Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Kustagon DAC The Second


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 2/98
Wymiary: 446,96,370 mm
Wyjścia: standardowe, optyczne, koncentryczne
Cena (9/1998): 2.150 zł
Zestaw testowy 1: LFD LS0/PA2M, JM Lab Point Source 5.1
Zestaw testowy 2: LFD LS0/PA2M, zestawy samodzielnie skonstruowane z głośników Scan-Speak Revelator i 18W8545
Testowano w grupie wraz z: Kustagon DAC The Second, Sonneteer Byron, Sony CD-XA30ES, Sugden CD98

DAC The Second prezentuje się dość okazale - obudowa pełnej szerokości, marmurowa płyta czołowa, spory ciężar, ostre kolce wystające z dolnej ścianki, cztery metalowe krążki, na których opierają się kolce - wszystko to razem wywiera pewne wrażenie. W testowanym egzemplarzu płyta była wykonana z białego marmuru, ale na życzenie mogą być zastosowane inne warianty kolorystyczne. Podobny wystrój mają mieć inne urządzenia, których produkcja jest planowana w przyszłości. Na razie doszły do nas informacje o trwających pracach nad wzmacniaczem.

Za sporą masę przetwornika odpowiada w głównej mierze masywna obudowa, a zwłaszcza płyta czołowa. W środku jest mnóstwo wolnej przestrzeni. Nie chcę przez to powiedzieć, że oszczędzano na częściach, wręcz przeciwnie. Układy rozlokowano na trzech płytkach drukowanych. Przy przedniej ściance znajduje się toroidalny transformator i płytka zasilacza z 9 kondensatorami Roe po 4.700 µF każdy - jak na urządzenie tego typu zasilacz jest więc bardzo okazały. Na płytce odbiornika znajduje się układ Crystal CS8412, który przyjmuje wejściowe sygnały cyfrowe. Na trzeciej płytce umieszczony został konwerter i układy wyjściowe. Większość elementów na tej płytce została zalaną szarą masą, co uniemożliwia dokładne oględziny układu. Mimo wszystko widać szereg części dobrej jakości, zastosowano na przykład kondensatory Nichicon Fine Gold. Płytki toru audio są połączone taśmą, a zasilanie jest rozprowadzone zwykłymi kablami.

Użytkowe możliwości The Second są typowe. Konwerter ma dwa wejścia - optyczne i koncentryczne (pozłacane gniazdo Cinch). Z telefonicznej rozmowy z producentem dowiedziałem się też, że prawdopodobne jest zwiększenie możliwości połączeniowych w niedalekiej przyszłości. Wyjście analogowe ma też pozłacane terminale. Jego niska impedancja wyjściowa (36 omów) powinna zapewnić komfortowe sterowanie różnych kabli i wszelkich typowo spotykanych wejść we wzmacniaczach. Tak niska impedancja wyjściowa znacznie ułatwi też dobranie parametrów wzmacniacza pasywnego - gdyby ktoś chciał takowy kupić lub wykonać samodzielnie.

Działanie urządzenia sygnalizuje niebieska dioda. Jeśli odbiornik sygnału cyfrowego zsynchronizuje się, to wówczas dioda świeci jaśniej, a nawet powiedziałbym, że zaskakująco jasno. W ciemnym pomieszczeniu tworzy to specyficzny klimat zimnego, niebieskiego oświetlenia. Ciekawe czy był to efekt zamierzony przez producenta.

Podobnie jak w tańszym The First SE w The Second też zastosowano przetwornik cyfrowo analogowy Crystal CS4390. Jest to najlepszy obecnie układ Crystala, spotykany zazwyczaj w urządzeniach ze znacznie wyższych przedziałów cenowych. Jest to układ typu delta-sigma o 24-bitowej rozdzielczości. Lista wyszczególnionych zmian w stosunku do tańszego krewniaka jest jednak spora. Inne są tym razem zasilacze i kondensatory filtrujące. Zmianie uległy też filtry analogowe, a stopień wyjściowy wykonano na elementach dyskretnych. The Second ma modułową budowę co ma na celu ułatwienie przyszłych modyfikacji. (GS)

Opinia 1
Przyznam się że jestem trochę niezdecydowany pisząc tą recenzję. Moje wątpliwości wzbudza zarówno wartość rynkowa tego urządzenia jak też jego walory brzmieniowe. Jeśli chodzi o to pierwsze to wiadomo że przetwornik C/A musi współpracować z transportem. Sam Kustagon kosztuje 2.150 zł, ile przeznaczyć na transport? Może wykorzystać do tego celu stary odtwarzacz? Do przeprowadzenia testów użyliśmy redakcyjnego Mefisto, jednak cena tego urządzenia jest nieomal pięciokrotnie wyższa.

Dźwięk jaki oferuje również ciężko jednoznacznie określić. Kustagona słuchałem kilkakrotnie, w notatkach pojawiały się czasem zbyt rozbieżne spostrzeżenia, Andrzej bez zastrzeżeń jest gotów polecić go każdemu. Już przy pierwszym kontakcie z tym dźwiękiem zwróciłem uwagę, że robi spore wrażenie, że generowany jest przez urządzenie o dość wysokiej cenie. Uważne wsłuchanie się sprawia jednak że można wyłowić drobne niedociągnięcia, a raczej braki większej finezji. Mimo wszystko przy bezpośrednim porównaniu z innymi kompletnymi odtwarzaczami okazuje się że brzmienie Kustagona jest bardziej obfite i dojrzałe, stwarza wrażenie większej obecności i naturalności, wydaje się być urządzeniem droższym.

Generowane dźwięki są zawsze nadzwyczaj obfite, dynamiczne i obecne, z drugiej strony przetwornik traktuje każdy element przekazu bardziej zgrubnie, nie pozwala wsłuchać się w mikroszczegóły dynamiki czy subtelność barw. Instrumenty w każdym przedziale wypadają zawsze okazale, są nieco powiększone, bardzo obecne i namacalne. Nieco generalizując, bardziej korzystnie przedstawiają się większe utwory z dużą dynamiką i solidną podstawą basową. Dynamiczne nagrania Ala Jarreau czy Marcusa Millera były bardzo przekonywające, silny bas, ogólnie żywe i ekspresyjne brzmienie, dużo pomruku i oddechu. Śledzenie stopy czy gitary basowej nie stanowi żadnego problemu, do jeszcze lepszego przekazu brakuje jedynie super szybkiego tempa - nie jest ono ewidentnie spowolnione, ale mogłoby być szybsze. Również nagrania orkiestrowe co najmniej nie zawiodły, autentycznie potężny atak kotłów, obszerna i obecna scena. Oddanie spektakularnych poziomów dźwięku nie stanowi tu problemu. Akustyczne małe składy również mogą się podobać, jednak miłośnicy prawdziwych subtelności nie będą do końca usatysfakcjonowani. Barwy instrumentów czy głosów w każdym zakresie są dobrze nasycone, jednak nie mają idealnego zróżnicowania. Dźwięk jest pełny, ale w pewien sposób jednostajny, brak mu subtelności, mikrokolorytu. Również stereofonia w małych składach jest nieco zgrubna. Źródła są należycie usytuowane, jednak dzięki lekkiemu powiększeniu nie odcinają się jednoznacznie od otaczającego powietrza, wchodzą raczej miękko i płynnie, ich kontury są lekko rozmyte, pokój jest obecny ale mało konkretny.

Kontrabas Daniellsona był sporych rozmiarów, zanotowałem że jest najbardziej namacalny w całym teście, ma wokół nieco powietrza, choć jego kontury nie są jeszcze specjalnie ostre, ma w sobie więcej oddechu niż dynamiki. Z kolei blachy w tym samym utworze były bardziej ciężkawe i metaliczne, posiadały dużo niskotonowych rewerberacji oraz nieco ostrości. Podczas odsłuchu niektórych nagrań można odnieść wrażenie, że średnica jest nieznacznie wycofana i przyciąga chyba najmniej uwagi.

Dźwięk jaki reprodukuje Kustagon nie podlega łatwym ocenom, z jednej strony ma oznaki dużej klasy z drugiej pewne braki finezji i wyrafinowania, jest trochę zgrubny, ale na pewno może się podobać. (JD)

Opinia 2
Nowszy i droższy przetwornik Kustagona miał już na starcie trudne zadanie - musiał prześcignąć swego tańszego krewniaka - a DAC The First SE jest przecież konstrukcją bardzo udaną. Bez wątpienia dwójka jest lepsza od jedynki, ale będzie też chyba urządzeniem bardziej kontrowersyjnym.

Radek za istotny rys charakteru uznał obfity bas, choć nie do końca się zgadzam z taką oceną. Przypomniał mi się wzmacniacz Audiolaba 8000S, gdzie sytuacja była podobna. Wbrew ocenom kolegów bas odebrałem nie tyle jako szczególnie wyeksponowany, co po prostu dynamiczny i obdarzony silnym uderzeniem. Podobna różnica zdań wystąpiła w przypadku Kustagona. Natykając się na tego typu rozbieżności coraz bardziej skłaniam się ku poglądowi, że pomiędzy poszczególnymi słuchaczami występują systematycznie powtarzające się różnice w sposobie percepcji pewnych zjawisk. Osobiście nie odnotowałem kłopotów z nadmiernym ociepleniem. Bas nie miał tu charakteru miękkiej, nadmiernie rozdętej masy, ale pozostawał zwarty. Na przykład zarywane struny gitary basowej miały dobrze oddany atak, sporo wyższych alikwotów i wcale nie były zbyt zmiękczone.

W porównaniu z Byronem Kustagon gra mniej delikatnie, za to bardziej ofensywnie. Barwy są silnie nasycone, jakby bardziej rozwibrowane. Kiedy grane jest wibrato, to dźwięk wydaje się głębiej zmodulowany. Dźwięczne są górne rejestry fortepianu, blachy mają wyraźnie metaliczny charakter, brzmienie jest dość ostre, ale zdecydowanie nie jest piaszczyste. Radek porównał Kustagona z kolorowym telewizorem, w którym trawa jest trochę za zielona a niebo za niebieskie. Całościowo może się to jednak podobać, bo kontrastowe brzmienie The Second ma jednak w miarę zrównoważony charakter. Niewątpliwie jest to dość efektowny sposób reprodukcji dźwięku, choć nie zawsze najbardziej komfortowy.

Stworzenie brzmienia ekscytującego było ewidentnie jednym z głównych priorytetów. Podobnie jak tańszy krewniak The Second też może się poszczycić okazałą dynamiką. Można tu wspomnieć o kilku pozytywach. Kiedy trzeba dźwięk jest przekonywująco rytmiczny, dobre jest też otwarcie dynamiczne w głośnych partiach symfonicznych i swoboda cięższych utworów rockowych. Całkiem imponujące są też wybuchowe impulsy, czuje się bardzo dobrze kontakt pałeczki z membraną bębna. Natomiast może czasami zabraknąć odrobiny liryzmu w partiach spokojniejszych, spowolnienia tempa.

Lokalizacja źródeł jest bardzo wyraźna, dobra stereofonia zapewnia stabilną i uporządkowaną scenę, według Radka węższą niż tworzył Soneteer, ale głębszą niż Sugden. Też odnotowałem, że zaletą Kustagona jest dobre budowanie głębi. Jest dość ważne by przy silnie nasyconych barwach instrumenty nie były przesuwane do słuchacza w planie stereofonicznym - nałożenie tych dwóch zjawisk może spowodować natarczywość przekazu. Na szczęście DAC The Second nie wpadł w tą pułapkę. Udało się też dość wiarygodnie przekazać żywe wrażenie pogłosu, co tym bardziej polepszało sugestywność tylnego planu.

Przetwornik jest w stanie zagrać detalicznie, w sposób dość dosadny podać dużą liczbę różnych źródeł i dźwięków. W ostrzejszych utworach nawet robi się nieco nazbyt tłoczno, ale na szczęście nie chaotycznie.

Kustagon prezentuje bardzo obfity dźwięk, może się podobać słuchaczom oczekującym wysyconych barw i dużej dynamiki, choć czasami odbywa się to kosztem subtelności i precyzji. Dobór transportu nie powinien chyba sprawić dużych problemów - my korzystaliśmy z wyjścia cyfrowego Byrona. Jak sądzę transport klasy testowanego w ubiegłym roku Rotela (który kosztował wówczas 2.200 zł) też spełni rolę źródła nie gorzej. A poza tym skłaniam się ku opinii (nie jestem w niej odosobniony), że dla końcowej jakości dźwięku sekcja przetwornika jest istotniejszym elementem niż transport. DAC The Second mnie nie zawiódł, mimo braku pewnych subtelności daje w wielu dziedzinach imponujące wyniki. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl