Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Pioneer PD-S904


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 5/95
Wymiary:
420,131,286 mm
Wyjścia: standardowe, koncentryczne, optyczne
Cena (10/1995): 1.600 zł
Zestaw testowy 1: YBA Integre, JMlab Point Source 5.1
Zestaw testowy 2: YBA Integre, Monitor Audio Studio 20SE

Patrząc na wygląd Pioneera widać, że mimo corocznej zmiany oferty, zmiany są jednak wprowadzane trochę wolniej niż by to wynikało z tej zwyczajowej rotacji modeli. Liczne są podobieństwa do poprzedniej serii.

Wrażenia użytkowe nie przynoszą niespodzianek, spotykamy tu ten sam przyzwoity poziom, do którego przyzwyczaiły nas firmy japońskie. Klawisze dają dość twardy opór i mają wyraźny zaskok. Przednia ścianka została zaprojektowana z myślą o zachowaniu prostoty i w pierwszej chwili wydaje się, że nie ma na niej zbyt wielu przycisków. W rzeczywistości PD-S904 daje się całkiem dobrze obsługiwać bez pilota. Klawisze do wykonywania podstawowych operacji transportowych zgrupowano w dwóch podłużnych grupach po prawej stronie szuflady. Natomiast grupy klawiszy po lewej stronie dają dostęp do takich funkcji jak wyłączanie wyświetlacza, wyszukiwanie najgłośniejszych fragmentów na płycie, odtwarzanie w losowej kolejności, dwa rodzaje powtórzeń i układanie programów odpowiednich do długości taśmy. Na nadajniku zdalnego sterowania zdublowano prawie wszystkie funkcje z przedniej ścianki za wyjątkiem przełącznika wyjść, zmiany trybu pracy licznika czasu i wyłącznika wyświetlacza. Natomiast dodatkowo z pilota można wybierać indeksy, wykonać programowanie i z numerycznej klawiatury bezpośrednio wprowadzać numery utworów.

Wyświetlacz fluorescencyjny daje kompletną informację, sygnalizując włączanie poszczególnych funkcji. Jest też na nim kalendarzyk na 20 utworów i licznik czasu działający w trzech trybach.

Zwykłe wyjście liniowe, wyjście koncentryczne i optyczne, oraz gniazdo do synchronizacji nagrywania to komplet możliwości połączeniowych. Na przedniej ściance można spowodować, że aktywne będzie tylko wyjście analogowe, tylko wyjścia cyfrowe lub oba rodzaje wyjść. Nie ma niestety gniazda słuchawkowego.

PD-S904 wykorzystuje charakterystyczny już od kilku lat dla odtwarzaczy Pioneera mechanizm z talerzem. Tak więc płytę trzeba tradycyjnie kłaść etykietą do dołu. W tegorocznej serii jest też nowa wersja układu konwersji Legato Link.

OPINIA 1
Kiedyś w recenzji odtwarzacza Pioneer 802 napisałem, że firma tworzy brzmienie tak, aby jak najlepsze wrażenie wywrzeć w trakcie pierwszych chwil odsłuchu. Filozofia firmy się nie zmieniła, twierdzę tak po zapoznaniu się z brzmieniem 904. Odtwarzacz Pioneera jest też ciekawym obiektem mogącym wprowadzić w zakłopotanie uczestników ślepego testu. W trakcie pobytu na tegorocznej wystawie high-end we Frankfurcie opowiedziano mi o ślepym teście, w którym wziął udział odtwarzacz Wadia i pewien szczytowy model za 400 funtów. Słuchacze nie potrafili precyzyjnie określić czego tak naprawdę słuchają. Sądzę, że 904 także mógłby być z łatwością uznany za znacznie droższy odtwarzacz niż jest to w rzeczywistości. 904 został mi i MK w trakcie testu zapuszczony dwukrotnie, za pierwszym razem odebrałem ten odtwarzacz za odrobinę przybrudzony i bałaganiarski. Znacznie lepsze wrażenia 904 pozostawił po sobie po drugiej sesji (u obu słuchaczy), gdzie dźwięk był bardziej zwarty i kontrolowany.

To co od razu nasuwa się na myśl, to bardzo sprawna rekonstrukcja szczegółów w obfitej ilości. Fakt ten nie pozwala sądzić, iż w trakcie testu mamy do czynienia z kolejnym tanim odtwarzaczem. Detale są przypisane skrzypcom (np. koncert skrzypcowy Beethovena Op.61), wokalom (Sara K), talerzom perkusyjnym (trio Jarretta). Duża ilość słabo uporządkowanych, nieraz przerysowanych detali, szczególnie na wysokich częstotliwościach była powodem przeciętnych opinii uzyskanych na pierwszej sesji odsłuchowej. Owszem 904 jest jednym z najbardziej analitycznych odtwarzaczy CD w swej klasie cenowej, jednak maniery z jakimi się to odbywa są charakterystyczne dla odtwarzaczy high-end, ale sprzed roku 90. 904 brzmi zbyt cyfrowo. Detale są sztucznie uwypuklane, zbyt górują nad zasadniczą treścią muzyczną. Niektóre dźwięki odbierałem jako bardzo bezpośrednie, pozbawione otoczki, intymności. Po innych odtwarzaczach CD 904 brzmiał bardzo świeżo, otwarcie, z nowym zapasem energii w górnych rejestrach pasma akustycznego.

To co napisałem powyżej łączy się bezpośrednio z barwą tworzoną przez odtwarzacz Pioneera. Równowaga barw była wyraźnie przesunięta w stronę wyższych harmonicznych. Już na materiale klasycznym, gdzie nie ma jazzowej perkusji, można było stwierdzić, że wysokie częstotliwości są uprzywilejowane, że skrzypce są "cieńsze" niż zazwyczaj. Ogólnie mówiąc 904 dodaje zbyt dużo energii do pasma leżącego powyżej, powiedzmy 3 kHz. Nagrania kwintetu smyczkowego Schuberta zabrzmiały wysmukle, soczyście, ale bez odpowiedniej wagi w niskich składowych dźwięków, bez ciepła. Płyta Denona z muzyką Schuberta brzmi trochę twardo, w przypadku 904 po twardości nie pozostało zbyt wiele śladów, została ona za to zastąpiona przesyceniem barw. Z drugiej strony brzmienie Pioneera można odebrać jako obdarzone bogatą kolorystyką i bardzo otwarte. Jest to jednak moim zdaniem zbyt pochopny pogląd, egzystujący tylko przez kilkanaście minut odsłuchu. Wokale są w wykonaniu 904 czyste i precyzyjne, jednak dla mnie nienaturalne. Nagrania Chesky Records z płyty "Play on Words" brzmią raczej ciemno, trącą trochę garażową akustyką. Tutaj ballady Sary K zabrzmiały zbyt jasno, ingerencja w zamierzenia realizatorów dźwięku była łatwo wyczuwalna.

Wysokie tony są w głównej mierze odpowiedzialne za całokształt brzmienia. Jak wspomniałem górne rejestry są gorliwie rekonstruowane. W prostych nagraniach akustycznych równowaga brzmienia proponowana przez odtwarzacz 904 jest do zaakceptowania, jednak przy ostrych skokach dynamiki perkusji obraz jest lekko przybrudzany. To samo dotyczy wysokich poziomów przy nagraniach orkiestrowych. W trio Jarretta brzmienie było bardziej jazzowe niż zazwyczaj, a to z uwagi na podkreślanie góry w fortepianie i tkanie gęstego wzoru dźwiękami blach perkusyjnych. W tym wszystkim umykał uwadze "walking" kontrabasu Gary Peacocka. Całość brzmiała jak w słabo wytłumionym pomieszczeniu, w którym wielokrotne odbicia potęgują nasycenie wysokimi tonami. Aż się ciśnie na usta stwierdzenie - brzmienie klubu Żak. (W tym Klubie Studentów Wybrzeża nie ma wytłumienia, perkusja to instrument pierwszoplanowy, poprawa następuje gdy dopisze publiczność stanowiąca "naturalny materiał tłumiący"). Nagranie Ginger Baker Trio ukazało pewną niespójność góry z resztą pasma - to nagranie dokonane bezpośrednio na dwuśladowy magnetofon cyfrowy zabrzmiało tak, jakby perkusję dograno w innym miejscu i czasie. Biorąc pod uwagę samo brzmienie wysokich tonów - są one dość czyste, potrafią być delikatne i jedwabne. Różnicowanie brzmień jest przeciętne. Po nagraniu Johna McLaughlina można przewidzieć co czeka nas przy Trio Jarretta. Przestrzenność góry jest z kolei bardzo dobra, z pewnością dźwięki nie były przykute do głośnika. W niektórych nagraniach niższe zakresy góry (6 - 7 kHz) brzmią trochę twardo, mam tu na myśli Trio Johna McLaughlina i Ginger Baker Trio. Pomimo skupiania energii w wyższym paśmie, gitara elektryczna Billa Frisella nie cięła powietrza jak żyletka - instrument odebrałem jako zbyt łagodny - brakowało "dołów".

Bas jest dobry tylko pod względem dynamiki. Brakuje mu mięsa i wagi. W klasyce ten stan rzeczy dało się zaakceptować, jednak na pozostałym materiale muzycznym uszczuplenie zakresu basu rzutowało na negatywny odbiór tego odtwarzacza. Jest to związane z niczym innym jak opisanym wyżej uwypukleniem wyższych rejestrów. Aby załagodzić siłę stwierdzenia powiem, że 904 zachowywał się trochę jak kameleon. W nagraniach Chesky Records bas był wyraźnie namacalny, jednak w Jarrett Trio i Flashback on M-Base nie dane mi było poczuć sekcji rytmicznej. Czy to Lonnie Plaxico na gitarze basowej elektrycznej, czy też Gary Peacock na kontrabasie - obaj panowie byli w cieniu innych dźwięków. Samo brzmienie w "walkingu" było poprawne, kontrabas był zwarty i bardzo płynny. Trudno jednoznacznie pochwalić walory rytmiczne 904 - bas był szybki i kontrolowany, brakowało jednak wyrazistej motoryczności. Dowodem na to, że 904 nie jest dedykowany smakoszom basu jest brzmienie kontrabasu Charlie Haydena. Kontrola tych trudnych do rekonstrukcji niskich dźwięków stała pod znakiem zapytania, brzmienie raczej "gumowe", a nie zwarte i twarde.

Przestrzenność 904 jest bardzo dobra. Plany są ekspansywne i wielowarstwowe. Instrumentarium jest lokalizowane z dokładnością laboratoryjną. Jedyny niedosyt to brak pełnej przejrzystości dla instrumentów średnicy i góry przy wysokich poziomach dźwięku. Akustyka 904 jest charakterystyczna dla standardu CD, a więc trochę sterylna i z pustymi miejscami pomiędzy instrumentami. Scena jest bardzo otwarta, niektóre instrumenty np. gitara akompaniująca Sarze K były nawet zbyt dosłowne i bezpośrednie.

Po dwóch przesłuchaniach 904 odebrałem ten odtwarzacz jako wyraźnie nastawiony na pewien zamierzony efekt - świeże, ekscytujące, otwarte brzmienie. Naprawdę dużo informacji wydobytych z płyty CD stawia urządzenie w dobrym świetle. 904 może świetnie pasować jako źródło do systemu brzmiącego zbyt ciemno i o ciężkim basie. Taki dobór dałby ciekawe uzupełnienie urządzeń. Kończąc zapożyczę pewne wyrażenie z języka angielskiego (chyba nadużywane w prasie audio) w tłumaczeniu dosłownym, a więc - 904 to filiżanka herbaty nie dla każdego. Bardziej poważnie, odtwarzacz Pioneera to bardzo dużo "efektów specjalnych" za 2000 zł, nieosiągalnych w odtwarzaczach dwukrotnie droższych. (MS)

OPINIA 2
Najbardziej charakterystyczną cechą brzmienia Pioneera jest odtwarzanie wyższych rejestrów. Myślę, że wiele osób powie po prostu, że jest to jasno brzmiący odtwarzacz, ale taki opis wydaje mi się zbytnim uproszczeniem. Uwypuklenie wysokich tonów w stosunku do reszty pasma jest w rzeczywistości małe. To raczej sam charakter tego zakresu i powściągliwy sposób odtwarzania drugiego krańca pasma daje wrażenie rozjaśnienia. Góra jest ogólnie czysta, pozbawiona szorstkości czy piaszczystości, ale ma szkliste zabarwienie. Brakowało mi lepszego wypełnienia w niższej części wysokich, natomiast zdecydowanie odtwarzane były zupełnie wysokie tony. Głównie ujawnia się to przy odtwarzaniu instrumentów perkusyjnych, w mniejszym stopniu w przypadku blachy, a w partiach skrzypiec jest jeszcze mniej odczuwalne. Osobiście nie miałem już poważniejszych zastrzeżeń do średnicy, choć KK zwrócił uwagę, że wyostrzenie było też słyszalne przy niektórych wokalach (Tori Amos, Bjork, Cranberries). Średnica jest generalnie poprawna, ale przydałoby się trochę bogatsze brzmienie wyższych harmonicznych typowych instrumentów akustycznych ze składu orkiestry. PD-S904 lepiej sprawdzał się z łagodniejszymi nagraniami, gorzej z garażowym brzmieniem niektórych rockowych numerów (Elastica).

Ocena basu to już kwestia gustu. Ja byłem usatysfakcjonowany. Nie ma co prawda wrażenia dużej obfitości, nie ma zbyt dużo ciepła. Jest jednak wyrazistość, są krótkie, dokładnie wyarykułowane basowe transjenty, jest kontrola, jest informacja o tym jak pobudzona została do drgań membrana dużego bębna czy kotła. Cenię taki sposób odtwarzania bardziej niż mało wyrazistą obfitość dołu.

Dynamika generalnie jest dobra i nie ma problemów z subiektywnym wrażeniem kompresji. Obaj uznaliśmy, że jest to mocna strona odtwarzacza. Pioneer nie stara się czarować na siłę dwoma popularnymi metodami, nie ma tu ani charakterystycznej żywości wprowadzanej przez dobarwioną średnicę (stosowanej chętnie zwłaszcza w niektórych kolumnach i wzmacniaczach lampowych), ani sztucznie obfitego dołu. Za to całkiem dobrze zachowane zostało tempo rytmicznych utworów. Akurat Pioneer wywołał u mnie pewną refleksję. Zwykle spotyka się sytuację, kiedy obfitość, dobre rozciągnięcie i ewentualnie ocieplenie basu powodują problemy z zachowaniem właściwego tempa i właściwego odtworzenia bardziej skomplikowanych struktur rytmicznych. Oszczędność basu PD-S904 niejako w naturalny sposób powinna wspomóc oddanie walorów rytmicznych i faktycznie ma to miejsce, bo odtwarzacz ten może w tej dziedzinie spokojnie rywalizować z wszystkimi konkurentami w swej klasie cenowej. Jednak przenosząc się na wyższy pułap cenowy można poprawić zarówno wypełnienie jak i odtwarzanie rytmów (myślę tu głównie o DPA Enlightenment).

Analityczność to mocna strona PD-S904 i jest ona zachowana cały czas. W szczególności fragmenty z dużą ilością strunowych instrumentów szarpanych wskazywały, jak Pioneer góruje w tej dziedzinie nad konkurentami. Wzorowy porządek był też zachowany w rockowych numerach gdzie instrumenty tworzą charakterystyczną ścianę dźwięku.

Dobra była też selektywność źródeł na scenie stereofonicznej, a pogłos był słyszalny całkiem wyraźnie.

Myślę, że dla uzyskania dobrego efektu trzeba by Pioneera używać z pewną ostrożnością, w szczególności unikać ostro brzmiących wzmacniaczy i kolumn, gdyż rodzi to niebezpieczeństwo, że wyostrzona góra zdominuje dźwięk i odsunie w cień liczne zalety 904-ki. Najlepiej byłoby gdyby klient kupujący PD-S904 rekrutował się z grona zwolenników ostrzejszego brzmienia. Może też postarać się o zestawienie z komponentami o słodkiej górze, co pozwoliłoby nacieszyć się z wyrazistości i równowagi w niższych rejestrach. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl