Uwaga!

Trwają prace techniczne na witrynie hifi.pl. Dopóki widoczny będzie niniejszy komunikat prosimy:
- nie zamieszczać ogłoszeń na giełdzie
- nie wykonywać żadnych innych czynności związanych z ogłoszeniami

Przewidujemy, że czas trwania prac nie przekroczy 20 minut. W tym czasie można normalnie korzystać z treści zamieszczonych na hifi.pl.

Kiedy niniejszy komunikat zniknie możliwe będzie korzystanie z wszystkich funkcji witryny.

Przepraszamy za wszelkie niedogodności wynikające z prowadzony prac.

Start Pomoc Kontakt Reklama O nas Zaloguj Rejestracja

Witryna hifi.pl wykorzystuje ciasteczka (cookies). Proszę kliknąć aby uzyskać więcej informacji.

Przyszłość DVD i inne wróżby

czerwiec 1996

Przewidywanie przyszłości jest zawsze ryzykownym zajęciem, jednak od czasu do czasu przedstawiam Państwu swoje prognozy. Bywa tak, że nawet jeśli nie prezentuję ich w felietonach, to na ich podstawie podejmuję pewne decyzje dotyczące zawartości MHF.

DCC i MD

Nigdy nie poświęcaliśmy zbyt wiele uwagi DCC i MD - względem obu formatów odnosiliśmy się z dużą rezerwą. O wartości technicznej tych nośników i o ich perspektywach wypowiadałem się dość chłodno. Choć ostateczne rozstrzygnięcia jeszcze nie zapadły, to rozwój wypadków powoli potwierdza słuszność moich przewidywań, a szanse na odwrócenie trendów maleją.

DCC wyraźnie chyli się upadkowi, Philips już nie planuje nowych modeli na rynek amatorski. Przy okazji warto podkreślić jeden znamienny fakt. DCC przegrywa, mimo że jakość dźwięku tego systemu prawie zawsze oceniano wyżej niż MD. Lepsze brzmienie nie jest więc kluczowym elementem decydującym o powodzeniu urządzenia na rynku masowym.

MiniDisc radzi sobie lepiej, ale z dużą rezerwą odnoszę się do optymistycznych wypowiedzi pochodzących z firmy Sony. Nieraz porównuje się dynamikę wzrostu MD do dynamiki wzrostu CD w latach osiemdziesiątych i podkreśla się, że wielkości te są podobne, czy nawet lepsze w przypadku MD. Ta analogia ma służyć udowodnieniu dobrych perspektyw MD. W 1986 roku, kiedy kupowałem mój pierwszy odtwarzacz CD (nieco ponad trzy lata po inauguracji europejskiej, niespełna cztery lata po inauguracji japońskiej) posiadanie "kompaktu" nie było niczym egzotycznym - w gronie moich znajomych było już kilku posiadaczy tego typu sprzętu. Działo się to w Polsce, kraju o niewymienialnej walucie, gdzie średnia zarobków przeliczana po kursie czarnorynkowym (czyli jedynym istotnym dla prywatnego nabywcy) wynosiła 20-30 dolarów! Od inauguracji MD minęły już prawie cztery lata, a wśród moich prywatnych znajomych (a krąg znanych mi audiofili rozszerzył się przez te 10 lat) nikt nie zakupił MD! Kłóci się to w jaskrawy sposób z zapewnieniami Sony, iż MD rozwija się równie szybko jak CD. Sony chętnie przytacza też liczby. Sprzedaż urządzeń MD od 1992 roku do końca marca 1996 roku wyniosła 2,1 mln urządzeń. Sprzedaż w 1995 - 1,3 mln. Na 1996 prognozuje się 3,5 mln; na 1997 - 7 mln; na 2000 - 30 mln. Zaznaczam, że szacunki te pochodzą z firmy Sony.

Widać więc jasno, że coś tu do siebie nie pasuje. Po pierwsze - trzy czwarte światowej sprzedaży MD przypada na Japonię, a wspomniane porównanie MD z CD nie dotyczy wyników globalnych, ale tylko rynku japońskiego (te dane można zresztą znaleźć w materiałach firmy Sony)! To "drobne" niedopowiedzenie zasadniczo wypacza prawdziwy obraz sytuacji. Niektórzy bardziej dociekliwi dziennikarze zauważyli też, że statystyki "sprzedaży" dotyczyły nie tyle faktycznych zakupów, ale liczby egzemplarzy, które opuściły fabrykę. Trzeba koniecznie wspomnieć wiele innych różnic, które podważają sens porównań rozwoju MD i CD. CD rozwijał się w głównym segmencie rynku jakim jest sprzęt domowy, a MD rozprzestrzenia się przede wszystkim jako sprzęt przenośny. CD miał tylko jednego rywala - płytę winylową. MD ma wielu rywali. DAT i DCC to oczywiście słabi konkurenci i bez perspektyw. Kaseta analogowa, choć tak niedoskonała, wciąż jest popularna. CD-R jest jeszcze słaby, ale potencjalnie groźny (o tym dalej), kasowalna płyta CD spodziewana jest już niebawem. W okresie rozpowszechniania CD istniało zgodne poparcie całego przemysłu, nie było też zapowiedzi żadnych nowszych nośników mogących zastąpić CD. Udało się wówczas zaszczepić u klientów powszechne przekonanie, że CD to faktycznie przełom, że to jest "idealny dźwięk na zawsze". MD nie ma poparcia całego przemysłu, nie ma tak dobrego nastawienia u klientów.

Chciałbym też dodać kilka innych liczb, by mieli Państwo skalę odniesienia. Szacuje się, że do końca bieżącego roku produkcja różnego rodzaju napędów CD wyniesie 125 mln - wlicza się tu audio, CD-ROM, CD Video itd. Na przyszły rok spodziewana jest wielkość produkcji 175 mln, na rok 2000 - 250 mln (w tym ok. 10% napędów DVD).

Szacuję, że sytuacja zacznie się wyjaśniać w 1998, w przyszłym roku zbyt słaby będzie jeszcze nacisk ze strony innych nowości, MD nie będzie się musiał zmagać ze zbyt silną konkurencją. Wyróżniłbym trzy warianty rozwoju sytuacji.

W wariancie "umiarkowanego sukcesu" MD ma szanse powtórzyć los Video 8. Przypominam, że ten standard znalazł pewną niszę na rynku kamer video, ale ani przez chwilę nie mógł konkurować z magnetowidami VHS. W tym wariancie MD może zdobyć mocniejszą pozycję na rynku samochodowym i przenośnym, ale jako sprzęt domowy przegra z kretesem.

Ciągle wielką niewiadomą jest reakcja rynków poza Japonią. Możliwe jest, że mimo intensywnej kampanii reklamowej MD jednak nie "zaskoczy" w Europie i w Stanach, tzn. będziemy mieli wariant porażki. Już w 1998 roku nastąpi prawdopodobnie wyhamowanie wzrostu i będzie to de facto początek końca MD.

Dwa wyżej wymienione scenariusze uważam za najbardziej prawdopodobne. Nawet jeśli się mylę, jeśli szacunki Sony się potwierdzą, jeśli zachowana zostanie planowana dynamika wzrostu w latach 1998-2000, to MD nadal nie będzie podstawowym sprzętem do słuchania czy nawet do nagrywania muzyki! Jego pozycja będzie przypominała komputery Macintosh. Owszem jest to jeden z utrwalonych na rynku standardów, ale na pewno nie najważniejszy. I co najwyżej taką pozycję może osiągnąć MD w przypadku maksymalnego powodzenia. Tak więc co wolelibyście kupić: magnetowid VHS czy Video 8; komputer PC wyrosły ze standardu IBM czy Macintosha?

HDCD

Choć od inauguracji minęło już trochę czasu, to ze względu na małą popularność nadal traktuję HDCD jako nowinkę. Przyznam szczerze, że z premedytacją ignoruję to rozwiązanie, bo nie widzę przed nim przyszłości. Pomijam nawet sprawę samej wartości technicznej. Choć kilku znanych recenzentów wyraziło swoje zastrzeżenia co do poprawy efektów odsłuchowych, nie wnikam na razie we wszelkie wątpliwości odnośnie jakości dźwięku. Moja niechęć wobec HDCD ma inną przyczynę. Pacific Microsonics poprzez swoją politykę handlową dyskredytuje własne rozwiązanie. Firma ta stara się "propagować" swój format poprzez sprzedaż układów scalonych wykonujących dekodowanie HDCD. Interpretacja takiej polityki może być tylko jedna. Producentowi chodzi o krótkoterminowe zyski i firma nie wierzy w masową popularyzację swojej techniki. Gdyby HDCD miało jakieś szanse na szerszą popularność, to Pacific Microsonics powinno zabiegać o sprzedaż licencji, a nie o sprzedaż scalaków. Wówczas dekodery mogliby produkować inni producenci układów, można by je implementować programując procesory cyfrowe. Dopóki to nie jest możliwe, wiarygodność HDCD jest dla mnie zerowa. Wszystkie masowo wykorzystywane technologie były udostępniane według podobnych zasad licencyjnych. CD, systemy redukcji szumów Dolby, VHS, system dźwięku wielokanałowego Dolby Pro Logic - wszystkie te przypadki potwierdzają tezę, że polityka licencyjna Pacific Microsonics jest nieporozumieniem.

Nawiasem mówiąc tajemniczość Pacific Microsonics ma też inny niepokojący aspekt. Skoro nie udostępniono publicznie pełnej specyfikacji technicznej, znacznie utrudniona jest niezależna ocena tego rozwiązania.

CD-R

Po cichu, kuchennymi drzwiami, z rynku komputerowego do audio powraca jednokrotnie zapisywalna (bez możliwości kasowania) płyta CD. W ubiegłym roku światowa produkcja CD-R wyniosła 200 tysięcy urządzeń. Kilka miesięcy temu przytaczaliśmy szacunki dotyczące spodziewanej produkcji napędów CD-R w 1996 roku. Był to przedział od 1 do 1,2 miliona. Jeszcze przed upływem półrocza skorygowano prognozy do 2 milionów. Dynamika jest imponująca. Przed jesienią spodziewana jest nowa konstrukcja napędu Philipsa z podwojoną prędkością zapisu i poszóstną prędkością odczytu. Zaś następną nowością ma być kasowalna płyta CD (na nośniku magnetooptycznym, oczywiście tylko z jednostronną kompatybilnością). W krótkiej perspektywie znaczenie tego dla audio jest niewielkie, w zasadzie CD-R to głównie sprzęt komputerowy, ale trzeba spojrzeć dalej.

Przeanalizujmy ceny. Domowy nagrywacz CD-R do audio kosztuje w Europie ok. 1.700 dolarów. Ceny rejestratorów komputerowych (technicznie równorzędnych) są już w USA na poziomie 1.000 dolarów. Spodziewany jest dalszy spadek cen. W zastosowaniach komputerowych ma to być kwota około 500 dolarów. Można więc spekulować, że domowy CD-R osiągnie pułap poniżej 1.000 dolarów. W USA płyty już teraz są osiągalne w cenach rzędu 6-7 dolarów. Płyty na rynek konsumpcyjny są obecnie droższe, kosztują około 16 dolarów. Oba nośniki są technicznie równorzędne, konsumpcyjne wersje różnią się tylko kodem identyfikacyjnym zapisanym na płycie, a ich wyższa cena jest utrzymywana na sztucznym poziomie aby zaspokoić wymogi firm fonograficznych. Jednym ze składników ceny płyt konsumpcyjnych są opłaty na poczet instytucji chroniących prawa autorskie. Mimo to rejestratory CD-R Pioneera cieszą się ponoć sporym powodzeniem i konkurenci myślą już o wprowadzeniu na rynek podobnych urządzeń.

A co się stanie jeśli w odpowiedzi na zwiększone zapotrzebowanie rynku pojawią się tańsze płyty z nieautoryzowanych źródeł? Co przyniesie dalsza nieuchronna obniżka cen samych napędów? Mamy w tej chwili ogromny rynek oprogramowania komputerowego, mamy ogromny rynek fonograficzny. Działają wielkie przedsiębiorstwa o ogólnoświatowym zasięgu i miliardowych obrotach. Istnieje więc silne lobby, które może sporo stracić na rozwoju techniki. Dla tych firm istniejące współcześnie techniki kopiowania nośników informacji są niebezpieczne. Wprowadzanie nowinek takich jak CD-R napotyka więc na opór ze strony wydawców wszystkich chronionych prawem autorskim dóbr. Ale trzeba jasno powiedzieć, że rynek działa obecnie na chorych zasadach. Zarówno produkty przemysłu fonograficznego jak i dostawców oprogramowania są sprzedawane po zawyżonych cenach. Oba te przemysły produkują nieefektywnie, zbyt drogo, a do tego przerzucają na klientów straty wynikające z piractwa. Zapotrzebowanie ze strony klientów tworzy ciśnienie by coś z tym zrobić. Przez jakiś czas uda się powstrzymywać napór wynikający z rozwoju technologii. Jeszcze kilka lat rynek być może utrzyma się w swym obecnym kształcie. Na razie udaje się hamować niekontrolowany przepływ informacji. Ale fala wzbiera i w końcu nie uda się powstrzymać tego zjawiska. Nie da się też znacząco podnieść poziomu zabezpieczeń. W pewnym momencie dla opanowania rynków nośników informacji trzeba by wprowadzić cenzurę na poczcie, w Internecie i kontrolować domowe płytoteki. Czy przemysł w swym obecnym kształcie zdoła administracyjnie ograniczyć korzystanie z postępu techniki? Chyba nie.

Ale jest wyjście z sytuacji. Zmniejszyć tantiemy dla artystów, okroić wielomilionowe pensje dla dyrekcji koncernów, zaostrzyć konkurencję i zmniejszyć liczbę programów wykonujących te same funkcje, zwiększyć sprzedaż nośników poprzez znaczną redukcję ich ceny, wydawać mniej muzycznego śmiecia. Upowszechnienie możliwości kopiowania informacji za kilka lat może korzystnie przeobrazić rynek oprogramowania i fonografię.

Wróćmy do samego CD-R. Jego szybki wzrost może być zahamowany tylko przez rozpowszechnienie analogicznego urządzenia o podwyższonej gęstości zapisu - DVD. Ale gdyby rozwój DVD spowodował wypieranie CD w dotychczasowej formie, to moglibyśmy się tylko cieszyć. Przecież jest to dalszy rozwój tej samej technologii i całe światowe zbiory CD będzie można odtwarzać na nowych urządzeniach.

Kiedy rozmawiam z różnymi osobami, zarówno z zawodowcami jak i z amatorami, zwykle nikt nie podziela mojego entuzjazmu wobec CD-R. Ale proszę się zastanowić. Wyobraźcie sobie, że macie urządzenie za tysiąc kilkaset złotych i możecie na nim skopiować CD lub CD-ROM, a kopia w niczym nie ustępująca oryginałowi będzie kosztować kilkanaście złotych. Czy to nie jest atrakcyjna oferta? A przecież wiadomo, że taka możliwość będzie niedługo realna!

DVD

W prasie audio sprawa gęstych płyt CD trochę przycichła, pojawiają się tylko krótkie felietony i skromne informacyjne notki. Natomiast w periodykach profesjonalnych roi się od informacji i od reklam o sprzęcie do produkcji "gęstych" płyt. To wyprzedzenie jest zupełnie naturalne - przemysł musi wchłonąć nową technologię znacznie wcześniej niż pojawi się ona na rynku. Przygotowanie produkcji nośników i urządzeń po prostu wymaga sporo czasu. Można już zamawiać urządzenia i na jesieni ruszyć z produkcją krążków. Zanim ten numer MHF trafi do sprzedaży powinny już działać (według zapowiedzi, które pojawiły się w prasie) pierwsze studia wykonujące mastering DVD. Przygotowania idą więc pełną parą.

Na początek informacje dotyczące HQAD - czyli wersji płyty DVD z zapisem audio o podwyższonej jakości. Mówiąc krótko, nic jeszcze nie wiadomo. Uzgodnienia są jeszcze słabo zaawansowane. Główną platformą do dyskusji jest na szczęście propozycja ARA, którą prezentowaliśmy w MHF 4/95. Trzeba odnotować, że opracowanie tej grupki ekspertów nie związanych z elektronicznymi gigantami zostało szeroko spopularyzowane i propozycje firm takich jak Philips silnie opierają się na projekcie ARA. Od grudnia ubiegłego roku w ramach grupy firm opracowujących standard DVD działa specjalny komitet do spraw zapisu audio. Najbardziej niezdecydowany jest przemysł fonograficzny. Wszystko wskazuje na to, że trudno jest w tej chwili przewidzieć jakie nakłady finansowe będą potrzebne na nową generację płyt i trudno też przewidzieć jakie będą zyski. Chowanie głowy w piasek nic jednak nie da. Nie można w nieskończoność ignorować możliwości technicznych. Póki co audiofile mogą nadal spokojnie kupować zwykłe odtwarzacze CD, jeszcze dobrych kilka lat będą one dominować na rynku.

Znacznie więcej uwagi przyciąga obecnie sprawa dysku video i gęstego CD-ROM. Już można chyba powiedzieć, że w Europie inauguracja nie nastąpi w tym roku. Nadal podtrzymywane są zapowiedzi o rozpoczęciu sprzedaży na jesieni w Japonii i USA. Philips bardziej kładzie nacisk na CD-ROM i późniejszą inaugurację, Japończycy na video i na maksymalnie szybki termin. Co ciekawe, we wszelkich komentarzach ton wypowiedzi jest pesymistyczny. Wszyscy nagminnie podnoszą kwestię zabezpieczeń przed kopiowaniem, konieczność zwiększonych inwestycji ze strony detalistów na powiększenie oferty nośników, nasycenie rynku już istniejącymi urządzeniami.

Tak czy inaczej przed rozpowszechnieniem płyt o podniesionej gęstości ucieczki nie będzie. Pytanie tylko jak szybko to się stanie i jak dobrze zagospodarujemy zwiększoną pojemność nośników.

Do różnych specjalistycznych zastosowań będą potrzebne specjalne nośniki. Ale do powszechnego użytku jedynym perspektywicznym nośnikiem jest w mej ocenie rodzina dysków wywodzących się z CD. Będą one służyć do zapisu audio, video, danych komputerowych. Będą płyty wytłoczone fabrycznie, nagrywalne jednokrotnie i kasowalne. Zaś w dalszej przyszłości będzie można jeszcze bardziej zwiększyć ich pojemność poprzez zastosowanie laserów o mniejszej długości światła. (GS)

Jeśli mają Państwo uwagi dotyczące tej strony lub zauważyliście na niej błędy, dajcie nam znać.
Aby przekazać swoje uwagi do redakcji proszę
Copyright © 1991-2024 Magazyn Hi-Fi, Gdynia, Poland
logo hifi.pl