Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Pioneer A-405R


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 2/98
Wymiary: 420,125,344 mm
Moc: 45/8, 65/4
Cena (9/1998): 1.167 zł
Zestaw testowy 1: Audiomeca Mephisto, Meridian 566, JM Lab Point Source 5.1
Zestaw testowy 2: Audiomeca Mephisto, Meridian 566, zestawy samodzielnie skonstruowane z głośników Scan-Speak Revelator i 18W8545
Testowano w grupie wraz z: JVC AX-V5, Musical Fidelity E1, Pioneer A-405R, Pro-ject 7, Yamaha AX-492

W ubiegłym roku recenzowaliśmy już wzmacniacze Pioneer'a A-605R i A-505R. Tym razem przyszła kolej na tańszego krewniaka dwóch urządzeń prezentowanych wcześniej. Zewnętrznie model 405R jest bliźniaczo podobny do 505R. Instrukcja obsługi jest też wspólna dla wszystkich trzech wzmacniaczy i na podstawie zamieszczonych w niej opisów można przypuszczać, że istnieje wiele podobieństw konstrukcyjnych.

W zasilaczu pracują kondensatory (z napisem Audio) 2x10.000 µF. Mniejszy transformator umieszczony jest na osobnej płytce. Większy transformator jest przymocowany do chassis, a pozostałe układy zasilacza umieszczono na płytce głównej wzmacniacza. Z płytką główną jest połączonych jeszcze kilka dodatkowych płytek, między innymi: przedwzmacniacz gramofonowy, regulacja głośności, wybór źródeł i korekcja barwy. Płytki te łączą się z płytą główną bezpośrednio lub za pomocą taśm z przewodami. Oprócz elementów dyskretnych na płytce można znaleźć również kilka układów scalonych m.in. wzmacniacze operacyjne, oraz duży układ Toshiby TC9163AN. Potencjometr głośności pochodzi od Alpsa.

Tranzystory wyjściowe mają osobne radiatory, co ma zmniejszać przenikanie najwyższych częstotliwości pomiędzy nimi. Kilka zabiegów konstrukcyjnych ma służyć zmniejszeniu poboru mocy. Zamiast cyfrowych tranzystorów w niektórych układach sterujących zastosowano układy S-MOS nie wymagające prądów spoczynkowych. Jest też bliżej nie opisana funkcja Local Off - można się domyślać, że odcinane jest lokalnie zasilanie niewykorzystywanych bloków (Tone Local Off, Phono Local Off, Silent Microcomputer). W stopniu wyjściowym pracują tranzystory HEX MOS FET (Direct Energy MOS Power Amp) IRF540 i IRF9540.

Wzmacniacz posiada zdublowane komplety gniazd głośnikowych zamocowanych bezpośrednio do płytki. Są one przystosowane do podłączenia gołych przewodów. Gniazda można odłączać przyciskami na przedniej ściance. Teoretycznie wtyki bananowe nie powinny być używane. W praktyce przy odrobinie cierpliwości i precyzji można je wcisnąć w otwory w kołnierzach otaczających trzpień gniazda. Z pewnością nie jest to komfortowe - niestety delegalizacja bananów ma swoje konsekwencje.

Wzmacniacz wyposażony jest w trzy wejścia liniowe (o czułości 200 mV/50k), wejścia/wyjścia dla magnetofonu i wejście gramofonowe (MM, o czułości 2,8 mV/50k). Można również podłączyć kabel sterujący (out control) do współpracy z innymi urządzeniami Pioneer'a. Żadne z gniazd nie zostało pozłocone.

Zastosowano typowy komplet regulatorów barwy: niskie, wysokie i kontur. Jest też przycisk Direct do pominięcia układów regulacji barwy i balansu. Przełączanie między źródłami do odsłuchu jest sterowane elektronicznie, selektor źródeł kręci się bez ograniczeń w obie strony, wybór źródła sygnalizuje zapalenie odpowiedniej diody. Natomiast przełącznik źródła do nagrywania to już klasyczne mechaniczne rozwiązanie. Włącznik sieciowy jest typu standby. Wzmacniacz jest zaopatrzony w nadajnik zdalnego sterowania. Pozwala on przełączać źródła i regulować głośność. Pozostałe funkcje trzeba już wykonywać przyciskami na przedniej ściance. Z pilota można też w podstawowym zakresie sterować pracą tunera, magnetofonu i odtwarzacza CD. (GS)

Opinia 1
Kolejny wyrób Pioneera, wydaje się nie różnić specjalnie od innych w ofercie tej firmy. Charakterystyczne nieco jaśniejsze i ostrzejsze brzmienie z dobrą stereofonią i detalicznością, te cechy chyba zawsze pasują do "dźwięku spod marki Pioneer". A405-R to przede wszystkim precyzyjna lokalizacja i detaliczność, pod tymi względami przoduje w teście. Ostre zogniskowanie nie wiąże się tu jednak z konturami instrumentów czy ich wydzieleniem. Źródła mimo że są dobrze określone stanowią jakby element całości, są bardziej wtopione niż wydzielone. Przy niedużej ilości instrumentów przekaz jest jeszcze namacalny i ostry, natomiast gdy nagrania są bardziej skomplikowane instrumenty zaczynają się zlewać, wiadomo w którym miejscu sceny się znajdują, niestety brak im odrębności. Głębia i zarys wielkości pomieszczeń zostały ledwie zarysowane jest to jednak raczej typowe dla najniższego pułapu cenowego. Wzmacniacz generuje całkiem sporo szczegółów, głównie w wyższych zakresach, dzięki temu scena jest sensownie wypełniona mikrodźwiękami, co prawda nie ma tam powietrza czy ostrych konturów, ale nie jest też pusto. Bardzo dużo szczegółów można wychwycić w wokalach, flecie ogólnie w wyższych składowych średnicy i górze. Miłośnicy właśnie takiego nieco ostrzejszego i jaśniejszego brzmienia powinni być usatysfakcjonowani.

Barwy w każdym zakresie są raczej skromne (na szczęście nie tak bardzo jak w przypadku Yamahy). Bardzo nieznacznie został wyeksponowany zakres wyższej średnicy. Właśnie ten przedział dominuje w dźwięku wokali i skrzypiec, powodując nieznaczne odstępstwo od naturalności. Pomijając to proporcje pomiędzy poszczególnymi pasmami są dobrze zachowane, pewne zastrzeżenia może wzbudzać zakres niskich częstotliwości nieco odchudzony, ale charakterem dobrze pasuje do reszty pasma. W całości dźwięk jest raczej spójny i równomierny. Wysokie są mało wyrafinowane, brak im nasycenia i zróżnicowania. Bas jest skromniejszy nie ma właściwej masy, z drugiej strony na pochwałę zasługuje jego zwartość i szybkość, fani szybkiej stopy nie powinni być rozczarowani, w tym aspekcie to czołówka testu. Kontrabas, gitara basowa wypada mniej atrakcyjnie (choć nie tak krytycznie jak w przypadku Yamahy), jest zbyt twardo i monotonnie, przy tej cenie obowiązują jednak kompromisy.

Dynamicznie wzmacniacz nie powinien zawieść, mimo że dźwięk nie jest super wybuchowy i potężny to posiada pewną swobodę i żywość. Dobrze wypadają nagrania elektryczne, krótka stopa, agresywne ostre brzmienie. Orkiestra symfoniczna może nie rozczarowuje, mimo wszystko brak jej właściwego uderzenia, pozostaje mały niedosyt.

Pioneer jak zawsze oferuje solidne tranzystorowe brzmienie. Organicznie w bogactwie i naturalności barw nadrabia dobrą dynamiką i ostrą stereofonią, polecam szczególnie do nagrań elektrycznych. W nagraniach akustycznych dźwięk może wydać się zbyt monotonny, zimny i pozbawiony klimatu. (JD)

Opinia 2
Radek był przyjemnie zaskoczony osiągami A-405R, mnie Pioneer wydał się podobny do swych krewniaków z serii. Mimo pojawiających się wyostrzeń i niezgorszej dynamiki, dźwięk pozostawał raczej poprawny i spokojny w swym całościowym wyrazie. Zalety Pioneera ujawniły się głównie przy bezpośredniej konfrontacji z resztą testowanych wzmacniaczy.

Średnica ma pewien nalot, charakterystyczne podbarwienie odzywające się przy wyższych rejestrach wokali czy też przy odtwarzaniu trąbki. Generalnie brakuje jej jednak żywszych, bardziej otwartych barw. Dźwięk pozostawał raczej suchy, choć i tak mniej szary niż w przypadku wzmacniacza Yamahy.

Najmniej ciekawie wypadły wysokie tony, brzmiące jednobarwnie. Miały one trochę "kłujący" charakter (E.Clapton "Unplugged"). Dźwięk nie miał też w górnych rejestrach klarownej barwy, brakowała "powietrza" wokół instrumentów.

Bas A-405R na tle konkurencji wypada zupełnie przyzwoicie. Pod względem całościowego nasycenia i rozciągnięcia mamy dość typowe wyniki. Trudno mówić o obfitości, ale też i nie ma tu wycofania, które owocowałoby nadmierną lekkością brzmienia. Natomiast na pochwałę zasługuje dość zwarty, szybki i czytelny charakter tego zakresu. W większości nagrań wyniki były zupełnie satysfakcjonujące. Melodyjność i bogactwo barw ogranicza też trochę średnica - dość szaro brzmią bowiem alikwoty instrumentów basowych.

Szybkość i dynamika prezentują co najmniej przyzwoity średni poziom - a w przypadku tak taniego urządzenia to już jest spory plus i punkt przewagi nad większością konkurentów, niewątpliwy atut urządzenia.

Scena muzyczna nie jest co prawda szczególnie duża czy głęboka i nie jest zbyt intensywnie wypełniona pogłosową aurą - do opisu takiej prezentacji pasuje określenie 'sucha przestrzeń'. Ale mimo wszystko wcale nie jest to słaba strona A-405 - stereofonia była bowiem czytelna, a źródła łatwe w lokalizacji ("Lyrita" by Quad). Akustyka pozostawała też przyjemnie czysta, wolna od zamglenia, nie było tu efektu zasłony pomiędzy źródłami a słuchaczem - to już nie są złe osiągi dla niedrogiego wzmacniacza.

Analityczność Pioneera zasadza się głównie na selektywności poszczególnych źródeł i zdarzeń akustycznych. W mniejszym stopniu można zaś śledzić niuanse. Zgodnie odnotowaliśmy nadmierne ujednolicenie charakteru wysokich tonów. Zmiany brzmienia tego samego wokalu w różnych ujęciach mikrofonowych też pozostawały trochę słabo odczuwalne.

Pioneer ma na pewno pewne wady. Jest to jednak wzmacniacz dość dynamiczny i szybki, pomimo podbarwień grający selektywnie, łatwo dostosowujący się do różnych rodzajów muzyki, do zmiany rytmu. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl