Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Mission Cyrus Straight Line


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 1/98
Wymiary: 215,75,365 mm
Moc: 50/8, 70/4
Cena (6/1998): 2.000 zł
Zestaw testowy 1: Audiomeca Mephisto, Meridian 566, JM Lab Point Source 5.1, zestawy samodzielnie skonstruowane z głośników Scan-Speak Revelator i 18W8545
Zestaw testowy 2: Audiomeca Mephisto, Meridian 566, JM Lab Point Source 5.1, zestawy samodzielnie skonstruowane z głośników Scan-Speak Revelator i 18W8545
Ten model testowany w grupie wraz z: Artline Pocahontas, Edis Class A, Luxman A-384, Mission Cyrus Straight Line, Musical Fidelity A2, Technics SU-C800UM2/Technics SE-A800SM2

Gdybyśmy chcieli sporządzić jakąś listę klasycznych, brytyjskich wzmacniaczy to obok NAD3020, Audiolaba 8000A czy wzmacniaczy mocy Naim, na poczesnym miejscu znalazłby się też bez wątpienia Mission Cyrus. Nie wiem czy zwrócili Państwo uwagę na pewną prawidłowość. Klasyczne produkty są bardzo żywotne. Może nie tyle chodzi tu bardzo długi okres produkcji jednego modelu, ale o żywotność koncepcji. Pod względem technicznym Cyrus Straight Line oczywiście różni się istotnie od swoich dalekich przodków z pierwszej połowy lat osiemdziesiątych, ale czy nie jest uderzające podobieństwo bryły, sposobu działania selektora i regulatorów? Coś w tym jest.

Użytkowo Cyrus Straight Line jest modelowym przykładem prostoty, ale bez (bardzo kłopotliwego nieraz) ortodoksyjnego minimalizmu. Wyposażenie jest skromne, nie ma wejścia gramofonowego, wyjścia słuchawkowego czy regulacji balansu. Jest natomiast pięć wejść liniowych, wejście i wyjście dla magnetofonu oraz wyjście z przedwzmacniacza. Ten ostatni element będzie szczególnie przydatny przy biamplifikacji - oczywiście Mission zaleca zastosowanie swojego własnego wzmacniacza Mission Power. Wszystkie gniazda Cinch są złocone. Główny włącznik sieciowy, faktycznie odcinający zasilanie od urządzenia, znajduje się na tylnej ściance. Natomiast z przodu umieszczono przycisk "standby", który przełącza wzmacniacz między stanem oczekiwania a stanem pracy. W stanie oczekiwania pod napięciem jest tylko część układów i mniejszy jest pobór mocy. Przełączanie stanu przełącznikiem "standby" jest sygnalizowane zmianą koloru świecącej diody. Do wyboru źródeł służy okrągły obrotowy selektor, natomiast by słuchać magnetofonu trzeba wcisnąć osobny klawisz. Cyrus Straight Line pozwala na bieżąco monitorować zapis nagrywany na magnetofonie trzygłowicowym.

Mieszane uczucie wzbudziły u mnie terminale głośnikowe. W swej formie przypominają one tradycyjne gniazda bananowe, ale są mniejsze od standardowych i zagłębione w ściance obudowy. Wraz ze wzmacniaczem dostarczane są cztery wtyki, które trzeba samodzielnie przymocować do końcówek kabla. Wtyki i gniazda same w sobie prezentują się nieźle, ale takie zindywidualizowane, niestandardowe rozwiązania zawsze ograniczają kompatybilność urządzeń. Być może mój punkt widzenia zbytnio opiera się na praktyce redakcyjnej, gdzie zmiany połączeń odbywają się często. Ale i w amatorskim użytkowaniu wykonanie porównania kabli głośnikowych będzie trochę kłopotliwe.

Charakterystyczne jest wykonawstwo tego wzmacniacza. Rolę głównego chassis montażowego pełni dość skomplikowany odlew. Materiał odlewu jest wybrany również z uwzględnieniem właściwości magnetycznych, tak by nie dochodziło do przenoszenia zakłóceń od pola elektromagnetycznego transformatora do układów audio. Obudowa ma też zapewnić ekranowanie od zewnętrznych pól elektromagnetycznych. Ścianki boczne, ścianka górna i część ścianki przedniej są dzięki zastosowaniu odlewu wykonane w postaci jednego elementu. Kształt i wzmocnienia mają służyć zmniejszeniu efektu mikrofonowego. Co więcej, tylnie fragmenty ścianek bocznych uformowano jako radiatory, co pomaga w uzyskaniu dobrego odprowadzania ciepła z małej objętości obudowy. Z blachy wykonano część ścianki przedniej, ściankę dolną i tylną. W środku wzmacniacz wygląda nadzwyczaj schludnie i zgrabnie. Przy przedniej ściance znajdują się dwie niewielkie płytki drukowane połączone z selektorami źródeł, pokrętłem głośności i przyciskiem standby. Dalej jest przykręcony do górnej ścianki toroidalny transformator. Mniej więcej od połowy głębokości obudowy aż do tylnej ścianki rozciąga się główna płytka, też przymocowana do górnej ścianki. Dolna ścianka z blachy jedynie zamyka urządzenie i nie spełnia ani roli konstrukcyjnej, ani roli podstawy montażowej. Wyjątkowo zminimalizowana jest ilość wewnętrznego okablowania. Oprócz kabli sieciowych i rozprowadzających zasilania z transformatora, w całym wzmacniaczu są tylko dwie taśmy łączące płytki. Wszystkie gniazda połączeniowe, zarówno Cinch jak i głośnikowe mają wyprowadzenie wlutowane bezpośrednio do płytki.

Kondensatory w zasilaczu o pojemności 7.000 µF każdy są sygnowane jako Cyrus (slit foil). Większość elementów elektronicznych przylutowano techniką montażu powierzchniowego. (GS)

Opinia 1
Największą zaletą tego wzmacniacza są klarowne barwy i bardzo dobra równowaga brzmienia. Dźwięk w całym paśmie jest bardzo spójny, jak Luxman był oszczędny i powściągliwy w prezentacji barw całego zakresu, tak tu są one dużo lepiej nasycone ale również równomiernie w całym zakresie częstotliwości. Pomimo ogólnej równowagi i właściwie braku większych niedociągnięć w tym względzie, naturalność i obecność instrumentów oraz wokali jest gorsza niż w przypadku A2. Cyrus prezentuje średnicę może nie tyle ocieploną co nieznacznie złagodzoną, skrzypce mają mniej charakterystycznej ostrości, wokale są mniej przenikliwe jakby zaokrąglone. Wysokie zostały bardzo nieznacznie stłumione, transjenty wyraźnie złagodzone. W rezultacie brak im blasku i metaliczności, w porównaniu z Luxmanem mogą wydawać się wręcz nieco ociężałe i przyciemnione. Zmiany barwy właściwie zostały zaznaczone bardzo poprawnie, główny mankament to brak większej swobody i obecności tego zakresu. Bas nie jest ultra szybki i energetyczny, jest dość obfity i jakby zmiękczony, trudno mu coś konkretnego zarzucić ale osobiście preferuję bardziej sprężysty i dynamiczny przekaz. Warto dodać że te wszystkie niedociągnięcia są raczej marginalne, jakość barw tego urządzenia jest oprócz A2, chyba najlepsza wśród testowanej grupy. To co go jednak różni od A2, to gorzej oddane transjenty, dźwięk wydaje się czasami wręcz uśpiony, przekaz traci na żywości i mimo interesujących barw, nie jest już tak naturalny i emocjonujący. Pomimo ustawienia identycznego poziomu sygnału wyjściowego jak w innych wzmacniaczach, Cyrus gra ciszej i mniej energicznie. Spokojniejsza prezentacja dźwięku nie jest specjalnie dokuczliwa przy słuchaniu materiału jazzowego czy klasycznego, ale cięższy rock jest zbyt zmiękczony - dotyczy to barwy i dynamiki, brak mu drapieżności i wykopu.

Co do stereofonii mamy z Radkiem bardzo rozbieżne zdania. Z moich spostrzeżeń wynika, że źródła się nieco zlewają, nie mają ostrych konturów. Scena jest dobrze wypełniona dźwiękiem, ale pojedynczym instrumentom brak właściwej swobody i odseparowania, przekaz stanowi bardziej jednolitą masę. Luxman prezentował scenę bardziej przejrzyście, więcej tam było swobodnego powietrza, więcej luzu na scenie. Również co do prezentacji akustyki pomieszczeń mam pewne zastrzeżenia, scena jest ograniczona i mniej namacalna, szczególnie chodzi mi tu o obecność tylnych planów. Konkretne wymiary pomieszczeń nie są tak precyzyjnie zdefiniowane. Radek w aspekcie stereofonii ocenił Cyrusa lepiej niż konkurencję.

Moje wrażenia z odsłuchu Cyrusa są bardzo pozytywne, naturalność dźwięku i przyjemność jego odbioru są postawione na bardzo wysokim poziomie, przy tym praktycznie nie ma słabych stron, pewne niedociągnięcia nie wpływają znacząco na przyjemność odbioru, w połączeniu z żywymi i dynamicznymi kolumnami możemy otrzymać bardzo rasowe i wysoce satysfakcjonujące brzmienie, za stosunkowo nieduże pieniądze. (JD)

Opinia 2
Słuchając Straight Line odnotowałem sporo pozytywnych komentarzy. Najpierw za równowagę ogólną. Mission nie ma żadnego oczywistego skrzywienia, nie faworyzuje w wyraźny sposób żadnego konkretnego zakresu częstotliwości. W porównaniu z droższymi wzmacniaczami można zarzucić brak krystaliczności wysokich tonów, zbyt szarą barwę tego rejestru, ale jeśli odniesiemy możliwości Cyrusa do konkurentów z niniejszego testu, to już nie będziemy mieli powodów do narzekań. Równie solidnie brzmi też średnica. Zakres ten ma dobrą równowagę, a przy tym brzmi dość pełno, nie jest zbyt lekki. I w tym przypadku zastrzeżenia są drobne i można o nich mówić w kontekście porównań z produktami droższymi. Chwilami lekko ograniczona jest ekspresja tego zakresu, zwłaszcza w nagraniach bardzo żywych czy wręcz agresywnych - mimo wszystko nie było to związane ze sztucznym ociepleniem. Nie mniej rzetelnie zaprezentował się bas, co do którego odnotowałem, że cechuje się dużą poprawnością. W miarę rozciągnięty, całkiem przyzwoicie kontrolowany i do tego bez szczególnego nalotu barwowego. Całościowo uzyskujemy przez to dźwięk całkiem uniwersalny.

Wspomniałem, że czasami brakowało mi ekspresji żywszych utworów. Być może nie tylko barwa ale i lekkie zaokrąglenie transjentów przyczyniło się do powstania tego efektu. Prawdziwy dynamiczny impuls na basie pozostaje nadal efektem, którego odtwarzanie leży wyłącznie w zasięgu drogich wzmacniaczy. Mission radzi sobie jednak przynajmniej z oddaniem skali dynamiki tych efektów, nawet jeśli gwałtowne narastanie jest lekko rozmyte. Dobrze wypadł na przykład utwór "Funny" Marcusa Millera, który bardziej bazuje na ogólnej obfitości brzmienia niż na szybkości impulsów. Sumarycznie dźwięk nie jest jednak wcale ślamazarny. Rytm ma niezgorszy akcent, nie było konkretnych problemów w sposób wyraźny spowolniających dźwięk.

Drobne ograniczenia dotyczą reprodukcji szczegółów w najwyższych rejestrach. Trudna sztuka odtworzenia subtelnej pracy szczotek ma zestawie perkusyjnym powiodła się tylko częściowo. Podobnie zabrakło też precyzyjnej definicji wybrzmień w wyższych rejestrach co do pewnego stopnia ograniczyło także sugestywność przestrzenną. Ale ogólny poziom rozdzielczości i uporządkowania sceny nie wzbudził u mnie poważniejszych zastrzeżeń. Konfrontując moje obserwacje z opiniami RS i JD wyraźnie bardziej skłaniam się ku ocenie Radka, co może być spowodowane tym, że wykorzystywaliśmy inne kolumny nić JD. Dobre wrażenie sprawiała głębia, lepsza niż przeciętnie wypadła też namacalność źródeł. Na tle konkurentów nieźle oceniam też przejrzystość obrazu przestrzennego.

Straight Line jest dla mnie wzmacniaczem wyraźnie się wyróżniającym. Podobnie jak Quada 77 cenię go za całościową kompetencję, eliminację poważniejszych wad, co najmniej średnie osiągi we wszystkich dziedzinach. A wszystko to ładnie i solidnie wykonane, zapakowane w zgrabną obudowę oraz wygodne w użyciu. Trudno więcej wymagać od wzmacniacza klasy średniej. Jak dla mnie Huntingdon pozostaje nadal stolicą brytyjskiego hi-fi. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl