Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Pioneer PD-S06


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 6/97
Wymiary: 420,128,374 mm
Wyjścia: standardowe, koncentryczne, optyczne
Cena (12/1997): 2.217 zł
Zestaw testowy 1: LFD LS0/PA2M, Rogers Studio 7
Zestaw testowy 2: LFD LS0/PA2M, Zoller Design Metropolis Imagination

Organoleptyczny kontakt z PD-S06 jest bardzo sympatyczny. W porównaniu z odtwarzaczem Cambridge CD6 czy nawet z Sony CDP-XA2ES wydaje się on być urządzeniem z innej klasy, a przecież różnica w cenie nie jest aż tak duża. Wykończenie w szampańsko-złotawym kolorze, sprawne i dokładne działanie wszystkich klawiszy - wszystko to sprawia korzystne wrażenie.
Przednia ścianka nie jest przeładowana klawiszami. Obok centralnie położonej szuflady znajduje się przycisk do jej obsługi - moim zdaniem trochę zbyt mały. Po prawej stronie zgrupowano klawisze do obsługi wszelkich funkcji transportowych. Przeskok do następnego lub wcześniejszego utworu wykonuje się przy pomocy obrotowej gałki. Działanie funkcji play i pauza jest sygnalizowane przez świecące diody. Natomiast po lewej stronie są zgrupowane klawisze do obsługi wyświetlacza (trzy tryby prezentacji czasu), powtarzania (2 tryby) i włączania/wyłączania wyjścia cyfrowego. Wyświetlacz można wyłączyć całkowicie bądź ograniczyć ilość prezentowanych informacji. Przy pomocy pilota można też dodatkowo programować i odtwarzać utwory w losowej kolejności. Warto też zwrócić uwagę, że na wyposażeniu jest wyjście słuchawkowe. Co ciekawe w droższych odtwarzaczach ten element jest często pomijany, natomiast w tańszych urządzeniach znajduje się prawie zawsze. Wyjście cyfrowe zostało zdublowane w postaci koncentrycznego gniazda Cinch i gniazda optycznego.

Wewnątrz też Pioneer prezentuje się całkiem okazale. Pokaźny zasilacz ma dwa transformatory i sporą baterię filtrujących kondensatorów Nichicon, niektóre typu Great Supply. Duże płytki drukowane pokrywają prawie całą powierzchnię przedniej i dolnej ścianki za wyjątkiem fragmentów zajmowanych przez transport. Zarówno część cyfrowa jak też i analogowa toru audio znajduje się na dużej płytce drukowanej po prawej stronie urządzenia. W PD-S06 mamy którąś z kolei wersję Legato Link czyli w tym przypadku Hi-bit Legato Link Conversion S, a do tego jeszcze Z-Concept. Jak wynika z informacji wydrukowanych w poradniku dla dealerów w tym drugim rozwiązaniu chodzi po prostu o zmniejszenie poziomu zniekształceń czasowych sygnału, z jednej strony poprzez odpowiednią konstrukcję układów elektronicznych przetwarzających analogowy sygnał wysokiej częstotliwości na cyfrowy EFM, a z drugiej strony poprzez zwiększenie precyzji obrotu płyty. Legato Link Conversion S to już koncepcja bardziej skomplikowana, chodzi w niej bowiem o wyliczenie prawdopodobnej obwiedni sygnału z precyzją większą niż ta, która jest faktycznie zapisana na płycie. Dwa układy scalone realizujące stosowne przetwarzanie sygnału są charakterystyczne dla Pioneera: Hi-bit (PD0236) i Legato Link S (PB7009). Przetworniki CA to popularne układy Burr Brown PCM 1702, których selekcjonowane wersje można spotkać nawet w bardzo drogich odtwarzaczach. Układy wyjściowe wykonano w oparciu o wzmacniacze operacyjne.

W transporcie - jak zwykle u Pioneera - zastosowano talerzyk, na którym płyta jest kładziona etykietą do dołu. To rozwiązanie pod nazwą Stable Platter Mechanizm znamy już od lat. W PD-S06 dokonano drobnych usprawnień, na przykład zwiększono siłę docisku płyty do talerzyka. Cały blok transportu jest przymocowany bezpośrednio do dolnej ścianki chassis. Jednak górna część mechanizmu z głowicą odczytującą jest zawieszona na miękkich resorujących podkładkach. Oprócz tego w PDS-06 zastosowano też rozwiązanie nazwane w firmowej literaturze Acoustic Damper Mechnism. Rozwiązanie to ma ograniczyć przedostawanie się drgań akustycznych do mechanizmu. Polega na odpowiednim zamocowaniu przedniej ścianki szuflady - pomiędzy tą ścianką a ścianką przednią odtwarzacza są podkładki antywibracyjne z gumy, zaś ścianka szuflady i szuflada jako taka są połączone sprężyną. (GS)

Opinia 1
Komuś kto zna brzmienie wcześniejszych odtwarzaczy firmy Pioneer, PD-S06 może przynieść niespodziankę. Niemal natychmiast odtwarzacz mile mnie zaskoczył i wrażenie to podtrzymał do samego końca.

Pierwsze co narzuca się w dźwięku Pioneera to potęga basu. Pod tym względem bryluje w testowanej czwórce. Bas jest soczysty, głęboki i dynamiczny do tego stopnia, że stopa czasem wydaje się być instrumentem o wiele większym niż jest w rzeczywistości. Czytelność niskich częstotliwości innych instrumentów także jest poprawna. W komentarzach wystąpiła jedna istotna różnica - zdaniem JD obfitość basu nie miała charakteru przechylenia równowagi tonalnej, a była tylko owocem dobrej dynamiki tego zakresu.

Pozostała część pasma kształtuje się również ciekawie. Środek został nieznacznie wycofany jakby odtwarzacz wiedział, że to co jest niedoskonałe (w tym przypadku czytelność tej części pasma, szczególnie przy dużej ilości instrumentów) trzeba trochę przykryć i zaprezentować się z jak najlepszej strony. Ocena JD była w tej dziedzinie jeszcze bardziej przychylna, pojawiły się pochwały za dobre zróżnicowanie barw średnicy. Daje to ciekawy efekt delikatnego skonturowania, a w połączeniu z opisywanym basem, brzmienia co najmniej interesującego.

Wysokie tony mogą budzić kontrowersje. Bywa, że brakowało właściwego nasycenia, przez to instrumenty były mniej namacalne. Lekkiemu wyostrzeniu uległy natomiast najwyższe składowe, blachy miały czasem kłujący charakter. Wówczas wysokie były wysunięte na plan pierwszy i obfite. To rozjaśnienie nie byłoby niczym złym gdyby w parze z ilością były równie doskonałe brzmieniowo. Góra PD-S06 jest za bardzo zwiewna, instrumentom brakuje głębi w wybrzmiewaniu, całość ma charakter trochę syczący i szeleszczący.

Stereofonia i przestrzenność rekompensuje wspomniane niedociągnięcia, które z resztą nie są aż tak drastyczne. Przekaz jest bardzo trójwymiarowy i realistyczny, instrumenty wkomponowane są w symulowane pomieszczenia. Słuchając składów jazzowych odnosi się wrażenie uczestniczenia w spektaklu, przed nami otwiera się sala z muzykami zapraszając nas do środka. Poszczególne instrumenty prezentują się całościowo, mają swoje miejsce w przestrzeni, ich ustawienie jest zróżnicowane zarówno w szerokości jak i głębokości, mają sporo powietrza wokół siebie. Nagrania zrealizowane we wnętrzu kościoła przekazują wiele z panującej tam akustyki. W trzecim nagraniu z płyty Pearl Jam panował pewien klimat, miało się wrażenie obecności pieców gitarowych w pomieszczeniu, można było identyfikować ich położenie. Pod względem prezentacji akustyki pomieszczeń, ich klimatu PD-S06 stoi na naprawdę wysokim poziomie. Obraz stereofoniczny jest bardzo czytelny i przejrzysty, pomimo że lokalizacja nie jest ultra ostra, instrumenty zajmują określony obszar przestrzeni.

Dynamika tego urządzenia jest raczej poprawna. Całkiem przyzwoicie oddane zostały niuanse dynamiczne instrumentów (skrzypce), gitara akustyczna wypadały przekonywająco i naturalnie. Dynamiczne, ostro brzmiące nagrania, nie straciły swego charakteru. Miały dobry podkład basowy, szybki i rytmiczny. Nagranie z płyty Pearl Jam ukazało lawinę dźwięku, scena dobrze była wypełniona mikroelementami, nie zabrakło brudu i agresji w gitarach - ogólnie przekaz był nader przekonujący. Drobne zastrzeżenia mogą wzbudzać efekty wybuchowych transjentów, bardzo nieznacznie zostały złagodzone.

PD-S06 generuje sporą ilość dźwięków, mimo to analityczność nie jest natarczywa. Mikroelementy przekazu muzycznego rozłożone są równomiernie w całej objętości sceny. Dobrze oddane zostały takie niuanse jak ruchy rąk na gryfie gitary, czy klawiaturze fortepianu. Pioneer to więc maszyna o jasnym i klarownym dźwięku, obdarzona solidnym basem a co najważniejsze można jej słuchać długo bez odczucia zmęczenia. (JD+RS)

Opinia 2
Tym razem Pioneer trochę mnie zaskoczył. Odtwarzacze CD tej firmy cechowały się z reguły pewnymi cechami wspólnymi. Generalnie nigdy nie były to urządzenia brzmiące zbyt ciepło. PD-S06 trzyma się tego schematu tylko częściowo.

Górny skraj częstotliwości może wzbudzić trochę zróżnicowane reakcje. Ogólnie zakres ten nie jest szczególnie silnie akcentowany. PD-S06 ma jednak charakterystyczną barwę wysokich tonów znaną już z wcześniejszych odtwarzaczy Pioneera. Jest ona dość jasna, mniej obfita w pobliżu przełomu ze średnicą. W spokojniejszych nagraniach wręcz wydaje się, że wysokie tony są zbyt stonowane. Dopiero przy silniejszych uderzeniach w talerze ujawnia się jasność górnego skraju pasma. Natomiast instrumenty nie mają obfitości w niższej części wysokich i wyższej części średnicy. A właśnie przez uwypuklenie tej części pasma najłatwiej uzyskać ogólne rozjaśnienie jako stałą cechę brzmienia ujawniającą się niezależnie od nagrania.

Natomiast średnica i bas charakteryzują się ciepłą barwą. Przed rozpoczęciem testowego odsłuchu z notatnikiem w ręku włączyłem jedną ze starszych płyt Dire Straits - często zaczynam od oswojenia uszu z głośniejszym dźwiękiem. Już w tym momencie brzmienie wydało mi się ocieplone, choć płyty tej wcześniej nie słuchałem już od dłuższego czasu. Kolejne płyty z testowego programu potwierdzały to pierwsze wrażenie. Wszystkie instrumenty w zakresie średnicy cechowały się dużą kulturą brzmienia. Skrzypce i trąbka miały niewiele przenikliwości, wokale były łagodne. Zupełnie sympatycznie brzmiały nawet ostrzejsze nagrania rockowe - ich szorstkości zostały ograniczone. Klawesyn brzmiał bardzo elegancko i subtelnie.

Bas był również ciepły i dość obfity, ale nie w tak dużym stopniu by dolne rejestry przytłaczały resztę pasma. Na pewno PD-S06 nie jest liderem w dziedzinie utrzymywania niskich rejestrów pod zwarta kontrolą - jednak na szczęście uniknięto też przesadnej rozwlekłości.

Dobry system audio powinien mieć zdolność wywołania u słuchacza przyspieszenia tętna, pobudzenia do ruchu stóp tak by poruszały się w takty muzyki. Jak poradził sobie z tym PD-S06? Nieraz w dynamiczniejszych partiach odczuwalna była spora swoboda. Brzmienie miało całkiem dobry rozmach. Mimo wszystko muzyka płynąca z PD-S06 nie jest zazwyczaj zbyt emocjonująca czy porywająca. Częściowo wynika to z łagodzenia ostrych transjentów. Przy odtwarzaniu nagrania takiego jak "La Folia" atak instrumentów perkusyjnych był całkiem szybki, ale jednak zbyt delikatny, zbyt filigranowy. Najsłabszym chyba składnikiem brzmienia PD-S06 jest rytm. W tej dziedzinie rezultaty były przeciętne i nie można uniknąć krytycznych uwag. Zbyt słabo wyczuwalny był puls prostszych nagrań pop-rockowych B52's z płyty "Cosmic Thing". Mało płynne były trudne partie kontrabasu z płyty Cassandry Wilson, zabrakło motoryczności surowego rocka P.J. Harvey.

Całkiem ładnie zarysowana została scena. Jest pokaźna głębia i całościowy rozmach, a zarazem nie odbiło się to w poważniejszym stopniu na rozmyciu konturów źródeł. Bez trudu przychodziło śledzenie źródeł poruszających się w przestrzeni. Pogłosowa aura jest jednak trochę ocieplona, na mój gust zbyt słodka. Akustyczne tło jest jakby nieco spokojniejsze, przerwy pomiędzy dźwiękami są bardziej ciche, mniej wyczuwalna była atmosfera pomieszczenia.

Szczegóły zaserwowano w oszczędny sposób. Chodzi mi tu przede wszystkim o delikatny sposób prezentacji. Z początku w notatkach pojawiały się same umiarkowane uwagi. Konkluzja z tego była mniej więcej taka, że owszem, zachowany został ogólny porządek, ale całościowo dźwięk nie jest zbyt analityczny. Dopiero uważniejszy odsłuch kilku znanych dobrze fragmentów muzyki lepiej ujawniał możliwości urządzenia. Szczegóły nie są zupełnie tracone, ale trzeba się w nie mocno wsłuchiwać, jeśli komuś zależy na śledzeniu niuansów. Akustyczne tło nie jest całkowicie ujednolicone w pozbawioną szczegółów masę, ale jednak trochę zbyt wycofane, zbyt delikatne.

Podsumowując muszę niestety wspomnieć raz jeszcze, że walory rytmiczne nie są w przypadku tego odtwarzacza najlepsze i dla kogoś, kto odbiera muzykę poprzez szybki, ekscytujący rytm, Pioneer nie stanowi zbyt ciekawej propozycji. Natomiast dla kogoś kto preferuje ciepłe, czyste brzmienie o dużej kulturze PD-S06 będzie czymś szczególnym. Osobiście odbierałem to urządzenie różnie - zależnie od rodzaju muzyki. Choć generalnie zaliczam się do zwolenników szybkiej zwartej prezentacji rytmicznej, to jednak przyznaję, że w niektórych nagraniach PD-S06 stworzył bardzo urokliwy dźwięk. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl