Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Audio Analogue Puccini SE


Pierwsza publikacja w styczniu 2001
Cena: 3.890 zł
Wymiary: 445,85,365 mm
Moc: 50/8
Masa: 9.8 kg
Testowano w grupie wraz z: Audio Analogue Puccini SE, Baltlab Epoca 1v.3, CSR ABC, LFD Mistral, Luxman A-471, Musical Fidelity X-A2

Firmy hi-fi mają dość wyraźną skłonność do eksponowania muzycznych tradycji swojego kraju. W Polsce mieliśmy kolumny biorące swą nazwę od Chopina, w Austrii zestawy Mahler. Włosi też nie pozostają w tyle, a że tradycje muzyczne mają bogate nie sprawia im to trudności. Sonus Faber przypomina światu włoskich lutników, zaś Audio Analogue zadbało o utrwalanie sławy Pucciniego.

Tak jak większość recenzowanych tym razem wzmacniaczy Puccini SE jest dość typowym przykładem sprzętu audiofilskiego. Prosta, skromna szata wzornicza (przysłowiowe czarne pudełko), prostota funkcjonalna.

Gałka regulacji głośności służy też jeszcze jednemu celowi, a mianowicie pełni też funkcję przełącznika stand-by. Kiedy pokrętło przekręcone zostanie do oporu w lewą stronę wzmacniacz przechodzi w stan stand-by, lekkie przekręcenie zgodnie z ruchem wskazówek zegara daje ponowne uaktywnienie urządzenia.

Audio Analogue w sposób konkretny wypowiada się na temat okresu docierania i rozgrzewania sprzętu. Na wstępne dotarcie zaleca się minimum 100 godzin pracy, zaś w trakcie normalnego użytkowania około 40 minut na osiągnięcie optymalnego brzmienia.

Po zdjęciu obudowy Puccini SE prezentuje się bardzo dobrze - aż miło popatrzeć. Biorąc wzmacniacz do rąk łatwo zauważyć jego spory ciężar. Główną tego przyczyną są dwa toroidalne transformatory po 150VA każdy. Ilość okablowania jest zminimalizowana. Pomijając kable rozprowadzające zasilanie od gniazda sieciowego do transformatora, dalej kable pomiędzy transformatorami a płytką oraz kable biegnące z płytki do LEDów na przedniej ściance, w Puccini SE znajdują się tylko kable łączące płytkę z gniazdami głośnikowymi. Nawiasem mówiąc połączenia te wykonano w sposób o tyle interesujący, że od płytki poprowadzone są osobne przewody do każdego terminala, także idea bi-wiringu jest tu zastosowana już w środku wzmacniacza. W zasadzie cały układ wzmacniacza znajduje się na jednej płytce, tylko selektor źródeł ma postać mini-płytki połączonej z płytką główną. Potencjometr to granatowy Alps. Podobnie jak LFD w Mistralu, Audio Analogue też preferuje wykonanie pojemności filtrującej w zasilaczu w postaci większej ilości mniejszych kondensatorów. Zastosowano 8 sztuk kondensatorów Kendeil po 4.700 µF każdy. Przedwzmacniacz gramofonowy wykonano w oparciu o wzmacniacze operacyjne NE5532. Układy scalone są zresztą stosowane w kilku innych miejscach: TLE2072CP (TI) w przedwzmacniaczu czy też NE5534 we wzmacniaczu mocy, choć na podstawie pobieżnych oględzin z zewnątrz trudno powiedzieć jaki funkcje pełnią w tych układach. Zasilacze dla poszczególnych kanałów są osobne. Tranzystory wyjściowe (po 2 TIP147 i dwa TIP 142 na kanał) są przymocowane do blachy, która jest wygięta i połączona ze spodnią ścianką obudowy. Obudowa pełni więc funkcję radiatora. Wszystkie terminale wejściowe są wlutowane bezpośrednio w płytkę drukowaną i złocone.

Czułości wejść wynoszą odpowiednio: 1V (50 komów, liniowe), 10 mV (47 komów/220pF, MM), 1 mV (100 omów, MC).

Opinia 1
Sprzęt towarzyszący: Zoller Metropolis Imagination, Arcam Alpha 9
Słuchacze: JD, MD

Muszę przyznać że w czasie pisania recenzji wzmacniacza Puccini natknąłem się na niewielkie problemy. Teoretycznie wzmacniacz ten ma jasno sprecyzowany charakter brzmienia, okazało się jednak, że z każdej sesji odsłuchowej wynosiłem nieco odmienne wrażenia. Wzmacniacza słuchałem bodaj 4-krotnie, za każdym razem występował w towarzystwie innych urządzeń (chodzi też o kolejność odsłuchów komponentów), pewne zamieszanie wprowadził też opis Mikołaja.

Pucciniego odbieram jako wzmacniacz muzykalny, z nasyconymi barwami i wyrównanym balansem tonalnym. Nie jest on zupełnie wolny od podbarwień, ale mają one raczej charakter marginalny, przekaz zachowuje dobrą równowagę tonalną, a pogorszeniu ulega jedynie jego przejrzystość. Wyraźnym piętnem na postrzeganie dźwięku odciska się uwydatnienie średniego basu, nie jest to efekt dominacji, powoduje jednak określoną percepcję barw, poprawia obecności i żywości dźwięku.

Nie udało się też uniknąć nieznacznego przybrudzenia w wyższych zakresach średnicy, efekt ten nie zawsze był wyraźnie zauważalny i o ile nie stanowił większego problemu przy wokalach, to już w przypadku wyżej wchodzących instrumentów dętych, czy bardziej agresywnych gitar elektrycznych, pojawiała się pewna natarczywość. Natarczywość jest zauważalna szczególnie w starszych, gorzej zrealizowanych nagraniach elektrycznych. O ile moje spostrzeżenia na ten temat są raczej odnotowaniem nieco mniejszej przejrzystości dźwięku, nie powodującej jednak żadnych nieprzyjemnych efektów, to w przypadku Mikołaja, który bazuje na materiale muzycznym rock-pop, podbarwienie wyższej średnicy zaowocowałem brzmieniem chwilami wręcz agresywnym.

W zasadniczym swoim zakresie średnica pozostaje jednak całkiem przyjemna, charakteryzuje się sporym nasyceniem barw, dużą żywością i obecnością. Brzmienie jest też nieznacznie ocieplone. Wokale z dobrze zrealizowanych nagrań brzmiały czytelnie, posiadały sporo liryzmu i obecności w przekazie, dźwięk mógł się podobać. Dzięki dość obficie nasyconym barwom Puccini momentami brzmiał nawet nazbyt śpiewnie i miło, lekkie przybrudzenie w wyższych rejestrach było co prawda odstępstwem od neutralności, ale powodowało, że wzmacniacz nie brzmiał słodko, następowało równoważenie charakteru.

To samo podbarwienie ma wpływ również na wysokie tony. Przekaz na górze wydaje się dobrze nasycony i całkiem kwiecisty, górne rejestry mają jednak ograniczenia w czystości i czytelności dźwięku szczególnie w porównaniu z najdroższymi wzmacniaczami z tego testu. Bardzo wysoką poprzeczkę ustanowił tutaj Baltlab, Puccini nie jest w stanie tak czytelnie i przejrzyście pokazać zróżnicowania barwowego instrumentów. Dźwięk jest bardziej nasycony ale tylko w wąskim - podbarwionym - przedziale częstotliwości i co gorsza brzmienie ma ciągle ten sam charakter. Przekaz jest bardziej monotonny, barwy instrumentów w różnych nagraniach mają zbliżone zabarwienie. Ogólne wrażenie mimo wszystko pozostaje jednak jak najbardziej pozytywne, Puccini prezentuje górę w sposób nie męczący, swobodny i całkiem żywy. Dźwięk jest też bardzo muzykalny i obecny.

Dół pasma również nie jest idealnie przejrzysty, jest podbarwiony w swoim średnim zakresie - tam gdzie koncentruje się najwięcej energii muzycznej większości nagrań (80-120 Hz). W rezultacie bas choć nie jest, ani nadzwyczaj twardy, ani dynamiczny, nigdy nie ginie w przekazie. W określonych przypadkach może nawet nieco dominować. Swoją drogą Puccini i w tej materii zachowuje szeroko rozumianą poprawność. Dźwięk nigdy nie jest ani ewidentnie spowolniony ani ociężały. Muzyka zwykle prezentuje się żwawo i z impetem, nie ma powodów do większych narzekań. Odnotować jednak należy, że w tym pułapie cenowym brzmienie basu może być bardziej zwarte, szybki i transjentowe. Nieco poniżej przeciętnej jest natomiast czystość barw dołu. Puccini nieco podbarwia brzmienie, trudniej tu separować pojedyncze instrumenty, trudniej uchwycić drobne szczegóły gry basisty. Dźwięk jest bardziej zamulony i jednorodny.

Nasycony charakter tonalny powoduje że wzmacniacz brzmi żywo i obecnie, dodatkowo lekkie przybrudzenie w wyższych zakresach dodaje dźwiękowi rześkości i drapieżności. W rezultacie brzmienie wydaje się dynamiczne i całkiem swobodne, i choć transjenty nie są nadzwyczaj twarde to nie powstaje wrażenie złagodzenia czy zaokrąglenia dźwięku. Można natomiast uchwycić nieznaczne ograniczenia w mikrodynamice instrumentów.

Scena dźwiękowa budowana przez Pucciniego jest całkiem obszerna, i wypełniona powietrzem. Poczucie głębie opiera się tu głównie na sporej ilości powietrza, na oddechu z pomieszczenia, nie ma tam natomiast zbyt dużej ilości detali. Obraz jest też nieco przyciemniony, szczególnie w zakresie poniżej podbarwienia w wyższych rejestrach. Instrumenty są wydzielone i całkiem czytelne, wzmacniacz otacza je własną otuliną powietrza. Nie jest to jednak obraz tak precyzyjny i konturowy jak na LFD czy Baltlabie.

Wydawać by się mogło że Audio Analogue jest wzmacniaczem podobnym do Musical Fidelity, Puccini to jednak urządzenie bardziej neutralne i czyste. Niewątpliwie zaliczyć należy go również do grona wzmacniaczy ponadprzeciętnych, dźwięk posiada walory sporej poprawności, dobrego balansu tonalnego, mimo drobnych mankamentów brzmienie jest spójne, nie występuje efekt nadmiernej dominacji basu czy góry, jaki można zaobserwować w tańszych konstrukcjach. Tutaj przekaz jest cały czas wyważony i całkiem neutralny, a do tego wzmacniacz okrasza brzmienie szczególnym urokiem i muzykalnością, potrafi zainteresować słuchacza materiałem muzycznym, zaprezentować go w sposób żywy, obecny i przyjemny. Szczególnie dobrze sprawdza się na materiale akustycznym i to zarówno jazzowym jak i klasycznym. Doświadczenia Mikołaja z materiałem rockowo-popowym wskazują jednak, że nie każdemu taki sposób prezentacji musi przypaść do gustu. (JD)

Opinia 2
Sprzęt towarzyszący: kit na głośnikach Scan-Speak 18W8545/Revelator, Arcam Alpha 9
słuchacze: KK, GS

Ciekaw jestem jak zareagują Państwo na środek pasma przy okazji odsłuchu Pucciniego. Bezpośrednie, kontrastowe i dosadne brzmienie tej części pasma było dość charakterystyczne. Na swój sposób taka prezentacja jest całkiem efektowna, KK zastanawiał się czy nie jest to jednak zabarwienie obliczone na to by zaimponować słuchaczowi. Wokale nabierały bowiem nieraz trochę ponadnaturalnego wymiaru, aż za bardzo zwracały na siebie uwagę. Sporo zależało też od towarzystwa w jakim odsłuchiwany był Puccini. Bezpośrednio po CSR, Audio Analogue mógł się wydawać trochę natrętny, zaś odsłuchiwany zaraz po Mistralu już mógł być łatwo oceniony jako neutralny. Mimo zastrzeżeń zgłoszonych przez KK z reguły jednak odbierałem barwy środka pozytywnie (może więc dałem się zwieść sztucznej muzykalności?).

Najmniej uwag poświęciliśmy w naszych notatkach górnym rejestrom. Te niezbyt liczne komentarze, które się pojawiły w trakcie odsłuchów były raczej pozytywne. Wysokie tony mają dość przyjemny, "melodyjny" charakter, czasami potrafią wprawdzie zaskoczyć ostrością (Kasia Kowalska - "Co Może Przynieść Nowy Dzień"), jednak nie łączy się to nigdy z metalicznością czy też szorstkością. W sumie barwy były nieźle nasycone.

Ze względu na zaistniałe rozbieżności w naszych obserwacjach dość trudno mi będzie w jednoznaczny sposób ocenić bas. Odniosłem wrażenie, że wypełnienie i kontrola tego zakresu plasują wzmacniacz Audio Analogue w środku stawki, a drobne poluzowanie kontroli odnotowałem tylko sporadycznie w kilku nagraniach z bardzo obfitym basem (King Crimson). Niestety komentarze KK dotyczące przesadnej obfitości i braku kontroli w tym zakresie nie pokrywały się z moimi obserwacjami. Muszę po prostu przyznać, że w tej dziedzinie nie doszliśmy do jednoznacznych konkluzji, nie chciałbym Państwu sugerować jednoznacznej oceny.

W wielu nagraniach wzmacniacz brzmiał całkiem dynamicznie, kreował dźwięk o sporej skali. Wnikliwsza analiza prowadzi do wniosków, że dynamika Pucciniego zasadza się na pewnych określonych zjawiskach. Chyba najistotniejsza jest żywa prezentacja środka pasma. Dźwięk był dzięki temu jakby głośniejszy, instrumenty takie jak skrzypce czy trąbka cechowała otwartość. Nieźle wypadły też solówki perkusyjne. Jednak nie we wszystkich nagraniach dźwięk odpowiednio ożywiał się w najbardziej dynamicznych partiach. KK zwrócił uwagę, że czasami brzmienie było za mało "rockowe" - inne wzmacniacze były pod tym względem lepsze.

Analityczność nie jest chyba wyróżnikiem (czy to negatywnym czy to pozytywnym) Pucciniego. Wzmacniacz nie należy ani do tych urządzeń, które przyciągają uwagę eksponowanym szczegółem ani do tych, które zmiękczają dźwięk w sposób łatwo zauważalny. Najbardziej pozytywne wrażenie sprawiał środek pasma, w szczególności wokale, które były interesująco zróżnicowane.

Sposób kreacji sceny odebrałem jako charakterystyczny rys brzmienia Pucciniego SE. Kilka nagrań z daleko umieszczonym źródłami pozornymi sprawiało wrażenie jakby głębia była normalna. Jednak już wtedy odnosiłem wrażenie, że pierwszy plan jest zaakcentowany bardziej niż zwykle. Dłuższy kontakt z Puccinim skłonił mnie do stwierdzenia, że mieliśmy dominację szerokiego, przedniego planu z dość obfitymi źródłami, zwłaszcza wokalami. Ta ekspansywność daje dość intensywne uwypuklenie efektów stereo w nagraniach, ale jest jednak odstępstwem od neutralności. Pierwszy plan był poza tym całkiem namacalny. Sama lokalizacja była całkiem pewna i wyrazista.

W przypadku pozostałych wzmacniaczy dość szybko formowałem swoją opinię o ich brzmieniu. Ale po wszystkich tych odsłuchach nie do końca jestem pewien jak mam ocenić Audio Analogue. Pod wieloma względami okazał się on być interesujący. Nieco ofensywna scena i entuzjastyczna średnica nie wydają się być szczególnie szkodliwymi zjawiskami, ale nadały brzmieniu indywidualnego charakteru, który czasami się podobał a czasami nie. Nie wydaje mi się by brzmienie Pucciniego w szczególny sposób faworyzowało określony materiał muzyczny. Wzmacniacz ten chyba po prostu potrzebuje odpowiedniego sprzętu towarzyszącego i odpowiedniego słuchacza. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl