Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Pioneer PD-S705


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 1/98
Wymiary:
420,125,283 mm
Wyjścia: standardowe, optyczne
Cena (6/1998): 1.236 zł
Zestaw testowy 1: LFD LS0/PA2M, JM Lab Point Source 5.1, zestawy samodzielnie skonstruowane z głośników Scan-Speak Revelator i 18W8545
Zestaw testowy 2: LFD LS0/PA2M, JM Lab Point Source 5.1, zestawy samodzielnie skonstruowane z głośników Scan-Speak Revelator i 18W8545

Pioneer PD-S705 ściśle trzyma się konwencji dobrze znanej z wcześniejszych odtwarzaczy CD tego producenta. Przednie ścianka prezentuje się przejrzyście. W uzyskaniu tego wrażenia z jednej strony pomaga usunięcie klawiszy numerycznych, a z drugiej zgrupowanie klawiszy w taki sposób, że tworzą one na obudowie kilka zwartych optycznie pasków. Centralnie położona szuflada została zgrabnie zblokowana z wyświetlaczem.

PD-S705 dysponuje pokaźna ilością funkcji - tak jak można oczekiwać od odtwarzacza z tego segmentu rynkowego. Programowania można dokonywać tylko z pilota zdalnego sterowania, tak samo jest też z bezpośrednim wprowadzaniem numerów utworów. Natomiast uruchomienie przesłuchiwania początkowych fragmentów utworów jest dostępne tylko przy pomocy przycisku na przedniej ściance. Obsługa szuflady jest możliwa zarówno z pilota jak i przyciskiem na przedniej ściance. Inne możliwości tego odtwarzacza to prezentacja upływającego czasu w jednym z trzech trybów, krótkotrwałe pokazanie czasu całej płyty w trakcie odtwarzania, automatyczne dobieranie programu do zadanego czasu i uaktywnianie wybranych wyjść przyciskiem na przedniej ściance (rozwiązanie chętnie stosowane przez Pioneera, rzadko spotykane w innych odtwarzaczach). Wyjście cyfrowe jest optyczne, a wyjście analogowe ma pozłacane terminale. PD-S705 nie ma wyjścia słuchawkowego.

Jak zwykle Pioneer różni się od odtwarzaczy innych firm kilkoma szczegółami technicznymi. Od lat odtwarzacze Pioneera wykorzystują firmowy transport Stable Platter Mechanism - o ile dobrze pamiętam to rozwiązanie pojawiło się pierwszy raz na początku lat 90-tych. Transport ma talerzyk, na który płyta kładziona jest etykietą do dołu. Płyta opiera się cała swą powierzchnią na talerzyku, a laser czyta ją z góry. Cały blok odczytu jest przymocowany do montażowej płytki, która została zawieszona sprężyście na kilku podkładkach.

PD-S705 ma też firmowe układy scalone Pioneera. Wiąże się to z zastosowanym systemem konwersji pod firmową nazwą Hi-bit Legato Link. Zastosowane algorytmy mają za zadanie aproksymować przebieg sygnału z precyzją większą niż ta, którą wyznacza standard CD. W układach wyjściowych widać same elementy dyskretne, bez układów scalonych i faktycznie prospekt wspomina o zastosowaniu na wyjściu wzmacniacza pracującego w klasie A na tranzystorach FET. Takie rozwiązanie w niedrogim przecież odtwarzaczu jest miłą niespodzianką. (GS)

Opinia 1
Kolejna propozycja Pioneera nie zaskoczy znawców tematu. PD-S705 to to przykład potwierdzający, że firma wybitnie trzyma się swojej filozofii. Odtwarzacz jest raczej zrównoważony i pozbawiony jaskrawych błędów, mogących uczynić odsłuch nieprzyjemnym. Dźwięk oprócz ogólnej poprawności nie posiada jednak żadnych ekscytujących cech. Najkrócej mówiąc beznamiętny, trochę zbyt elektryczny. Instrumenty w całym zakresie nie są do końca naturalne. Średnica jest mdława, nieco sztuczna. Przełom średnicy i niskich został odchudzony, dźwięk nie ma właściwego nasycenia, naturalnej ciepłoty, czasami bywa nieco wyostrzony. Skrzypce, wokale teoretycznie nie posiadały nieprzyjemnych, drażniących cech, z drugiej strony wrażenie naturalności ich brzmienia było stosunkowo najmniejsze. Również wysokie, przy ogólnej poprawności wydają się zbyt mało naturalne, za często odnosi się wrażenie sztuczności tego zakresu. Trąbka Davisa była zbyt piszcząca, za mało wyrafinowana. Bas choć jest szybki i krótki, to jednak nie posiada stosownej masy, stopa, kotły wybrzmiewają krótko i zwarcie, ale brak im ciśnienia, są za mało obecne. Również niskotonowe strunowce nie są wystarczająco satysfakcjonujące. Nasycenie, ilość niskotonowych pomruków i wibracji jest wyraźnie ograniczona.

Dźwięk Pioneera jest w całym zakresie szybki i dynamiczny, zachowana została oryginalna gradacja dynamiki. Brak masy w najniższych składowych pozostawia jednak wrażenie pewnego niedosytu. Ogólnej żywości brzmienia sprzyja dobre odtwarzanie szczegółów dynamicznych szczególnie na pierwszym planie. Relatywnie najlepiej wypadają nagrania rockowe, gitary obfitują w dużą ilość ostrości i jazgotów, szybka i zwarta stopa, ogólnie jasne i tranzystorowe brzmienie. W wypadku nagrań jazzowych dużo więcej przyjemności czerpałem korzystając z Luxmana. Dźwięk miał więcej swobody i obecności, również wrażenie namacalności pomieszczenia było lepszej jakości.

Lokalizacja źródeł jest poprawna, szczególnie z przodu sceny, instrumenty są odizolowane, nie ulegały zlewaniu. Wrażenie głębi i ilość szczegółów wypełniających tył sceny są już jednak raczej przeciętne. W nagraniu z płyty Opus 3 czuć było obecność większego pomieszczenia, jednak z decyzją czy był to kościół można by chyba polemizować.

PD-S705 to tradycyjnie sprawdzone i solidne brzmienie bez większych niedociągnięć, przed równie pozytywną opinią jak zazwyczaj powstrzymuje lepsza niż zazwyczaj konkurencja. Konkurencja ustanowiła wyższą poprzeczkę. Pioneer jest najbardziej gładki, posiada najmniej drażniących cech. (JD)

Opinia 2
Uwzględniając cenę odtwarzacza, do zalet Pioneera można zaliczyć bas. Zazwyczaj zachowana jest całkiem dobra kontrola niskich rejestrów, pod tym względem Pioneer okazał się liderem testu. Przy większości nagrań miałem też wrażenie nazbyt szczupłej prezentacji niskich tonów. Ale moja opina uległa pewnej poprawie przy bardziej "ciężkich" nagraniach - na przykład solówki Marcusa Millera były mięsiste. Dolne zakresy nie mają oczywiście swobody znanej z droższych urządzeń, ale jak mi się wydaje z testowanych tym razem odtwarzaczy Pioneer sumarycznie odtworzył bas najlepiej.

Wyższe rejestry mają lekko osuszone brzmienie, ale są generalnie nieźle zrównoważone, zwłaszcza w zakresie średnicy. Całkiem sensownie wypadły wokale. Pewne wątpliwości mogą wzbudzać wysokie tony - a to z uwagi na ich zróżnicowane zachowanie zależne od materiału muzycznego. Całościowo trudno by zarzucić rozjaśnienie dźwięku. Niekiedy pewne nagrania wypadały nawet łagodnie. Jednak przy bardziej zdecydowanych pobudzeniach pokazała się jasna, lekko szklista, ale zarazem czysta barwa. Jest to efekt trochę charakterystyczny dla odtwarzaczy tej firmy.

Zupełnie nieźle Pioneer poradził sobie z przekazem dynamiki. Całkiem dobra dynamika basu daje muzyce fundament. Złagodzenie impulsów było na tyle małe, że nawet zaskoczyła mnie niewielka różnica między PD-S705 a naszym systemem redakcyjnym. Całkiem żywo prezentowała się też średnica. Trochę kłopotów pojawiało się z rytmicznością "tłusto" nagranych melodii basowych, ale na tle konkurencji nie jest to wcale aż tak duża wada. Mogą się z tego powodu pojawić lekkie problemy, zwłaszcza z niektórymi nagraniami jazzowymi z wyeksponowanym kontrabasem. Możliwości rytmiczne Pioneera są jednak zadowalające na potrzeby większości nagrań.

Generalnie większość komentarzy co do wybudowania sceny dotyczyła małej ingerencji odtwarzacza w dźwięk, czasami jednak pojawiało się u mnie wrażenie lekkiego skrócenia głębi. Nawet jeśli zauważycie Państwo ten efekt, to jak sądzę uznacie, że nie jest on zbyt poważny. W bardziej wymagających nagraniach akustycznych trochę zagubione zostały subtelności związane z pogłosową atmosferą pomieszczeń, ale przy prostszych realizacjach, zwłaszcza w odniesieniu do pierwszego planu, udało się uzyskać namacalne i ostre osadzenie źródeł.

Mimo pewnych ograniczeń Pioneer przekazuje sporo szczegółów. Po stronie negatywów można wspomnieć zbytni schematyzm najwyższych tonów i ograniczoną ilość szczegółów związanych z pogłosem - o czym pisałem już wcześniej. Natomiast wrażenie ogólne jest niezłe. Dźwięk jest całkiem konturowy. Pisząc o analityczności w ostatnim okresie bardziej koncentruję się na całościowym wrażeniu czytelności, na łatwości śledzenia wybranych wątków. Natomiast w mniejszym stopniu zwracam uwagę na dobitność prezentacji dźwięków artykulacyjnych czy wręcz zakłóceń i szmerów z sali. Być może odczuwają to Państwo jako zmniejszenie precyzji opisu brzmienia, ale jednak wydaje mi się, że takie podejście jest bardziej naturalne, bardziej zbieżne z wrażeniami powstającymi przy słuchaniu muzyki na żywo.

Gdyby przyszło mi wybierać z testowanej tu trójki odtwarzaczy, kupiłbym Pioneera. Ale myślę, że dla wykorzystania jego zalet i opanowania jego niedostatków trzeba by pomyśleć o przyzwoitych kolumnach, które mają czyste wysokie tony, raczej myślę tu o modelach droższych niż sam odtwarzacz. Na przykład Radmor LS-40, Qba Sobieski czy nawet Celestion A1 wydają się odpowiednimi kandydatami. Przy zestawieniu z tańszymi kolumnami lepsze może się okazać brzmienie konkurentów. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl