Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

JMlab 808LE


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 1/98
Wymiary: 985,275,316 mm
Efektywność: 92 dB
Impedancja: 8 omów
Moc: 125 W
Cena (6/1998): 6.190 zł
Zestaw testowy 1: Audiomeca Mephisto, Meridian 566, LFD LS0/PA2M
Zestaw testowy 2: Audiomeca Mephisto, Meridian 566, LFD LS0/PA2M
Ten model testowany w grupie wraz z: GLD Bryza/Tornado, Gradient Evidence, JMlab 808LE, Jean Marie Reynaud Offrande, Phonar P20, Tannoy D-700, Totem Tott, Visaton Experience V20

Przy okazji recenzowania jednej z poprzednich kolumn JMlab wspominaliśmy o różnorodności oferty tej firmy. 808LE są znakomitym przykładem tego zjawiska. W bardzo zbliżonej cenie można kupić Point Source 5.1 i właśnie 808LE. Pierwsze to nieduże, dwudrożne zestawy, z parą 13-centymetrowych głośników niskośredniotonowych. Natomiast 808LE to pokaźne kolumny podłogowe, trójdrożne i do tego zaopatrzone w parę głośników basowych.

808LE to najwyższy model serii Opal. Wymiary skrzynki są tu dokładnie takie same jak w modelu Opal 59Ti. Inne podobieństwo to głośnik wysokotonowy należący do tej samej rodziny. W 808LE zastosowano wersję popularnego TC90, tym razem bez stożka fazowego przed membraną. Zewnętrznie trudno dostrzec jakąkolwiek różnicę pomiędzy przetwornikiem zastosowanym w 808LE a TC90 osiągalnym w sprzedaży detalicznej dla klientów indywidualnych. Cewka głośnika wysokotonowego ma średnicę 20 mm. Membrana z Tioxidu (tytan pokryty tlenkiem tytanu) ma wklęsły profil, jej zewnętrzna część przyklejona jest do pierścienia z gąbki, który pełni rolę zawieszenia.

Głośnik średniotonowy o nominalnej średnicy 4 cale ma membranę z polikevlaru, czyli kanapkowej konstrukcji dwóch warstw kevlaru z tłumiącym wypełnieniem pomiędzy nimi. Membrana ma prosty, stożkowy profil, gumowe zawieszenie przednie i tekstylną kopułkę osłaniającą. Kosz głośnika jest odlewany, pomiędzy nim a obudową znajduje się miękka podkładka. Układ magnetyczny jest wentylowany. Podobnie prezentują się 7-calowe głośniki niskotonowe - membrany z polikevlaru o prostym, stożkowym profilu, gumowe zawieszenie, tekstylna kopułka osłaniająca, podkładka pod odlewanym koszem, cewki o średnicy 25 mm. Jak zwraca uwagę Focal w swym prospekcie, nie tylko samo zastosowanie kevlaru, ale konstrukcja membrany ma kluczowe znaczenie. Pojedyncza warstwa kevlaru nie oferuje polepszenia stosunku sztywności do masy w porównaniu z tradycyjnymi materiałami.

Pokaźna płytka zwrotnicy znajduje się na tylnej ściance za dolnym głośnikiem basowym. Z blisko 20 elementów niektóre sygnowane są nazwą JMlab. Częstotliwości podziału to odpowiednio 500 i 3.500 Hz. Głośniki niskotonowe odtwarzają nie tylko bas, ale nieco ponad oktawę z zakresu średnich tonów. Podobnie głośnik średniotonowy odtwarza dolną część pasma wysokotonowego. Filtry zwrotnic są opisane jako 18-decybelowe.

Obudowę wykonano z płyty wiórowej, z zewnątrz oklejono ją okleiną palisandrową. W środku znajduje się kilka wzmacniających poprzeczek. Od wewnątrz ścianki są wyłożone warstwą waty, ale poza tym nie ma wypełnienia objętości materiałem tłumiącym. Natomiast komora za głośnikiem średniotonowym została wypełniona w pełni materiałem tłumiącym. W spodnią ściankę można wkręcić kolce.

Z uwagi na to, że wykorzystywany przez nas system do pomiarów akustycznych nie jest skalibrowany, nie publikujemy charakterystyk częstotliwościowych i ograniczamy się jedynie do pomiarów impedancji, która jest ważnym parametrem natury użytkowej. Uważni czytelnicy zwrócili pewnie uwagę, że dane podawane w prospektach często istotnie różnią się od wyników naszych pomiarów. Tym razem mamy niemal idealną zgodność - zmierzone przez nas minimum znajduje się w górnej oktawie basowej i wynosi 3,6 oma wobec 3,7 oma podanych przez producenta. 808LE są typowym obciążeniem 4-omowym. Bass-reflex zestrojono na 31 Hz przy pomocy tunelu o średnicy 6,5 i długości 10 cm. 808LE mogą się poszczycić wysoką efektywnością, wzmacniacze przystosowane do pracy z obciążeniem 4-omowym nie powinny więc napotkać problemów z wysterowaniem. (GS)

Opinia 1
808 LE to kolejna bez wątpienia godna uwagi propozycja JMlab. Zanim jednak przystąpimy do poważnego słuchania należy precyzyjnie je ustawić. Tradycyjnie już chyba najlepsze efekty osiąga się gdy osie głośników krzyżują się nieco przed głową słuchacza, otrzymujemy wówczas całkiem precyzyjną głębię i brak wyostrzenia wysokich tonów, który może się pojawić przy ustawieniu osi dokładnie na ucho. Dobre ustawienie gwarantuje precyzyjną stereofonię i wyśmienite wręcz barwy.

Nie chciałbym tu przesadzić, ale chyba nie słyszałem lepiej odtworzonych skrzypiec. Słuchając Vivaldiego z płyty (Chesky 3.) zawsze staram się przywołać z pamięci brzmienie skrzypiec jakie słyszałem na koncertach, znajdując się w odległości 3, 4 metrów od solisty. W tej odległości, oprócz właściwej barwy instrumentu słyszymy mnóstwo szczegółów, charakterystyczny poświst towarzyszący posuwaniu smyczka po strunach, niskotonowe uderzenia w struny, same barwy zmieniają się w szerokim zakresie począwszy od subtelnego liryzmu po żywe i dynamiczne pociągnięcia, to decyduje o autentyzmie, o tym że każdy instrument brzmi inaczej, ma w dźwięku zaklętą osobowość twórcy. Właśnie tego typu wrażeń doświadczyłem słuchając 808-ek, dla mnie absolutny top, nie tylko tego testu. Instrumenty na średnicy, są jakby pod lupą, wszystkie efekty są dużo bardziej słyszalne, każdy pojedynczy dźwięk jest wydzielony, każdy klawisz fortepianu, każda struna jest idealnie słyszalna, wszystkie detale bardziej oczywiste i namacalne. Przy tym dźwięk jest bardzo żywy i obecny.

Jedyny mankament to pewna zgrubność w prezentacji stereofonii, instrumenty nie mogą oderwać się idealnie od zestawów. Nieznacznie zachwiana została też równowaga tonalna nad całością pasma dominuje średnica i najniższy bas, wyraźnie mniej jest dźwięków z przełomu środka i dołu. Przekaz traci trochę ciepła, jest raczej jasny i przejrzysty. Zakres wysokich tonów jakościowo idzie w parze ze średnicą, właściwie to nie można powiedzieć że jest zimny, słodki czy ciemny, jego charakter silnie zmienia się w zależności od nagrania i instrumentarium. Nasycenie, detaliczność są najwyższej próby.

O ile średnica i wysokie to niemalże symfonia dźwięku, to jakość i ilość basu budzi już poważne zastrzeżenia. Niskich tonów jest zdecydowanie za wiele, dźwięk jest zbyt obszerny i powolny, za bardzo suchy. Wyższy bas jest dobrze artykułowany, poszczególne dźwięki są oddzielone i dynamiczne, mają bardzo dobry atak, niestety najniższe pomruki zlewają się już w jednolitą, bezładną masę. Zamiast najniższych składowych kontrabasu słyszymy przeciągające się buczenia i dudnienia. Świetnie wypada na tych zestawach stopa, w nagraniach rockowych stanowi dobry fundament nadaje muzyce wykopu, myślę że rewelacyjnie byłoby na rapie, hip-hop jazzie. Inne nagrania niestety mogą tracić na równowadze tonalnej, gitara akustyczna prowadząca linię basu w utworze (R. Pidgeon "You Got Me") brzmiała bardziej jak elektryczna gitara basowa i to wyposażona w niemały piec.

Do większego realizmu i naturalności brakuje tym zestawom również otwartości i lepszego oderwania dźwięku od zestawów. Obraz dźwiękowy tu kreowany jest zawsze bardzo przezroczysty, za mało jest w nim powietrza, atmosfery. Instrumenty i poszczególne plany są dobrze odseparowane i ostro zogniskowane, ale brak im swobodnej przestrzeni, charakterystycznej aury, nagrania czasem brzmią odrobinę "bezpłciowo". Scena dźwiękowa jest w miarę obszerna, ale nie do końca zdefiniowana. Pewien niedosyt pozostawia prezentacja akustyki wnętrz, inne zestawy - G"O"LD - lepiej radziły sobie z oddaniem wielkości i kształtów pomieszczeń, obecność ścian, sufitu była bardziej oczywista. Mimo wszystko obraz stereofoniczny jest stabilny i nie ulega degradacji przy głośnych impulsach.

Nieco problematyczna jest analityczność 808-ek, z jednej strony instrumenty dobrze wypełniają scenę, wybrzmiewają całościowo nawet w trudniejszych nagraniach, z drugiej zaś brak klimatu i powietrza powoduje, że scena dźwiękowa wydaje się niekiedy zbyt przeźroczysta, za mało wypełniona mikrodźwiękami. Pomijając te drobne nieścisłości trzeba przyznać że ilość szczegółów związanych z wybrzmiewaniem instrumentów jest do prawdy imponująca, zupełnie poza zasięgiem innych recenzowanych tu zestawów. Stukot młotków w fortepianie, oddzielenie dźwięków poszczególnych klawiszy (klawiatura fortepianu jest prawie widoczna), kontakt smyczka czy palców ze strunami, są imponujące.

Dynamika (w skali makro) jest dobra, choć nie nadzwyczajna (zdecydowanie przodują tu V20), silny bas stanowi dobrą podstawę i stwarza pewną potęgę, nadaje nagraniom nieco powagi. Ogólnie dźwięk jest raczej szybki i sprężysty, jedynym nieco krytycznym ogniwem są najniższe składowe - które wybrzmiewają zbyt długo i mogą nie nadążać za tempem.

Uogólniając 808 LE są na pewno godne zainteresowania - barwy, detaliczność średnicy i wysokich są doskonałej jakości, poza zasięgiem możliwości innych zestawów, z drugiej strony są nieco zgrubne, instrumenty są powiększone, oglądane jakby przez szkło powiększające, nie do końca satysfakcjonujący jest przekaz akustyki i klimatu nagrań, niemałym problemem może okazać się też bas. (JD)

Opinia 2
Sporo dobrego można powiedzieć o barwach JMlab 808LE. Średnica i wysokie tony są dobrze zrównoważone względem siebie nawzajem. Przy uważniejszej analizie brzmienia wyższe zakresy zdają się też brzmieć całkiem gładko, bez istotniejszych stłumień czy uwypukleń. Zauważalna jest odpowiednia jasność, ale z reguły nie obserwowaliśmy przesadnego wyostrzenia, ani tym bardziej szorstkości. Tylko chwilami wydawało mi się, że dźwięk jest lekko rozjaśniony. KK z reguły też komentował brzmienie pozytywnie, ale przy odtwarzaniu płyty Radiohead odnotował jednak nadmierne wyostrzenie. Jeszcze jedna kwestia nie daje mi spokoju. Całościowo barwy wydały mi się trochę zbyt suche, za mało słodkie. To są jednak wrażenia silnie subiektywne - konkretnych podbarwień raczej nie mogę zarzucić.

Niskie tony są bardzo obecnym składnikiem przekazu 808LE i już nie dorównują jakościowo wyższym składowym. Część nagrań została co prawda odtworzona całkiem przyzwoicie, bas pozostawał w granicach normy, ale niestety w wielu przypadkach był on nadmiernie wyeksponowany. Zauważalna jest nieraz tendencja do przeciągłego wybrzmiewania basu. Z drugiej strony bas pozostaje jednak całkiem twardy, wolny od miękkiego, ciepłego zabarwienia, nawet wtedy kiedy przebrzmiewa zbyt długo.

Dużo punktów zebrały 808LE za swe możliwości dynamiczne. Kolumny te oferują sporą swobodę, stwarzają wrażenie dużej otwartości dynamicznej, a nawet szerokopasmowości dźwięku. W orkiestrowym forte nie odczuwa się kompresji. Całkiem dobrze oddana została szybkość perkusyjnych transjentów, w tej dziedzinie JMlab wyróżnia się na tle innych zestawów. Mimo przytrafiających się nieraz wybrzmień basu, 808LE bardzo żwawo podążają za tempem ostrzejszych rockowych numerów. Prostsze nagrania popowe też potrafią w razie potrzeby zabrzmieć bardzo tanecznie.

Stereofonia ma trochę swojego charakteru. Źródła zostały całkiem pewnie zlokalizowane i dobrze odseparowane, wyjątkiem od reguły bywają tylko niższe dźwięki basowe, które nieraz są mało precyzyjnie określone w przestrzeni. Scena zdaje się nieco ciążyć na boki, ku zestawom, co obniża też sugestywność głębi. Najbardziej charakterystyczna jest jednak suchość przekazu przestrzennego. Właściwie nie ma tu kłopotów z zamgleniem obrazu dźwiękowego, ale nie ma też zbyt sugestywnego pogłosu. Określiłbym soje wrażenia w ten sposób, ze scena jest zbyt sterylna i zbyt pusta.

808-ki mogą pochwalić się dobrą selektywnością. W szczególności dotyczy to średnicy i wysokich tonów, w mniejszym stopniu basu. Przekaz artykulacji dźwięków być może nie jest aż tak dobry jak ich separacja, ale też niezłych lotów.

Raczej zakwalifikowałbym te kolumny jako znakomite narzędzie do odtwarzania muzyki rockowej. Do utworów akustycznych trochę zabrakło mi przestrzenności i słodyczy barw. Jeśli przymkniemy oko na przesadny nieraz bas, to pozostałe zalety kolumn są na tyle duże, że powinny zapewnić sporą uniwersalność przy każdej muzyce. Jeśli jednak ktoś poszukuje kolumn do mniejszego pokoju, ze skromniejszym basem, to Point Source będą nadal lepszym wyborem. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl