesunięcie punktu ciężkości. Coraz mniej liczy się jak dobry jest produkt, czy jak dobra jest dana usługa, a coraz większe znaczenie ma jakość sprzedaży. Marketing staje się ważniejszy od projektowania czy jakości usługi. Co Pan sądzi na ten temat?
VDH: Zgadzam się całkowicie. Pomysł marketingowy, pomysł na sprzedaż, na reklamę, poparcie czasopism, pakowanie, kosmetyka ma przekonać do zakupu konkretnego produktu. Myślę, że to się zmienia głównie pod wpływem rynku amerykańskiego. W Stanach marketing jest akceptowanym zawodem. Marketing taki jak w Stanach nie jest akceptowany przez producentów europejskich. Widać wielu hobbystów próbujących sprzedać produkt tak samo jak to się robiło 10 czy 20 lat temu. Jestem entuzjastą, zrobiłem coś, to dobrze pracuje, czy chcecie to kupić?

To samo jest na rynku. Różnica pomiędzy wolnym rynkiem - np. takim gdzie co tydzień możemy kupić ser, jajka - polega na wyborze. Lubisz człowieka i jego ofertę, to kupujesz u niego. Ale jest też oficjalny sklep z serami i oficjalny sklep warzywny. Ten oficjalny sklep wkłada trochę więcej wysiłku. Produkt jest trochę czystszy i świeższy, sklep jest ładnie odmalowany, nie jest na ulicy, ale w budynku, są drzwi, w środku nie chodzą psy, jest ładna wystawa, oświetlenie, lustra. Wszystko to pomaga w promocji produktu, ale produkt w zasadzie się nie poprawia. A pomidor w tym sklepie kosztuje dwa albo trzy razy więcej niż na rynku, ale nie smakuje lepiej niż ten z rynku. Może pochodzić z tej samej plantacji. Różnica pomiędzy sklepem a rynkiem to tzw. obsługa. Ale zasadniczo jest to marketing zmuszający do kupowania w sklepie. Sklep jest otwarty cały dzień, a rynek tylko raz na tydzień. Sklepy nie lubią rynków, bo to niszczy część ich interesów. Rynki nie martwią się specjalnie sklepami, zawsze wygrywają niższą ceną.

Cały ruch idzie od wolnego rynku do silnie ustrukturyzowanego systemu do dystrybucji produktów. Nie można kupować hi-fi na rynku. Jest to tzw. produkt specjalistyczny. Potrzebuje specjalnej technologii, kompetencji, silnego segmentu sprzedaży, dużo opisów, wyjaśnień, specjalistycznej prasy. To wszystko dodaje kosztów i produkt jest droższy. Chciałbym sprzedawać wkładki do ludzi, którzy dzwonią i pytają czy mam wkładki. Mam wiele takich telefonów, ale muszę powiedzieć nie. Pan X jest moim importerem i musi się Pan zwrócić do niego. To zwiększa koszty. Może to tak bardzo zwiększyć koszty, że ludzie pomyślą, że mi to jest obojętne, bo produkt jest za drogi.

Weźmy przykład. Sklepy w Anglii pobierają 70% marży, podkreślam: chodzi o 70% całej ceny detalicznej. Dla producenta jest niezmiernie trudne zaprojektowanie produktu, który mimo siedemdziesięcioprocentowej marży nadal będzie akceptowalny za tą cenę. To ledwie możliwe. Ale sklep mówi OK. Chcę tego 70-procentowego zysku, w innym przypadku nie kupię waszego produktu. Właściciele sklepów zawsze narzekają, ale znam sklepy w Anglii, którym wiedzie się znakomicie ponieważ zmuszają importerów do tego by zarobić 70% całkowitej ceny. Sprzedają kabel za 10 funtów za metr, a dla siebie mają 7 funtów. A 3 funty są za produkt, dla importera i producenta, za księgowość, za reklamę, za odrzuty, za naprawy, za gwarancje. To zabija audio.

GS: Co możemy zrobić, żeby poprawić sytuację?
VDH: Po pierwsze trzeba być bardziej uczciwym. Trzeba uczciwie rozmawiać, bo jeśli nie będziemy teraz uczciwie rozmawiać, to lepiej tego nigdy nie robić. Trzeba rozmawiać i robić małe kroki, żeby coś poprawić. Czasopisma mogą wiele zdziałać kupując lub wypożyczając sprzęt od detalistów, zamiast wypożyczania specjalnego sprzętu wybranego specjalnie dla prasy, który zawsze dobrze działa, bo jest zawsze lepszy, ma lepsze komponenty, lepsze regulacje, lepsze zasilacze, lepsze kondensatory.

GS: Akurat w Polsce ten problem nie jest kłopotliwy. Mamy w tym względzie przewagę.
VDH: Jeśli się przyjrzymy amerykańskim i angielskim czasopismom, to idzie tam tylko przygotowany sprzęt. Wiem o tym. Czasami recenzenci nie wiedzą, ale ja wiem. Kupiłem taki sprzęt od importera. Kiedy został on zwrócony do importera kupiłem go i mam go w domu. Jest inny, lepszy od typowego sprzętu, który jest w sklepie i ma to samo oznaczenie. Nawet jest tak, że sprzęt na rynku brytyjskim jest inny niż tak samo oznaczony model w Niemczech. To samo oznaczenie, a lepszy sprzęt na jednym rynku i gorszy na innym. Nie wymienię żadnych nazw ani nazwisk by nikogo nie zranić.

GS: Co jeszcze oprócz bycia uczciwym możemy zrobić?
VDH: Znam historię o importerze, który ma też sklepy detaliczne w Anglii. Kiedy jest nowy typ wzmacniacza stwarza on duże problemy z naprawą starych modeli. Myślę, że prasa powinna stworzyć pewną listę zasad i powiedzieć: jeśli chcecie być poważnym dealerem hi-fi i posiadać logo poważnego hi-fi w waszym sklepie, a my jako czasopismo dajemy to logo, to powinniście przestrzegać tych zasad. Ustalić listę zasad odnośnie serwisu, cen, rabatów, o opisie sprzętu, o możliwości jego zwrotu. I opublikować w czasopiśmie listę z informacją: te sklepy przestrzegają tych zasad. Czasopismo nie powinno być w żaden inny sposób zaangażowane w tą sprawę. Tylko wyznaczyć zasady i przyznać odpowiedni identyfikator. Co roku trzeba by odnawiać identyfikator i byłby ona zawsze z numerem roku. Wszystkie sklepy posiadające odpowiednie standardy jakościowe miałyby ten znak.

GS: Jak widzę obaj mamy to samo pragnienie, aby na rynku liczyła się przede wszystkim jakość produktów, a ich dystrybucja była efektywna. Wydaje mi się, że nie uda się zmienić sposobu myślenia ludzi, którzy zawodowo trudnią się sprzedażą sprzętu i opierają się na działaniach marketingowych. To jest ich siła w konkurencji z innymi. Sądzę, że producenci i prasa powinni się skoncentrować na podtrzymywaniu i kształceniu rozsądnej grupy klientów. Nie muszą to być absolwenci elektroniki, ale ludzie o elementarnej wiedzy technicznej i działający pod wpływem zdrowego rozsądku. Stworzą oni pewien niezbędny segment na rynku.
VDH: Zgadzam się. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że na świecie są dwie grupy ludzi. Jedni którzy tworzą, budują, są konstruktywni i drudzy którzy niszczą, dzielą i chcą wygrać w grze. To jest wysiłek, aby wyjaśnić co robią ci, którzy niszczą. Aby ich znaleźć trzeba być samemu bardzo konstruktywnym i spróbować zmienić sposób myślenia by ludzie ci stali się twórczy. Nauczyć ich by nie ograniczali się do dojenia krowy, oni muszą ją żywić. Znam wielu ludzi, którzy chcą tylko doić krowę, a nie wydadzą pensa by ją nakarmić. Karmienie krowy jest wykonywane przez inne firmy i te uczciwe firmy zawsze tracą pieniądze. W przemyśle jest swoista mafia gdzie uczciwe firmy tracą pieniądze a nieuczciwe robią pieniądze. To jest główne przesłanie mojego pisma. Aby zmienić sytuację trzeba zmienić świadomość nieuczciwych firm, aby były uczciwe. Jeśli tego nie zrobią przemysł upadnie.

GS: Czy nie jest tak, że ta świadomość może się zmienić wyłącznie pod wpływem klientów, którzy wydają pieniądze?
VDH: Nie sądzę. W Europie skończy się na tym, że połowa lub więcej przemysłu będzie w rękach Chińczyków z Tajwanu i Hong-Kongu, którzy mają wiele pieniędzy by kupić przemysł audio. Skończymy na tym, że firma dajmy na to ABC, będzie miała europejską nazwę, ale będzie miała chińskiego właściciela. Nie mam nic przeciwko Chińczykom, ale z drugiej strony czemu my nie możemy zrobić tego co mogą oni. Sami powinniśmy oczyścić swój rynek i nie powinniśmy potrzebować pieniędzy z Dalekiego Wschodu, żeby oni decydowali co im się podoba a co nie.

Musimy wspomóc tych, którzy karmią krowę.

GS: Mam nadzieję, że nasza rozmowa w tym pomoże. Dziękuję za wywiad.
Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl