Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Totem Mite


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 5/97
Wymiary: 270,152,227 mm
Efektywność: 87 dB
Impedancja: 4 omy
Moc: 20-80 W
Cena (10/1997): 595 USD
Zestaw testowy 1: Audiomeca Mephisto, Meridian 566, YBA Integre DT
Zestaw testowy 2: Audiomeca Mephisto, Meridian 566, LFD LS0/PA2M

Kanadyjskie zestawy Totem pojawiły się w Polsce kilka miesięcy temu. W dalszym ciągu nie jest to jeszcze marka szeroko znana na naszym rynku.

Choć Totem jest firmą kanadyjską, to profil produkcyjny tej marki jest zgoła nie-północno-amerykański. Małe niezbyt efektywne kolumny - to stwierdzenie pasuje do wszystkich kolumn Totema za wyjątkiem najnowszego zestawu podłogowego. A miniaturki nigdy nie były specjalnością amerykańską, w tym celowali Europejczycy, z Anglikami na czele. Najwidoczniej nie wszyscy w Ameryce mają duże pokoje, do których wstawiają duże kolumny, bo od założenia firmy w 1987 roku Totem zdążył się zadomowić na północnoamerykańskim rynku.

Według Vincenta Bruzesse - jest on założycielem firmy i człowiekiem odpowiedzialnym za konstrukcję Totemów - bardzo ważne dla jakości zestawu głośnikowego są drobne szczegóły. Nie tylko głośnik sam w sobie, ale sposób jego aplikacji (chodzi tu nie tylko o zwrotnicę) jest bardzo istotny. Stąd w kolumnach Totem można znaleźć szereg konstrukcyjnych detali mało w branży popularnych. W droższych kolumnach znajdują się na przykład unikatowe materiały tłumiące (borosilicate), choć akurat w Mite ich nie zastosowano. Ładna okleina na zewnątrz nie jest czymś niezwykłym, natomiast okleinowanie ścianek od środka to już specjalność Totema, coś takiego przypominam sobie tylko w jednych zestawach innej marki, a nawet jeśli pamięć mnie zawodzi, tak czy inaczej jest to rzadko spotykane. Bruzzesse twierdzi też, że rodzaj powierzchni wykończeniowej ma znaczenie dla dźwięku i nie jest tylko sprawą kosmetyczną. Do tego dochodzą jeszcze specjalne połączenia ścianek, dobór rodzaju elementów zwrotnicy, terminali połączeniowych.

Kolumny nie są zaopatrzone w maskownicę. Wykończenie zewnętrzne jest tradycyjne, ale bardzo schludne. Osiągalne są dwa warianty kolorystyczne. Terminale połączeniowe są złocone i pozwalają na połączenie dwukablowe.

Częstotliwość zwrotnicy według prospektu przypada na 3,2 kHz, a według innego materiału informacyjnego na 2,7 kHz. Filtry są pierwszego rzędu, a elementy zwrotnicy określono jako bezkompromisowe. Niestety tym razem nie byłem w stanie dokonać osobistych oględzin wnętrza kolumn, a to z uwagi na zastosowanie nietypowych śrub.

Podano, że pasmo przenoszenia (+/- 3 dB) rozciąga się od 50 Hz do 20 kHz, ale z dość enigmatycznie brzmiącym komentarzem treści "w odpowiednim ustawieniu". Zaleceń co do instalacji w firmowym prospekcie nie ma, ale w innych materiałach wspomina się o dużej swobodzie w sposobie ustawienia kolumn. Można się spodziewać, że deklarowana charakterystyka jest możliwa do uzyskania po odpowiednim wykorzystaniu odbicia od ścian. Nie wydaje się możliwe, by w swobodnej przestrzeni uzyskano tak nisko rozciągnięty bas.

Ciekawostką jest fakt, że w modelu Mite Totem skorzystał z głośników Tonsilu. W większości krajów nie wzbudzi to u potencjalnych nabywców żadnych emocji, ale akurat w Polsce jest inaczej. Niewątpliwie jest to dla promocji Mite na polskim rynku okoliczność mało korzystna. Tonsil produkuje masę niedrogich kolumn. W tym świetle cena Mite będzie postrzegana jako relatywnie wysoka w stosunku do wartości użytych komponentów. Pozostaje wierzyć, że obudowa i zwrotnica są faktycznie tak kosztowne jak twierdzi producent. Wysokotonowy głośnik GDWK 10/60 ma miękką kopułkową membranę, przed którą umieszczono krótką tubę. Przednia płytka jest pokryta gąbką. Głośnik niskośredniotonowy ma polipropylenową membranę.

Objętość wynosi 5,6 litra. Bass-reflex zestrojono na 50 Hz, całkiem nisko jak na tak maleńką kolumnę. Tunel o średnicy 3,5 cm ma aż 14 cm głębokości. Minimum impedancji wynosi niespełna 4,2 oma, specyfikacja kolumn jako zestawów 4-omowych jest więc jak najbardziej poprawna.

Zalecane są podstawki Target, May lub Focus. Nic nie ujmując wspomnianym markom, nie sądzę by w tej materii trzeba koniecznie trzymać się zaleceń producenta. Proszę zwrócić uwagę, że dystrybutorem kolumn Totem jest May Audio, firma ta sprzedaje też podstawki Target. Jak wygląda dystrybucja podstawek Focus nie wiem, ale tak czy tak widoczne jest, że May Audio poleca głównie sprzedawane przez siebie podstawki. Natomiast płynie z tego wniosek, że zalecane są podstawki solidne, dające pewne oparcie dla zestawów. (GS)

Opinia 1
Często audiofile mocno przeżywają fakt, gdy małe, kilku litrowe zestawy głośnikowe generują dźwięk charakterystyczny dla większych konstrukcji. Propozycja Totem spełni takie oczekiwania.

Po zgrubnym posłuchaniu modelu Mite, zauważyłem, iż pomimo wielu ograniczeń, w dźwięku mamy niezłą poprawność. Gdy słuchałem zestawów Mite po Radmor LS40, początkowo zupełnie nie mogłem pogodzić się z brakiem basu i wysokich tonów. W trakcie tego testu dokonałem wielu porównań do brzmienia LS40, w ten sposób lepiej sobie naświetlając problemy tanich zestawów głośnikowych.

Słuchanie Mite po LS40 jest druzgoczące. Z dźwięku pozostają jakby fragmenty. Pisanie o małym basie lub skompresowanej dynamice w Mite nawet w bardzo szczegółowy sposób nie zobrazuje problemu tak jak bezpośrednie porównanie z LS40. Chodzi mi o to, iż Totem brzmi zachęcająco w odsłuchu izolowanym, jest całkiem muzykalny. Sąd ostateczny to tylko porównanie z produktem brzmiącym po prostu lepiej.

Pomimo braku jakiegokolwiek wyrafinowania w stosunku do LS40, zestawy Mite poprawnie przebrnęły przez nagrania fortepianowe Mitsuko Uchidy. W Mite mamy głośniki, których nie wypada przyrównywać do tych wykorzystanych na przykład w Audiowave 171SE. Ostatecznie fortepian na Mite wypadł lepiej niż na Audiowave. Był bardziej pełny, koherentny - w notatkach zapisałem sobie "jest mniej zagadkowy". Osoby, które zapoznały się z moją recenzją 171SE wiedzą o co mi chodzi. Wyższy bas jest bardzo pełny, taki zabieg trochę maskuje brak niskiego basu. Poszerzenie wyższego basu dodawało solidności wokalom.

Mite grają dźwiękiem dużym i potrafiącym wywrzeć niezłe wrażenie. Jednak bardzo ograniczona analityczność, brak dynamicznego oddechu ukazują muzykę w zupełnie innym świetle niż to czyni zestaw Radmor LS40. Na Mite nie można osiągnąć zbyt wysokich poziomów dźwięku. Wszelakie transjenty są łagodzone. W sumie Mite jest kolumienką brzmiącą schludnie i relaksująco. Jednak tak brzmią zawsze zestawy z ograniczoną dynamiką i zredukowanym przekazem detali.

Mite mają pewien problem, który ujawnił się na niektórych z moich nagrań. Port bass-reflex umieszczony z tyłu obudowy posiada wysokoczęstotliwościowy rezonans (efekt piszczałki). Był on wyraźnie słyszalny, gdy przechodziłem obok zestawów, aby zmienić płytę CD w transporcie. Rezonans ten był prawie niesłyszalny, gdy zasiadałem na sofie przed zestawami. Ginął on w dźwięku muzyki.

Mite braki w dziedzinie basu i detaliczności nadrabia w zuchwały sposób projekcją średnicy. Jest ona duża, obfita. Wokale zabrzmiały całkiem gładko. Barwa zestawów w całości jest bardzo trudna do określenia. Mite na mój gust nie mają barwy. Brzmienie jest przyciemnione, jakby wygaszone. Wysokie tony grają jedną, malutką cykającą nutką.

Zaletą Mite, tak jak większości małych zestawów jest interesująca przestrzenność. Zestawy dobrze znikają, wybudowują solidną głębię.

Po kilku nagraniach z płyt Stereophile, powoli zacząłem się przyzwyczajać do dźwięku Mite, który jakby zaczynał kusić ukrytą gdzieś żywością brzmienia.

Na szacunek nie zasługują tyle zestawy Mite, co ich projektant, który z takimi głośnikami doszedł w sumie do zadowalającego efektu. Niestety na polskim rynku cena Mite jest dość "high-endowa" (w prawdziwym słowa tego znaczeniu). Konkurencji o bardziej wyrafinowanym brzmieniu, a kosztującej podobne pieniądze nie sposób wymienić. Krzysztof uważa Mite za bardziej wyrafinowaną wersję kolumienek Castle Clifton, które kosztowały około 800 zł. Wątpię, aby łatwo się znalazł audiofil, akceptujący przeskok cenowy między Clifton, a Mite. (ms)

Opinia 2
Totemy to prawie najdroższe (pomijając zdecydowanie droższe Radmory) zestawy spośród testowanej grupy, a przy tym ich wymiary są najmniejsze. Tradycja budowy miniaturowych kolumn jest bardzo bogata, a doświadczenie uczy, że z udanych miniaturek otrzymuje się bardzo dobre wyniki w niektórych aspektach brzmienia, ale odbywa się kosztem basu i dynamiki.

Instrumenty smyczkowe i wokale (Cztery Pory Roku) miały przyzwoite barwy. W skrzypcach dała się słyszeć zarówno charakterystyczna ostrość (przy dynamicznych pociągnięciach smyczkiem) jak też liryzm i melancholia. Fortepian (Brubeck) również wypadł dobrze, do pełni szczęścia zabrakło odrobiny rozmachu. Jak sądzę brakuje nieraz pełniejszego fundamentu instrumentów z zakresu średnich tonów. Pomimo pojawiającej się przy mocniejszych szarpnięciach odrobiny zadziorności, jednak brzmienie nie jest całkiem swobodne. Wysokie tony były zupełnie dobrze nasycone. Co do ich oceny pojawiły się lekkie rozbieżności, JD dał Totemom trochę lepsze noty, ja trochę niższe. Generalnie Mite ma wysokie tony, które nie schodzą poniżej przyzwoitej średniej, nie ma w tym zakresie poważnych niedociągnięć, co najwyżej lekkie ślady piaszczystości, jednak bez drażniącej szorstkości. W niektórych nagraniach można nawet dostrzec trochę blasku i naturalnej metaliczności.

Kontrabas (Erskine) z wiadomych względów miał ograniczone pasmo, daleko mu było do wystarczającego wypełnienia, ale za to był schludny i czysty. Zestawy pozwalały śledzić poszczególne dźwięki szarpanych strun kontrabasu. Można było się obawiać, że konstruktorzy będą chcieli wzmocnić dół poprzez silne rezonansowe podbarwienie. Na szczęście tak się nie stało, przekaz był czytelny, tylko lekko zabarwiony w wyższym basie. Gitara basowa (Miller) także pozostawiła pozytywne wrażenia, może nie była super melodyjna, ale na pewno sprężysta i dobrze kontrolowana. Pomimo tak niewielkiej obudowy Totemy dobrze radziły sobie z tworzeniem zrównoważonego brzmienia w całym przedziale częstotliwości, inaczej mówiąc nie odczuwało się subiektywnie drażniącej lekkości czy przechylenia równowagi pasma na wyższe rejestry.

Ograniczenie basu i dynamiki wpływało na witalność muzyki trochę mniej niż by się można spodziewać. Silna kompresja basu nie przyniosła ze sobą dodatkowych efektów ubocznych. Mikro-dynamika została oddana na niezłym poziomie, szarpnięcia strun gitary akustycznej (J.Hall) czy pociągnięć smyczka po strunach skrzypiec były autentycznie zróżnicowane. Zaskakujące jest to że kolumny potrafiły zabrzmieć ostro i agresywnie (gitara akustyczna), a jednocześnie znalazło się miejsce na liryczny głos wokalistki (R.Pidgeon - You Got Me). W tej dziedzinie JD ocenił Mite nieco wyżej ode mnie. Miałem wrażenie, że mimo technicznie niezłej szybkości, przekaz jednak jakoś był przytłumiony. Jakiego składnika zabrakło w dźwięku? Szczerze mówiąc nie wiem. Ale jestem przekonany, że muzyka rockowa powinna brzmieć bardziej drapieżnie niż poprzez Totem Mite.

Rasowe miniaturki powinny koniecznie mieć dobrą stereofonię. W prospekcie Totem obiecuje, że będziemy oszołomieni jakością efektów przestrzennych - odważne stwierdzenie. Mite faktycznie sprawuje się nieźle, choć żadnych nowych barier jednak nie przełamuje. Źródła są dość solidnie umiejscowione, zarówno w bliższych jak i w dalszych planach. Akustyka wnętrz jest trochę zbyt sucha, jednak tworzy całkiem spójną całość, instrumenty znajdowały się w ciągłej przestrzeni. JD wysoko ocenił przekaz charakterystycznego klimatu kościoła w jakim zrealizowano jedno z nagrań. Generalnie scena dźwiękowa miała całkiem dobre proporcje, z zaznaczoną szerokością i głębokością, choć trochę zabrakło jej rozmachu.

Co do analityczności nasze komentarze się różniły. Relatywnie najlepiej radzi sobie Mite na średnicy, co jest zgodnie odnotowane w naszych notatkach. JD wystawił dobre oceny za odtwarzanie szczegółów brzmienia fortepianu, łącznie z wybrzmieniami i selektywnością w szybkich pasażach. Mój entuzjazm był nieco mniejszy, ale generalnie przychylam się do tej opinii. Natomiast osobiście nie byłem usatysfakcjonowany szczegółowością najwyższych częstotliwości, ale w tej krytyce pozostałem osamotniony. Nie odnalazłem jednak ani czytelnego różnicowania palety barw ani drobnych szczegółów związanych z samą modulacją dźwięków wydobywanych przez muzyków.

Totem Mite nie zmienia prawideł fizyki i dźwięk tych kolumn ma ograniczenia basu i dynamiki jakich należy się spodziewać po miniaturkach. Ograniczenia wynikające z możliwości zastosowanych głośników też są słyszalne. Krytycy Tonsilu (wiadomo przecież, że na temat produkcji krajowego potentata każdy audiofil i każdy profesjonalista związany z audio ma swoją opinię) będą jednak zapewne zaskoczeni, że Totem uzyskał na bazie tak niedrogich podzespołów tak dobre rezultaty. Posiadaczom większych pomieszczeń polecałbym kilka innych modeli kolumn, ale w małych pokojach Mite może bardzo dobrze zaspokoić oczekiwania osób poszukujących wyważonego brzmienia. Radziłbym jednak nie spodziewać się zbyt silnych emocji czy większego dramatyzmu przy słuchaniu Totemów. Źródłem radości pozostanie głównie brzmieniowa poprawność. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl