Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Eclipse CD420


recenzja pierwotnie opublikowana w Magazynie Hi-Fi 5/95
Wymiary: 420,80,280 mm
Wyjścia: standardowe, słuchawkowe
Cena (10/1995): 700 zł
Zestaw testowy 1: YBA Integre, JMlab Point Source 5.1
Zestaw testowy 2: YBA Integre, Monitor Audio Studio 20SE

W segmencie najtańszych odtwarzaczy dotychczas prezentowaliśmy głównie modele krajowej produkcji. Fonica, Diora i Radmor dostarczały nam nieraz sprzętu, który wypadał trochę lepiej lub gorzej, ale średnio całkiem nieźle. W okresie naszej kilkuletniej działalności zawsze były na rynku jakieś tanie odtwarzacze oferujące sensowny poziom jakościowy, stanowiące dobrą ofertę dla początkujących audiofili kompletujących swój pierwszy system. Produkty dużych koncernów japońskich były zwykle trochę droższe. Eclipse jest więc dla nas w jakimś sensie nowością, importowany odtwarzacz dalekowschodniej produkcji, w cenie porównywalnej do produktów krajowych.

Niska cena jest zresztą widoczna zaraz po wyjęciu odtwarzacza z pudła, wzornictwo i wykończenie odbiegają od poziomu znanych marek japońskich, są natomiast podobne do produktów naszego krajowego przemysłu. Szuflada wysuwa się w miarę cicho, ale bardzo powoli.

Wzornictwo jest skromne, za to wyposażenie całkiem kompletne. Ciekłokrystaliczny wyświetlacz z ciemnymi cyframi na podświetlonym tle zawiera kalendarzyk na 20 utworów, licznik czasu może pracować w trzech trybach. Jest możliwość programowania, odtwarzania w losowej kolejności i odtwarzania początkowych fragmentów utworów. Co najważniejsze, odtwarzacz ma też nadajnik zdalnego sterowania i wyjście słuchawkowe o regulowanym poziomie głośności.

OPINIA 1
Eclipse jest kapitalnym przykładem dla niedowiarków, iż brzmienie odtwarzaczy CD może się różnić zasadniczo. Są tacy, którzy twierdzą, że 16 bitów to 16 bitów i różnice w brzmieniu w raportach recenzentów są przesadzone. Rozpiętość cenowa pomiędzy Eclipse, a krajowym produktem Radmora jest nieduża, walory dźwiękowe dzieli wręcz przepaść. Obaj z MK nie byliśmy w stanie uniknąć komentarzy w trakcie sesji odsłuchowej, że opisywany tu model odstaje znacząco od reszty. Podstawowa cecha dźwięku Eclipse to brak szybkości. Nie chciałbym, aby zabrzmiało to złośliwie, ale w notatkach z odsłuchu odnalazłem zapis: "brzmi jakby wyjściowe stopnie analogowe były zbudowane na wzmacniaczach operacyjnych uA741". Czytelnicy spoza kręgu elektronicznego powinni to odebrać: stopień wyjściowy analogowy był wolny.

Zdaję sobie sprawę, że wszystko co napiszę poniżej zabrzmi jak krytyka. Eclipse jest najtańszym odtwarzaczem tego testu. Stanowił on około 5-6 % wartości systemu odsłuchowego. Aby usłyszeć to, że Eclipse brzmi wolno, wcale nie trzeba być osłuchanym audiofilem, wcale też nie jest konieczne towarzystwo w teście w postaci np. odtwarzacza Radmor czy NAD 510. Przez wszystkie nagrania, w których rytm był oparty na basie, Eclipse brzmiał bez werwy i uderzenia - była to jazda samochodem na pierwszym biegu po pustej autostradzie. Oprócz braku prędkości w linii basu, wyczuwalny był też niedostatek w wadze i podstawie. Utwory brzmiały przez to lekko i zwiewnie. Czy to nagrania Sary K, Trio Johna McLaughlina, Trio Jarretta - wszędzie bas był zmiękczony. Zestawy PS 5.1 brzmiały jak satelity z odłączonym subwooferem. Oprócz niedociągnięć w postaci słabej rytmiczności i braku rozciągnięcia w dół, bas cechował się także ubogą barwą. Wyższy bas był podbarwiony - jest to pierwsze zdanie w notatkach MK i moich dotyczących najniższych zakresów. Odsłuch kontrabasu Charlie Haydena (ostatnie nagranie w teście) ukazał jak można zniekształcić instrument akustyczny.

Średnica brzmi na swój sposób muzykalnie. Wokale były sensowne, tylko z lekko przerysowanymi sybilantami. Kwintet smyczkowy grający Schuberta zabrzmiał poprawnie, brakowało trochę wartkości i witalności, zostały tu one zastąpione nerwowością, czasami drapieżnością. Skrzypce w Beethovenie cechowały się lekką metalicznością. Trudne jest precyzyjne określenie jaką barwą dysponuje Eclipse, zmieniała się wraz z nagraniem - dźwięk odbierałem raz jako łagodny i łatwy, innym razem jako przybrudzony w szerokim zakresie widma (szczególnie w klasyce).

Wysokie tony pasują charakterem do reszty pasma. Są zmiękczone i łagodne. Barwa talerzy perkusji została uproszczona. W trio Jarretta brakowało też dźwięczności w wyższych rejestrach fortepianu. Ogólnie ten instrument zabrzmiał matowo. Wysokie tony nie miały także należytej kontroli. Czekałem kiedy pałki wypadną Jackowi DeJohnette z rąk. Przy taki sposobie na dźwięk jaki proponuje Eclipse, widać że zręcznie uniknięto ostrych przerysowań i agresji brzmienia.

Dynamika w całym zakresie była spłaszczona. Będąc zmuszonym do posiadania tego odtwarzacza zaprzestałbym kolekcjonowania płyt CD z muzyką jazzową, gdyż nie mógłbym usłyszeć swych ulubionych "czadów" perkusyjnych. Wypowiedziałem się tu tylko w swoim imieniu, gdyż MK kolekcjonuje płyty LP.

Scena dźwiękowa jest sensowna. Głębia jest najmocniejszą stroną tego odtwarzacza. Za zestawami coś się działo. Wokale miały lekką tendencję do przesuwania się do zestawów głośnikowych, oczywiście przy Eclipse nie ma wyśmienitych obrazów centralnych. Scena była zawieszona trochę zbyt wysoko. Pomiędzy podłogą, a dźwiękiem była pusta przestrzeń.

Kilka lat temu, gdy zamieszkiwałem w akademiku, wśród moich znajomych były popularne "discmany" (mam nadzieję, że Sony wybaczy nadużycie firmowej nazwy) tajwańskiej firmy Crown. Płyta CD wystawała na zewnątrz, zakupu tego sprzętu audio dokonywało się na targowisku pod gołym niebem. W danych technicznych była adnotacja: konwerter C/A 12 bitowy. Cóż, dla mnie Eclipse brzmi dokładnie tak: dynamika na 12 bitach. Ostre brzmienie góry usunięto zapewne wcześnie zaczynającym opadanie filtrem analogowym. Tak właśnie kojarzę w aspekcie technicznym brzmienie Eclipse.

Niektórzy audiofile twierdzą, ze sprzętu hi-fi się nie kupuje, w sprzęt się inwestuje. Na pięć sekund zamieniam się w doradcę inwestycyjnego (bez licencji!). Eclipse to wątpliwa inwestycja. Osobiście czynię ukłon w stronę produktów krajowych: Diora i Radmor. Ktoś może rzec, Eclipse będzie używany z tanimi zestawami głośnikowymi i wady nie będą słyszalne. Czy pamiętają Państwo opisywane przeze mnie zestawy Birdy kosztujące około 400 zł? Na nich kolega nie-audiofil bezbłędnie odróżniał odtwarzacze Arcam Alpha 5 i Marantz 52 mk2 SE. Radzę dokładnie odsłuchać Eclipse przed ewentualnym zakupem. (MS)

OPINIA 2
Pierwsze chwile odsłuchów z muzyką jazzową przyniosły mi wrażenia, które - jak się okazało później - nie były reprezentatywne. Otóż przy odpowiednim składzie instrumentalnym (z wyeksponowanymi organami Hammonda lub trąbką) na średnicy można odnaleźć wypchnięcie do przodu i pewną ofensywność. Również KK zauważył, że niejednokrotnie słychać jak akcentowana jest wyższa część średnicy. Szybko okazało się jednak, że brzmienie ma ogólnie przygaszony charakter, a wspomniane obserwacje dotyczą tylko niektórych, z reguły bardziej kameralnych składów instrumentalnych. Wysokie toną są zwykle anemiczne, pozbawione właściwej metaliczności i blasku, na szczęście również pozbawione szorstkości. Średnica też nie zawsze jest odpowiednio ciekawa, niejednokrotnie można było jej zarzucić zmatowienie, zwłaszcza w przypadku skrzypiec. Bas dopasowany był do reszty, ciepło zabarwiony, miękki, a nawet powiedziałbym, że watowaty. Ogólnie brzmienie jest ograniczone na krańcach pasma.

Nietrudno się domyślić, że pod względem dynamiki też działo się niewiele. Przypadki kiedy taki charakter brzmienia daje się połączyć z dobrą dynamiką są stosunkowo rzadkie. Choć czasami niektóre instrumenty z zakresu średnich tonów zagrały pełnym dźwiękiem, zwykle dominowało poczucie przygaszenia. Ani nie było pełnego oddania kontrastu w chwilach nagłych skoków dynamiki, ani potęgi brzmienia w partiach symfonicznych czy mocniejszych utworach rockowych. Poczucie żywości rytmu, tempa też było przeciętne, a muzyka zwykle toczyła się na zwolnionych obrotach. Dynamicznie grane, szybkie palcówki Marcusa Millera straciły sporo ze swego charakteru. Lepiej wypadł ten odtwarzacz przy Dire Straits, gdzie muzyka toczyła się w wolniejszym tempie. KK też stwierdził, że lepiej wypadły nagrania spokojniejsze.

Analityczność jest na średnim poziomie. Pozytywnym objawem jest utrzymanie dość równomiernego poziomu dla różnych rodzajów muzyki. Zachowane jest cały czas ogólne uporządkowanie dźwięku. Jednak bas jest zakresem odtwarzanym ubogo, bez zróżnicowania brzmienia, rytmiki czy transjentów. Stanowi dość jednolitą masę. Subtelne i ciche szczegóły w tle też są zwykle rozmyte.

Umiarkowana głębia i zbyt stłumione odtworzenie przestrzeni wokół instrumentów nie przyczyniały się do ożywienia muzyki. Przynajmniej układ sceny był jednak ogólnie poprawny.

Jak widać dominują w komentarzu uwagi krytyczne. Nie byłbym szczególnie surowy wobec CD-420. Dysponuje on ważną dla taniego odtwarzacza zaletą w postaci eliminacji szorstkości brzmienia. Charakterystyczne, że nasze obserwacje to nie tyle zarzuty odnośnie tego co było złe, a raczej lista pozytywnych cech, które były nieobecne lub słabo zaznaczone. Eclipse ma swój wyrazisty charakter, który może odpowiadać części słuchaczy. W kategoriach absolutnych nie jest on jednak w stanie dorównać udanym, niewiele droższym, odtwarzaczom Diory czy Radmora, które mieliśmy okazję ostatnio recenzować. Główna przywara CD-420 to ospałość brzmienia, która nie jest w końcu najgorszą z możliwych wad taniego odtwarzacza. Muszę dodać, że KK ogólnie odniósł się do CD-420 dość pozytywnie, nie przeszkadzało mu aż tak bardzo ograniczenie żywości brzmienia, natomiast wyłagodzenie uznał przy tej cenie za dość pozytywny objaw.

Przy okazja chciałbym ostrzec, że Eclipse ma stosunkowo niski poziom wyjściowy, a więc przy ewentualnych porównaniach trzeba uważać. Jest mocno prawdopodobne, że Eclipse będzie grał ciszej od innych odtwarzaczy przy zachowaniu tego samego położenia pokrętła głośności we wzmacniaczu, co jeszcze bardziej może pogłębić wrażenie ospałości brzmienia. Przy przesłuchaniu CD-420 w mej pamięci odżył testowany cztery lata temu odtwarzacz Diory, który oferował zbliżony charakter brzmienia. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl